Edukacja w odcieniach szarości
Świat nie jest czarno-biały, a podejmowane przez nas decyzje nie są jednoznacznie dobre lub złe. Pomiędzy bielą a czernią jest wiele odcieni szarości. O tym, czy dany wybór jest bliżej bieli czy czerni przesądza wiele czynników: warunki, możliwości, potrzeby, osobowość osób zaangażowanych, nastrój, czasami nawet pogoda...
Dokładnie tak samo jest w edukacji. Nauczyciel podejmuje wiele decyzji. Jedną z nich jest wybór metody nauczania, a przecież mamy tak wiele możliwości! Nie jest powiedziane, że jeśli dany sposób pracy świetnie sprawdza się w jednej szkole, równie efektywny będzie w każdej innej. Warto znać różne metody i stale wzbogacać swój warsztat pracy. Jednak wybór w dużej mierze zależy od warunków. Przykład?Od września pracuję na autorskim programie nauczania. Moim celem jest rozwijanie kompetencji miękkich, przede wszystkim współpracy i samosterowności, a przez to przygotowanie uczniów do wzięcia odpowiedzialności za naukę w starszych klasach. Pracujemy przede wszystkim metodą projektu. Podręcznik nie jest nam do tego w ogóle potrzebny. Gdybym mogła, podjęłabym decyzję o nie zamawianiu podręcznika ani kart ćwiczeń. Niestety, w mojej szkole od zawsze pracuje się tradycyjnymi metodami, a rodzice są przyzwyczajeni do tego, że ich dziecko ma uzupełnione ćwiczenia. Gdybym podjęła decyzję, nie uwzględniając przyzwyczajeń społeczności szkolnej, moja praca polegałaby na ciągłej walce i przekonywaniu innych do słuszności podjętej decyzji. Moja szkoła nie jest jeszcze gotowa na takie metody nauczania. Świadomie zdecydowałam się więc na podręcznik i karty ćwiczeń z założeniem, że jedynie czasami będziemy do nich sięgać. Wytłumaczyłam to rodziom, ale i tak co jakiś czas słyszę ich wątpliwości, czy nie powinniśmy pracować z ćwiczeniami częściej. Liczę, że z czasem się przyzwyczają, a ja będę mogła coraz bardziej odchodzić od gotowych materiałów z wydawnictwa. Póki co, wybrana przeze mnie metoda nie jest idealna ani dla mnie, ani dla rodziców moich uczniów. Nie jest biała - jest szara, gdyż to była według mnie najlepsza opcja w danej sytuacji.
Kolejny przykład - praca na konkretnej lekcji. Jakiś czas temu wszyscy wychowawcy w moje szkole dostali polecenie od dyrekcji, aby podczas lekcji wychowawczej porozmawiać z uczniami o strachu związanym z pandemią. Przemyślałam temat, zaplanowałam kolejne etapy lekcji, przygotowałam sobie bogatą prezentację. Po 5 minutach rozmowy z uczniami okazało się, że moje pierwszaki nie boją się pandemii tylko strasznych scen, które czasami podejrzą w telewizji i związanych z nimi koszmarów sennych. Cały mój plan na tę lekcję musiał być przekształcony, aby wypracować z uczniami metody radzenia sobie ze strachem jakiego doświadczają, a nie tym, o którym planowałam z nimi rozmawiać. Czy ta lekcja była udana, czy nie? Moja dyrekcja pewnie nie byłaby zachwycona, gdyż nie do końca wykonałam jej polecenie. Dzieci nie były szczęśliwe, gdyż uznały, że rozmowa o strachu nie jest dla nich przyjemna. Ja straciłam mnóstwo czasu przygotowując lekcję, która faktycznie się nie odbyła, gdyż w trakcie mój plan runął. A jednak uważam, że ta lekcja była bardzo potrzebna, aby dzieci poznały sposoby radzenia sobie ze strachem oraz abym ja mogła dowiedzieć sie, co trapi moich uczniów. Ta lekcja nie była ani czarna, ani biała. Była gdzieś pomiędzy...
Podobnie jest z wyborem narzędzi pracy podczas edukacji zdalnej - jedni pracują w Genially, inni na Wakelet, jeszcze inni wybierają Padlet, Nearpod albo OneNote. Nikt nie ma prawa mówić, że to czy inne narzędzie jest najlpsze. Ono może być najlepsze dla niego i jego uczniów, ale w innej klasie może się w ogóle nie sprawdzić. Dlatego nie wierzę w rankingi narzędzi TIK - warto znać różne narzędzia i posłuchać, dlaczego inni zdecydowali się właśnie na to, ale wybierając narzędzie dla siebie musimy przede wszystkim patrzeć na sytuację swoją (co jest dla nas wygodne) i swoich uczniów (jak zwykle pracują, co do nich trafia, jakie mają potrzeby).
Dokładnie to samo dotyczy robienia sprawdzianów zdalnych. Są tacy nauczyciele, którzy robią je na takich samych zasadach, jak podczas lekcji w klasie. Z drugiej strony są tacy, którzy krzyczą "Sprawdzianom dość!". Nie da się jednoznacznie określić, czy sprawdziany są dobre czy złe - powinniśmy przede wszystki zacząć od zdefiniowania pojęcia "sprawdzian". Niektórzy zrobią go na portalu testportal dając krótki czas na każde pytania tak, że uczeń nawet nie ma możliwości się zastanowić; inni wyślą uczniom test w MsForms z 3 pytaniami otwartymi, w których uczeń musi wyrazić swoją opinię na podany temat i podeprzeć tę opinię argumentami, wykorzystując wiedzę z danego działu. Oba nazwiemy sprawdzianem, ale w praktyce wyglądają zupełnie inaczej i wymagają innej wiedzy i umiejętności. Nie da się więc jasno powiedzieć, że sprawdziany są złe.
Takich przykładów jest wiele. Najważniejsza jest świadomość, co jesteśmy w stanie osiągnąć w danych warunkach. Nie oczekujmy, że zdziałamy cuda. Wyznaczając sobie cel weźmy pod uwagę możliwości, jakie mamy, inaczej będziemy ciągle doznawali zawodu i coraz mniej wierzyli w edukację. Nie znaczy to, że nie mamy się starać ulepszać edukacji w Polsce. Pamietajmy jednak, że rewolucje raczej nie przynoszą korzyści, przynajmniej w zakresie edukacji.
Pamiętam, że jako młody nauczyciel, świeżo po studiach, wyobrażałam sobie, że zmienię świat. Potrzebowałam wielu lat, aby nauczyć się tego, że zmiana dokonuje się małymi kroczkami i jest okupiona wieloma błędami. Grunt to nie poddawać się, analizować to, co się wydarzyło i stawać się coraz mądrzejszym. Świat nie jest czarno-biały. Decyzja, która jest biała dla mnie, dla kogoś innego może wydawać się czarna. W gruncie rzeczy jest więc szara. Aby zauważyć te odcienie szarości potrzebne jest doświadczenie i refleksja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz