Spacer w deszczu
Na początku jesieni zwykle ożywa dyskusja o tym, czy i jak często nauczyciel powinien wychodzić z dziećmi na powietrze. Czerwiec to zapewne nie jest pora na takie zmartwienia, ale jedno z moich ostatnich doświadczeń pobudziło refleksję o zabieraniu uczniów na spacer w "niepogodę". Napiszę o nim krótko, gdyż to wprowadzi ważny argument, który chciałabym przytoczyć.
Pewnego ranka wybrałam się na wycieczkę rowerową. Pogoda była niepewna, ale miałam ochotę poruszać się i jednocześnie pobyć trochę sama, więc zaryzykowałam. Po kilku kilometrach zaczął padać deszcz. Byłam już na tyle daleko od domu, że nawet gdybym od razu zawróciła, i tak zdążyłabym porządnie zmoknąć; wobec tego pojechałam dalej. Kilknaście minut później byłam cała mokra, ale deszcz był ciepły, więc nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie - było całkiem przyjemnie: miałam całą drogę dla siebie. Świat stał się wyludniony - jedyni ludzie, którzy mnie mijali, byli szczelnie zamknięci za szybami aut i przyglądali mi się z pożałowaniem. A ja byłam ... szczęśliwa. I to mi było żal, że ludzie chowający się pod dachem nie mogą tego doświadczyć. Nigdy wcześniej tak wyraźnie nie czułam się częścią przyrody. Nie uciekałam przed deszczem, ale rozkoszowałam się szumem wody, jej dotykiem na skórze oraz oddaleniem od cywilizacji.
To doświadczenie uświadomiło mi, dlaczego tak ważne jest zabieranie dzieci na spacer w każdą (prawie każdą) pogodę. Oczywiście, najczęściej podawane argumenty to dotlenienie organizmu oraz wyrobienie prozdrowotnych nawyków. To jest bardzo ważne - powiedziałabym wręcz, że już same te argumenty wystarczą. Jednak równie ważne jest oswajanie dzieci z przyrodą nawet, jeśli nasza szkoła znajduje się w mieście. Deszcz, wiatr i śnieg są elementami świata przyrody i dzieci nie powinny się ich bać. Pogoda nie powinna przeszkadzać w prowadzeniu codziennej aktywności, chyba że są to zjawiska ekstremalne.
Niektórzy nauczyciele podniosą zapewne bunt, że wychodząc z dziećmi na powietrze w deszczu narażamy je na przeziębienie. Na pewno znajdą się też rodzice, którym się taka praktyka nie spodoba. No cóż, jeśli dziecko jest zdrowe, to trochę wody mu nie zaszkodzi. Jeśli jednak rodzice przyprowadzają do szkoły dzieci już przeziębione, nietrudno o chorobę. Poza tym zakładając, że zaczniemy wychodzić z dziećmi na powietrze już we wrześniu, kiedy pogoda jest jeszcze znośna, nasi uczniowie powinni stopniowo się hartować tak, aby za kilka miesięcy 15 minut na mrozie nie stanowiło dla nich zagrożenia. Niech każde dziecko ma w szatni zapasowy zestaw ubrań, a w razie słabej prognozy pogody rodzice zaopatrzą je w kalosze i płaszczyk przeciwdeszczowy. Na początku roku szkolnego szczerze porozmawiajmy o tym z rodzicami, przedstawmy im swoje argumenty. Z doświadczenia wiem, że niektórzy rodzice będą wdzięczni za takie podejście, gdyż sami wracają do domu późno i nie mają już czasu, aby wyjść z dzieckiem na spacer.
Aby wyjście na powietrze stało się dla uczniów przyjemnością, powinno mieć cel. Czasami niech to będzie po prostu ruch, zabawa na placu zabaw czy gra zespołowa. Przy słabej pogodzie jednak ograniczymy się raczej do spaceru. Na spacerze, bez względu na pogodę, spróbujmy coś razem zrobić:
- skupmy się na jakimś elemencie przyrody - niech dzieci obserwują go uważnie, a po powrocie do szkoły namalują; np. Czym sosna różni się od świerku? Jak ją namalować? Albo: Jak wygląda świat odbity w kałuży?
- pobawmy się w detektywów i spóbujmy rozwiązać jakąś zagadkę, np. Dlaczego na ulicy leżą łupinki orzechów, chociaż w pobliżu nie rośnie żaden orzech włoski?
- zabieżmy ze sobą kartki i ołówki i wynotujmy (wypiszmy / narysujmy) wszystkie zaobserwowane ptaki. Jeśli nie znamy ich nazw, możemy po powrocie do szkoły poszukać ich w atlasie ptaków.
- pozbierajmy razem materiał przyrodniczy, który potem wykorzystamy do pracy plastycznej lub technicznej.
- namalujmy świat skąpany we mgle.
- możemy kilka razy udać się w to samo miejsce i narysować, jak wygląda w różnych warunkach pogodowych oraz o różnych porach roku.
- możemy ułożyć różne kształty z patyków / szyszek / kamieni itp.
- możemy poznawać różne rośliny - na każdym spacerze jedną. Dzięki temu w ciągu tygodnia dzieci poznają nazwy 5 różnych roślin i na pewno zapamiętają je lepiej, niż gdyby uczyły się z podręcznika.
- możemy pobawić się w zabawę: "Kto pierwszy zauważy...".
- możemy pobawić się w grę "O czym myślę?" (1 dziecko wybiera przedmiot, który znajduje się w zasięgu wzroku, a reszta zadaje mu pytania zamknięte i próbuje odgadnąć, co to za przedmiot).
- jeśli w pobliżu znajduje się park lub las możemy udawać, że jesteśmy jego strażnikami i regularnie chodzić tam, aby sprawdzić, czy coś się zmieniło lub czy nie ma tam śmieci.
Po kilku tygodniach regularnych spacerów zapewne dzieci same zaczną proponować aktywności, które znają z własnych wypadów rodzinnych. Przy dobrych chęciach i pozytywnym nastawieniu raczej nie powinniśmy narzekać na nudę.
Pewnego ranka wybrałam się na wycieczkę rowerową. Pogoda była niepewna, ale miałam ochotę poruszać się i jednocześnie pobyć trochę sama, więc zaryzykowałam. Po kilku kilometrach zaczął padać deszcz. Byłam już na tyle daleko od domu, że nawet gdybym od razu zawróciła, i tak zdążyłabym porządnie zmoknąć; wobec tego pojechałam dalej. Kilknaście minut później byłam cała mokra, ale deszcz był ciepły, więc nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie - było całkiem przyjemnie: miałam całą drogę dla siebie. Świat stał się wyludniony - jedyni ludzie, którzy mnie mijali, byli szczelnie zamknięci za szybami aut i przyglądali mi się z pożałowaniem. A ja byłam ... szczęśliwa. I to mi było żal, że ludzie chowający się pod dachem nie mogą tego doświadczyć. Nigdy wcześniej tak wyraźnie nie czułam się częścią przyrody. Nie uciekałam przed deszczem, ale rozkoszowałam się szumem wody, jej dotykiem na skórze oraz oddaleniem od cywilizacji.
To doświadczenie uświadomiło mi, dlaczego tak ważne jest zabieranie dzieci na spacer w każdą (prawie każdą) pogodę. Oczywiście, najczęściej podawane argumenty to dotlenienie organizmu oraz wyrobienie prozdrowotnych nawyków. To jest bardzo ważne - powiedziałabym wręcz, że już same te argumenty wystarczą. Jednak równie ważne jest oswajanie dzieci z przyrodą nawet, jeśli nasza szkoła znajduje się w mieście. Deszcz, wiatr i śnieg są elementami świata przyrody i dzieci nie powinny się ich bać. Pogoda nie powinna przeszkadzać w prowadzeniu codziennej aktywności, chyba że są to zjawiska ekstremalne.
Niektórzy nauczyciele podniosą zapewne bunt, że wychodząc z dziećmi na powietrze w deszczu narażamy je na przeziębienie. Na pewno znajdą się też rodzice, którym się taka praktyka nie spodoba. No cóż, jeśli dziecko jest zdrowe, to trochę wody mu nie zaszkodzi. Jeśli jednak rodzice przyprowadzają do szkoły dzieci już przeziębione, nietrudno o chorobę. Poza tym zakładając, że zaczniemy wychodzić z dziećmi na powietrze już we wrześniu, kiedy pogoda jest jeszcze znośna, nasi uczniowie powinni stopniowo się hartować tak, aby za kilka miesięcy 15 minut na mrozie nie stanowiło dla nich zagrożenia. Niech każde dziecko ma w szatni zapasowy zestaw ubrań, a w razie słabej prognozy pogody rodzice zaopatrzą je w kalosze i płaszczyk przeciwdeszczowy. Na początku roku szkolnego szczerze porozmawiajmy o tym z rodzicami, przedstawmy im swoje argumenty. Z doświadczenia wiem, że niektórzy rodzice będą wdzięczni za takie podejście, gdyż sami wracają do domu późno i nie mają już czasu, aby wyjść z dzieckiem na spacer.
Aby wyjście na powietrze stało się dla uczniów przyjemnością, powinno mieć cel. Czasami niech to będzie po prostu ruch, zabawa na placu zabaw czy gra zespołowa. Przy słabej pogodzie jednak ograniczymy się raczej do spaceru. Na spacerze, bez względu na pogodę, spróbujmy coś razem zrobić:
- skupmy się na jakimś elemencie przyrody - niech dzieci obserwują go uważnie, a po powrocie do szkoły namalują; np. Czym sosna różni się od świerku? Jak ją namalować? Albo: Jak wygląda świat odbity w kałuży?
- pobawmy się w detektywów i spóbujmy rozwiązać jakąś zagadkę, np. Dlaczego na ulicy leżą łupinki orzechów, chociaż w pobliżu nie rośnie żaden orzech włoski?
- zabieżmy ze sobą kartki i ołówki i wynotujmy (wypiszmy / narysujmy) wszystkie zaobserwowane ptaki. Jeśli nie znamy ich nazw, możemy po powrocie do szkoły poszukać ich w atlasie ptaków.
- pozbierajmy razem materiał przyrodniczy, który potem wykorzystamy do pracy plastycznej lub technicznej.
- namalujmy świat skąpany we mgle.
- możemy kilka razy udać się w to samo miejsce i narysować, jak wygląda w różnych warunkach pogodowych oraz o różnych porach roku.
- możemy ułożyć różne kształty z patyków / szyszek / kamieni itp.
- możemy poznawać różne rośliny - na każdym spacerze jedną. Dzięki temu w ciągu tygodnia dzieci poznają nazwy 5 różnych roślin i na pewno zapamiętają je lepiej, niż gdyby uczyły się z podręcznika.
- możemy pobawić się w zabawę: "Kto pierwszy zauważy...".
- możemy pobawić się w grę "O czym myślę?" (1 dziecko wybiera przedmiot, który znajduje się w zasięgu wzroku, a reszta zadaje mu pytania zamknięte i próbuje odgadnąć, co to za przedmiot).
- jeśli w pobliżu znajduje się park lub las możemy udawać, że jesteśmy jego strażnikami i regularnie chodzić tam, aby sprawdzić, czy coś się zmieniło lub czy nie ma tam śmieci.
Po kilku tygodniach regularnych spacerów zapewne dzieci same zaczną proponować aktywności, które znają z własnych wypadów rodzinnych. Przy dobrych chęciach i pozytywnym nastawieniu raczej nie powinniśmy narzekać na nudę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz