"Niespokojne pokolenie" Jonathan Haidt

"Niespokojne pokolenie" Jonathan Haidt

O książce Jonathana Haidta piszę jeszcze zanim publikacja jest ogólnodostępna po polsku. Wolałam jednak nie czekać i wykorzystać wersję oryginalną, czyli "Anxious Generation. How the Great Rewiring of Childhood Is Causing an Epidemic of Mental Illness" (polski podtytuł na grafice). Książka zrobiła spore zamieszanie w środowiskach naukowych oraz w mediach. Muszę przyznać, że jest bardzo ciekawa. Chociaż poddano ją ostrej krytyce nie da się zaprzeczyć, że tezy stawiane przez jej autora dają do myślenia i prowokują do dalszych poszukiwań. Dlatego warto się im przyjrzeć. 


Zanim jednak zacznę opisywać samą książkę, poświęcę chwilę na opis krytyki, z jaką się spotkała - abyście mieli jej świadomość i treść publikacji odebrali z odpowiednią rezerwą.
 
Przede wszystkim Haidt krytykowany jest za brak jednoznacznych dowodów na postawione tezy. Autor powołuje się wprawdzie na wiele badań, ale wyciąga z nich wnioski przyczynowo-skutkowe, chociaż same badania mówią raczej o korelacji. Innymi słowy: wyniki badań dowodzą, że istnieje korelacja między korzystaniem ze smartfonów a pogorszeniem się stanu zdrowia psychicznego młodych osób, jednak nie wynika z nich jednoznacznie, że smartfony są przyczyną tego pogorszenia. Powszechnie dostępny internet jest zjawiskiem na tyle nowym, że nie mamy jeszcze gruntownych badań nad długotrwałymi efektami jego wykorzystywania. Trudno jest więc jasno wyróżnić oddziaływanie samych smartfonów od innych czynników, które mają wpływ na młodych ludzi. Jedna z osób krytykujących Haidta, Candice Odgers, twierdzi wręcz, że "tworzy on narracje czytając linie wykresów"¹. Tyle że wykresy są jednostronne, nie analizują wielu czynników współistniejących ze sobą.  

Ta jednostronność autora sprawia, że pomija on właściwie wszelkie doniesienia o pozytywnym oddziaływaniu internetu, np. o cyfrowych wspólnotach czy powszechnym dostępie do czatów zaufania, z których korzystają m.in. młode osoby z problemami psychicznymi - właśnie to "niespokojne pokolenie", o którym pisze Haidt. 

Ponadto wątpliwość budzi sam dobór przytoczonych w książce badań. Niektóre z nich są eksperymentami, których nie uznano jako solidne badania naukowe. Jonathan Haidt często odnosi się do obserwacji własnych - ma do tego prawo, ale czytelnik powinien mieć świadomość, że to zupełnie coś innego niż powoływanie się na wyniki uznanych w nauce badań. Wybrane eksperymenty czy obserwacje to raczej dowody anegdotyczne, a nie podstawa do potwierdzenia stawianej tezy. 

Problemem jest też niespójność autora. Podaje wprawdzie propozycje rozwiązań opisywanych problemów, ale propozycje te są nierealne do wprowadzenia w warunkach, w jakich obecnie żyjemy. Przecież funkcjonujemy w konkretnych systemach, mamy swoje przyzwyczajenia, możliwości. Czytając książkę ma się wrażenie, że te rozwiązania są oczywiste i proste w realizacji. Jednak kiedy spróbujemy zaadaptować je do naszego życia, napotykamy na szereg trudności, które wręcz uniemożliwiają ich realizację. Przykładem może być wezwanie autora do wspólnego działania (collective action) w celu normalizacji dzieciństwa - piękne hasło, ale ja, pracując od wielu lat z ludźmi dorosłymi, nie mam wiary w to, że moja społeczność jest w stanie razem zadziałać w konkretnym celu. Żyjemy w kulturze indywidualistycznej, nie kolektywnej. Poza tym Haidt z jednej strony krytykuje nadopiekuńczość, z drugiej - zachęca do pełnego kontrolowania tego, co młodzi robią w sieci. Jedno trochę przeczy drugiemu. 

O krytyce książki Jonathana Haidta przeczytasz więcej tu: https://www.miesiecznik.znak.com.pl/dokad-prowadzi-wielkie-przeprogramowanie/ . Skupmy się teraz na treści książki.


Hipoteza

Jonathan Haidt zauważa, że na początku lat 2010-tych znacznie wzrosła liczba nastolatek i nastolatków doświadczających depresji i innych zaburzeń zdrowia psychicznego. Przywołuje tu tytułowe słowo "anxious", czyli zaniepokojony. Nazywa to zjawisko mental illness crisis, czyli kryzysem chorób psychicznych (w Polsce stosuje się raczej termin "kryzys zdrowia psychicznego"). Podaje na to wiele danych - amerykańskich oraz z kilku innych państw zachodnich. Próbowałam znaleźć odpowiadające temu okresowi dane dla Polski, ale trudno jest je ze sobą zestawić i porównać, gdyż nieco inne rzeczy mierzono w kolejnych latach. Pozostańmy więc przy danych amerykańskich. 

Autor zauważa, że kryzys zbiega się z upowszechnieniem się smartfonów, które na rynek amerykański weszły w 2007 roku  i upowszechniały się stopniowo w coraz większych i młodszych grupach społecznych sprawiając, że internet - do tej pory dostępny tylko w określonych sytuacjach - trafił do naszych kieszeni i wędrował z nami wszędzie. To spowodowało osłabienie się relacji międzyludzkich, przerzucenie życia na media społecznościowe, nieustający dostęp do gier i innych aktywności w sieci. Kluczowe znaczenie ma tu fakt, że ta migracja online nastąpiła w okresie dojrzewania. 

Ale powszechny dostęp do smartfonów nie zmieniłby być może tak wiele, gdyby nie pewne inne warunki. Można uznać, że wejście smartfonów dopełniło jedynie dzieła zniszczenia zdrowia psychicznego pokolenia Z, trafiło na przygotowany już grunt.


Jak do tego doszło?

Po pierwsze, Haidt zauważa, że młodzi ludzie stali się bardzo wrażliwi i delikatni. Za Nassimem Talebem przytacza termin "antykruchy" (antifragile)² jako określenie pożądanej cechy - umiejętności pokonywania trudności, które dzieci i młodzież napotykają w swoim życiu. Dzięki tym trudnościom stają się bardziej zaradni i odporni. Niestety, rodzice często nadmiernie chronią swoje dzieci, starając się ograniczyć im wszelkie zmartwienia i zapewnić jak największe bezpieczeństwo: brak czasu na swobodną zabawę, certyfikowane place zabaw z drastycznie ograniczonymi możliwościami rozwijania kreatywności i interakcji społecznych, brak samodzielności. To sprawia, że dzieci nie mają jak wykształcić w sobie odporności i nauczyć się radzić z problemami. Nie cechuje ich więc antykruchość. Gorzej więc reagują nawet na drobne przeszkody. 

Po drugie, jak już wspomniałam wyżej, wejście do przestrzeni online odbywa się często w czasie dojrzewania, który u dziewczynek Haidt określa na wiek 11-13 lat, u chłopców zaś na lata 14-15. To krytyczny moment w rozwoju człowieka, gdyż jego mózg jest w totalnej przebudowie, potrzebuje różnorodnych doświadczeń, także podejmowania ryzyka; niezbędne są wtedy interakcje społeczne i uczenie się od innych. Te interakcje mają odmienny charakter kiedy odbywają się online, a przecież od tysięcy lat odbywały się twarzą w twarz. To poważne zaburzenie. Poza tym stały dostęp do internetu ogranicza możliwości przeżywania różnorodnych doświadczeń, jeśli użytkownik rezygnuje z aktywności offline. 

Po trzecie, Haidt wspomina rytuały związane z wejściem w dorosłość. Według niego to ważne momenty w życiu każdego człowieka, które pomagają mu wziąć na siebie większą odpowiedzialność przy wsparciu najbliższych. Ostatnio jednak w społeczeństwach zachodnich coraz częściej odchodzi się od tych rytuałów, a młodzi ludzie zostawieni są sami sobie. Nie wyczuwają zatem konretnego momentu, kiedy powinni uważać się za dorosłych i czują się zagubieni. Zwłaszcza, że w sieci powszechnie są dla nich treści, które przeznaczone są dla dorosłych.


Jak telefony przeprogramowują dzieciństwo

W trzeciej części książki Jonathan Haidt opisuje szczegółowo cztery problemy związane z nadmiernym korzystaniem z telefonów przez młodych ludzi:

  1. pozbawienie relacji społecznych (social deprivation
  2. pozbawienie snu (sleep deprivation)
  3. fragmentacja uwagi (attention fragmentation)
  4. uzależnienie (addiction)
Te skutki nadmiernego korzystania z internetu i telefonów zostały już wielokrotnie opisane w różnych publikacjach, nie będę więc się nad nimi rozwodziła. 

W kolejnych rozdziałach autor opisuje wpływ mediów społecznościowych na dziewczynki (porównywanie się, spadek samoakceptacji, nacisk na idealne ciało, agresja relacyjna, upublicznianie swoich emocji i zaburzeń, narażenie na bycie wykorzystaną) oraz to, co dzieje się z chłopcami (łatwy dostęp do pornografii i przemocy, uzależnienie od gier, poczucie bezsensu życia). Haidt przywołuje japońskie określenie hikikomori, czyli osoby (najczęściej młodego mężczyzny), która odcina się od swojej społeczności, zamyka w wirtualnym świecie, jest "poza": poza edukacją, poza rodziną, poza relacjami, poza społeczeństwem, poza życiem realnym. 

Następny argument autora przeciwko telefonom to fakt, że ograniczają sferę duchowości, która jest nam potrzebna do dobrego samopoczucia. Życie oparte na telefonie "ciągnie nas w dół", ku świeckości i powszedniości, zamiast w górę, ku boskości. Mniej rytuałów: rodzinnych, religijnych, zwłaszcza tych związanych z cielesnością, jak np. jedzenie razem; asynchroniczność kontaktów; przebodźcowanie w przeciwieństwie do wyciszenia; ocenianie innych zamiast poczucia wspólnoty; odcięcie od przyrody.  

 

Co możemy zrobić

Swoje zalecenia Haidt kieruje osobno do ustawodawców i firm technologicznych, szkół oraz rodziców. 

Ustawodawcy i firmy technologiczne powinni przede wszystkim przyjąć moralną i prawną współodpowiedzialność za dobrostan młodych ludzi. Dotyczy to domyślnych ustawień platform (np. treści publikowane przez osoby niepełnoletnie powinny być domyślnie prywatne). Ponadto ustawowo powinien być podniesiony minimalny wiek dostępu do mediów społecznościowych (min. 16 lat, aby zakończył się burzliwy okres dojrzewania). Platformy powinny też zapewnić skuteczną weryfikację wieku. 

Co do rządów państw, należy ograniczyć wywieranie na rodziców nacisku na ciągłą opiekę nad dziećmi tak, aby ośmio- czy dziesięcioletnie dzieci mogły samodzielnie pójść do sklepu czy na plac zabaw.³ Dobrą praktyką jest też tworzenie stref wolnych od telefonów, aby dzieci mogły się swobodnie bawić korzystając ze wszystkich zmysłów i niezapośredniczonych interakcji społecznych. System edukacyjny powinien oferować więcej możliwości rozwijania umiejętności technicznych, a także korzystania ze staży czy praktyk zawodowych. 

Szkoły powinny według Haidta wprowadzić zakaz używania telefonów (phone-free schools). Nie chodzi tu o zakaz korzystania z internetu, ale o zakaz korzystania z własnych urządzeń uczniów. Dzięki temu, jak pokazują analizy wyników szkół, które już ten zakaz wprowadziły, poprawią się wyniki edukacyjne uczniów i uczennic. Ponadto autor zachęca do wprowadzenia w szkołach dłuższych przerw, podczas których dzieci będą mogły się swobodnie bawić, a także do otwierania szkolnych placów zabaw dla dzieci nawet poza godzinami pracy szkoły. Oprócz tego warto rozważyć zorganizowanie w szkole "Klubów Zabawy", kiedy to uczniowie będą mogli współpracować, swobodnie kreować i przede wszystkim samodzielnie wybierać sposób spędzania czasu. 

Rodzice powinni kłaść nacisk na różnorodne doświadczenia w świecie rzeczywistym (kontakt z przyrodą, kempingi, nocowanki u znajomych, swobodne place zabaw z elementami ruchomymi, jak liny, deski czy palety), a także ograniczać czas, jaki ich dzieci spędzają w sieci zwracając jednocześnie uwagę na jakość tego, co tam robią (kontrola rodzicielska, rozmowy o treściach znalezionych w internecie, zakaz mediów społecznościowych przed 16 rokiem życia, nacisk na aktywność fizyczną i sen, jasne zasady i codzienne rutyny). Rodzice starszych nastolatków powinni włączać dzieci w coraz więcej obowiązków domowych i zachęcać je do podjęcia pracy na część etatu. 

Zastanawiacie się pewnie, czy warto do tej książki sięgnąć. Uważam, że tak - pomimo całej krytyki, której została poddana. Haidt nie jest do końca obiektywny, ale książkę dobrze się czyta i naprawdę daje do myślenia. Myślę, że to ważny element publicznej dyskusji o dobrostanie młodych ludzi.



¹ Tłumaczenie własne, źródło: https://www.theguardian.com/books/2024/apr/27/anxious-generation-jonathan-haidt, dostęp 30.01.2025. 

² Być może tłumacz w polskiej wersji przetłumaczy te terminy inaczej. 

³ W USA rodzice mogą być ukarani za to, że ich dziecko pozostaje w strefie publicznej bez opieki.

Nastawienie na rozwój karmi się czasownikami

Nastawienie na rozwój karmi się czasownikami

Jeśli oglądacie czasami amerykańskie filmy pewnie nie raz widzieliście, jak przed głównym bohaterem staje wyzwanie, a ten przez kilka tygodni przygotowuje się do jego realizacji. W tle słychać wtedy motywującą muzykę, a na ekranie widzimy, jak bohater uczy się, trenuje, daje się prowadzić mentorowi, wylewa z siebie siódme poty i podnosi się z kolejnych porażek. Przykładem może być Rocky Balboa, który biega po słynnych schodach w Filadelfii przygotowując się do walki z mistrzem świata. W filmach ten wysiłek wygląda tak lekko i pięknie, że aż chciałoby się spróbować.


Rzeczywistość jednak nie jest taka kolorowa. Kiedy ciężko pracujemy, tracimy siły, rozpraszamy się, a kolejne trudności coraz bardziej nas zniechęcają. I co wtedy? Poddajemy się i uznajemy, że to nie jest dla nas czy zmieniamy strategię i walczymy dalej? Pierwszy wybór może sugerować, że wyznajemy nastawienie na trwałość; drugi - nastawienie na rozwój.  

Pojęcia nastawienia na trwałość (fixed mindset) oraz nastawienia na rozwój (growth mindset) wprowadziła dr Carol Dweck i opisała w licznych artykułach oraz w książce "Nowa psychologia sukcesu". Po niej tematem tym zainteresowało się wielu innych naukowców, jak np. dr David Yeager czy Angela Lee Duckworth. 

Dwa nastawienia:

  • ludzie przejawiający nastawienie na trwałość wierzą, że ich inteligencja i zdolności są wrodzone, dane raz na zawsze, a ich całe życie to konieczność udowadniania, jacy są dobrzy 
  • ludzie z nastawieniem na rozwój uważają, że ich inteligencję i umiejętności można stale rozwijać ciężką pracą i wytrwałością; chcą się zatem uczyć i chętnie podejmują wyzwania. [Dweck, s.12-13] 
Oczywiście, to nie tak, że połowa ludzkości jest nastawiona na trwałość, a druga na rozwój. Jesteśmy rozmieszczeni na różnych punktach kontinuum między oboma nastawieniami, czasami będąc bliżej jednego, czasami drugiego końca. Bywa też, że w niektórych obszarach życia wyznajemy wiarę we wrodzone umiejętności, w innych chcemy się rozwijać.  “Naszym zadaniem jest zatem zrozumieć, co rozbudza w nas nastawienie na trwałość. W rezultacie jakich wydarzeń czy sytuacji zaczynamy czuć, że nasze (lub cudze) umiejętności są stałe i niezmienne? Jakie wydarzenia czy sytuacje sprawiają, że zaczynamy osądzać, zamiast skupiać się na rozwoju?” (Dweck, s.244) 

Dlaczego tak się dzieje? Chciałabym dać Wam prostą odpowiedź, ale to niemożliwe. Decyduje o tym wiele czynników: geny, wychowanie, wzorce postępowania, społeczność, której jesteśmy częścią (także szkoła), a nawet kultura, w jakiej funkcjonujemy. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że lepsze dla nas jest nastawienie na rozwój - nie tylko pozwala nam się ciągle rozwijać (jak bardzo współgra to z ideą lifelong learning!), ale jest też zdrowsze społecznie, gdyż nastawia nas na współpracę. 

Nieco więcej o nastawieniach

Ludzie z nastawieniem na trwałość boją się oceny - każdy błąd może pokazać, że jednak nie są tak inteligentni, za jakich uważa ich otoczenie. Dlatego rezygnują z trudniejszych wyzwań, które mogą pokazać ich słabość. Realizując jakieś zadanie często twierdzą, że wystarczy, jeśli będą wystarczająco silni. Kiedy im się nie udaje, nawet nie przychodzi im do głowy zmiana strategii; często zrzucają winę za porażkę na innych albo na niesprzyjające warunki. Osoby z nastawieniem na rozwój traktują wyzwania jako okazję do nauki, a jeśli coś im nie wychodzi, analizują, co robią nie tak i zmieniają strategię. Ważne jest też, że potrafią prosić o wsparcie, kiedy tego potrzebują - chętnie uczą się od innych. 

Eduardo Briceño w swoim wystąpieniu TEDx The Power of Belief to potwierdza: skany mózgu wyraźnie pokazują jak to działa. U ludzi z nastawieniem na trwałość mózg pracuje najbardziej intensywnie wtedy, kiedy są oceniani; u ludzi z nastawieniem na rozwój wtedy, kiedy otrzymują informację o tym, co mogliby zrobić lepiej następnym razem – ich mózg jest skoncentrowany na uczeniu się. 

Jakie czynniki utrwalają nastawienie na trwałość?

Kiedy myślimy o naszych dzieciach, uczniach i uczennicach, łatwo dostrzec, że nie jest im łatwo. Szkoła to często środowisko utrwalające nastawienie na trwałość: 
  • oceny sumujące (zwłaszcza, kiedy nie można ich poprawić) 
  • egzaminy zewnętrzne, które sprawdzają wiedzę teoretyczną i znajomość strategii rozwiązywania zadań egzaminacyjnych 
  • nadmierne kontrolowanie i ograniczanie sprawczości 
  • obniżanie standardów (z założenia mające na celu umożliwienie każdemu osiągnięcia sukcesu, a jednak niższe standardy sprawiają, że dziecko nie musi się wysilać aby je spełnić, a przy tym czuje się gorsze od innych) 
  • przekonanie, że rodzic/nauczyciel wie najlepiej, co jest dla dziecka dobre 
  • oczekiwania rodziców, że dziecko pójdzie konkretną ścieżką kariery 
  • chwalenie dziecka za wrodzone talenty. 
Środowisko korporacyjne rzadko kiedy jest lepsze - pracownicy mają narzucone cele i są rozliczani z wyników, a nie z kreatywnego podejścia czy wytrwałości. KPI są przecież najważniejsze! 


Jak kształtować nastawienie na rozwój?

Na szczęście, mamy wpływ - możemy całkiem sporo zmienić w swoim otoczeniu, aby kształtować u dzieci nastawienie na rozwój (u siebie zresztą też). Ważne jest jednak, abyśmy byli w tym szczerzy - podawanie uczniom informacji zwrotnej tylko dlatego, że wymaga od nas tego statut szkoły, bez przekonania o sensie takiego działania, nie ma szansy przynieść zamierzonych rezultatów - dzieci świetnie to wyczują i same uznają, że informacja zwrotna nie ma sensu, skoro nawet nauczyciel w nią nie wierzy...  

Co konkretnie możemy zrobić? 

1. Magiczne słowo JESZCZE - zamiast mówić "Nie umiem tego" powiedzmy "Jeszcze tego nie umiem" - to zupełnie przestawia nasze myślenie, bo przecież to nic straconego, że jeszcze nie umiem, nadal mogę się nauczyć! 

2. Pochwały za proces a nie za tożsamość - chwalmy za to, że ktoś "ciężko pracował", "włożył w zadanie dużo wysiłku", "uważnie przejrzał materiały", "wyszukał wiele ciekawych informacji", a nie za to, że "jest zdolny/sprytny/sumienny". Pamiętajmy: czasowniki są lepsze niż przymiotniki! 😉 

3. Rozwijanie wytrwałości - zachęcajmy do próbowania po raz kolejny, pomagając jednocześnie zaplanować pracę, rozbić na mniejsze kroki, przeanalizować różne strategie działania i wybrać najlepszą, wspólnie zastanówmy się, kogo można poprosić o wsparcie. 

4. Komunikaty, które formułujemy powinny dotyczyć konkretnego zachowania, a nie całej osoby. Zamiast "Jesteś inteligentna" - "Świetnie przygotowałaś się do tego sprawdzianu"; zamiast "Popatrz na ten rysunek. To chyba drugi Picasso" - "Podoba mi się, jak dobrałeś barwy i dokładnie wszystko pokolorowałeś"; zamiast "Jesteś niegrzeczny" - "Przeszkadzasz mi, kiedy rozmawiasz z kolegą z ławki wtedy, kiedy ja tłumaczę zadanie"; zamiast "Jesteś taki zwiercony" - "Widzę, że wiercisz się na krześle. Potrzebujesz czegoś?" 

5. Uczenie, jak radzić sobie z problemami i wyzwaniami, jak rozbić cel na mniejsze kroki, jak analizować swoje osiągnięcia, świętować sukcesy, zmieniać strategię, jeśli coś nie działa. 

6. Indywidualizacja - dostrzeganie (samemu i pokazywanie innym), że każdy człowiek uczy się inaczej, w innym tempie, ma inne zainteresowania, potrzeby i wartości. 

7. Stwarzanie okazji do poprawy, najlepiej z konkretnymi wskazówkami, co konkretnie należy poprawić i jak nad tym pracować. 

8. Uczenie otwartości na inne pomysły i rozwiązania - proponowanie dzieciom zadań, które mają wiele możliwych rozwiązań, pobudzanie refleksji nad tym, czy wybrane rozwiązanie jest najlepszym w danej sytuacji, uczenie proszenia o radę, pytanie innych o spostrzeżenia (bo sami przecież nie wszystko dostrzegamy). 

9. Zachęcanie dzieci od zadawania pytań, jeśli coś jest dla nich niejasne lub chcą wiedzieć więcej na dany temat; powinniśmy zatem cierpliwie odpowiadać na te pytania albo pomagać samemu znaleźć odpowiedź. 

10. Pytanie i zachęcanie do zadawania pytania: Jak mogę to zrobić? To niesie bardzo silny przekaz: mogę to zrobić, muszę tylko ustalić jak. 

Podejście do błędów

To mogłoby znaleźć się na powyższej liście, jest jednak tak istotne, że zasługuje na osobny akapit. Przekonanie, że błąd to okazja do uczenia się jest typowe dla nastawienia na rozwój, co nie oznacza, że to łatwe i przyjemne myślenie. To normalne, że błędy powodują negatywne emocje. Warto wziąć wtedy kilka głębokich oddechów, dać sobie czas na wyregulowanie emocji, a potem przeanalizować i poprawić błędy... 

Kluczowy moment dla uczenia się to refleksja nad błędem – dlaczego ten błąd popełniłam i jak mogę sprawić, żeby następnym razem go uniknąć? Warto też porozmawiać z innymi ludźmi, bo sami możemy nie dostrzegać wielu rzeczy, a inni - jako współpracownicy albo obserwatorzy - mogą podpowiedzieć nam, co pomijamy albo na co zwrócić uwagę.  

Kolejną trudnością, dla niektórych ludzi nie do przeskoczenia, jest przyznanie się do błędu i poniesienie konsekwencji. To bardzo istotne, gdyż dzięki temu lepiej się uczymy i wyciągamy wnioski na przyszłość. 


Ech, dużo tego... A to i tak nie wszystko. Jeśli zainteresował Cię ten temat i chcesz dowiedzieć się więcej, zapisz się na newsletter "Wokół edukacji" - wyślę Ci ten tekst na maila, uzupełniony o kilka dodatkowych informacji, w tym 8 ćwiczeń pomagających kształtować nastawienie na rozwój.


Bibliografia: 

Konrad Bocian, Sukces nie jest doskonały, https://web.swps.pl/strefa-psyche/blog/relacje/17956-sukces-..., dostęp 26.11.2024. 

Carol Dweck, Nowa psychologia sukccesu. Nastawienie na rozwój to gwarancja sukcesu, Wydawnictwo MUZA SA, Warszawa 2021.

Peyton Curley, Nastawienie na rozwój. 55 ćwiczeń dla dzieci w wieku 8-12 lat, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne dla dzieci, Sopot 2023. 

W newsletterze polecam kilka innych źródeł dla osób chcących zgłębić temat.


Copyright © Blog Dla Nauczycieli , Blogger