Po co (się) tego uczę?

Coraz więcej mówi się o kulturze błędu. Na szczęście. Dobrze byłoby zacząć rozmawiać też o kulturze celu. Często mam możliwość zobaczyć efekty pracy różnych uczniów i nauczycieli - piękne i kolorowe prace plastyczne, prezentacje, plakaty itp. A jednak nie zawsze potrafię powiedzieć, czemu ta praca służy? Jaką nową wiedzę lub umiejętności rozwija? Jaki cel miał nauczyciel, proponując tę pracę uczniom? Czy nie chodziło tylko o efekt "wow"?


Odkąd poznałam ocenianie kształtujące każde moje działanie - nie tylko edukacyjne - zaczynam od celu. Patrzę na program nauczania i zastanawiam się, po co moi uczniowie powinni dane zagadnienie znać/rozumieć? I w dodatku jak im to wytłumaczyć? Sformułowanie celu językiem ucznia jest dla mnie najtrudniejszym elementem całego procesu. Przecież większość uczniów nie czuje potrzeby, żeby znać formę czasownika w czasie past simple, ale może przydać im się umiejętność opowiadania tego, co robili w ostatni weekend. Metajęzyk dobrze znany nauczycielom muszę więc przełożyć na konkretne wykorzystanie i to takie, które pasuje do wieku uczniów. Nie zawsze jest to możliwe. Czasami konkretną wiedzę przedmiotową muszę "ukryć" w zadaniu, które dla ucznia ma inny cel. Jak wytłumaczyć językiem ucznia cel nauki ortografii? Wiekszości z nich prawdopodobnie nie zależy na poprawności pisanego tekstu, zwłaszcza, że najczęściej piszą w edytorze tekstu, który poprawia błędy za nich...

Mam wrażenie, że nacisk na realizację podstawy programowej sprawia, że niektórzy nauczyciele ślepo omawiają poszczególne zagadnienia, nie zastanawiając się nawet, jaki jest tego sens. Jeszcze gorzej, jeśli wyszukują w sieci gotowe karty pracy i dają je swoim uczniom bez głębszej refleksji nad celem. Każda aktywność czemuś służy, aby ją dobrze zaplanować musimy wiedzieć, czego potrzebują nasi uczniowie i jak dostosować do nich zadanie. 

Łatwo to pokazać na wybranym zadaniu, np. mapa Polski przygotowywana często z okazji Święta Niepodległości. Jeśli moim celem jest to, aby uczniowie/przedszkolaki zapamiętały barwy narodowe oraz ogólny zarys granic Polski, wystarczy dać im kontury mapy, aby pomalowały górną część na biało, a dolną na czerwono. Jeśli zależy mi, aby uczniowie ćwiczyli motorykę małą, zamiast malowania mogą wykleić zarys granic Polski odrywanymi kawałkami papieru białego i czerwonego albo kulkami z bibuły. Jeśli chcę, aby rozwijali swoją kreatywność, mogę dać im białą kartkę z konturami Polski i poprosić, aby wypełnili tę mapę według własnego pomysłu. Gdy chcę nauczyć ich ukształtowania terenu ojczyzny, możemy zrobić pracę przestrzenną, w której na dole mapy przykleimy zgniecione na kształt gór kartki czerwone oraz na kształt wzgórz kartki pomarańczowe i żółte, większość będzie zielonymi nizinami, a rzeki i największe jeziora to wycięte w odpowiedni kształt kartki niebieskie. Ukształtowania terenu Polski można się też nauczyć budując mapę z klocków, zwłaszcza korbo. Jeśli chciałabym, aby moi uczniowie zapamiętali typowo polskie produkty, najpierw poszukamy razem informacji na temat rzeczy, które postrzegane są jako typowo polskie, a potem wymyślimy, jak je umieścić na mapie - plastelina, rysunki, wycinki z gazet itp. Jeśli zaś chcę, aby moi uczniowie nauczyli się powielać rysunki za pomocą różnych przyborów, sami odbiją kształt granic Polski z otrzymanego wzorca poprzez kalkę, a potem pokolorują go wykorzystując stemple wykonane z korka lub ziemniaka. Pozornie jedno zadanie - wykonanie mapy Polski, ale w zależności od celu, będzie zupełnie inaczej zrealizowane.

Uważam, że planując lekcję powinniśmy zaczynać od celu - co mają uczniowie z tej lekcji wynieść (nie zawsze jest to wiedza, czasami umiejętności, innym razem utrwalenie wcześniej zdobytej wiedzy). Cel jest nierozerwalnie połączony z diagnozą potrzeb uczniów - wiem, czego moi uczniowie potrzebują i kolejna lekcja jest odpowiedzią na ich potrzeby (edukacyjne lub wychowawcze). Do wyznaczonego celu przygotowuję zadania w odpowiedniej kolejności tak, aby uczniowie najpierw zrozumieli nowe zagadnienie, a potem mogli je przećwiczyć. W ten sposób wiem, że uczniowie się rozwijają, a nie tylko wypełniają kolejne karty pracy, które wydawały się nauczycielowi "ciekawe". 

Nie twierdzę, że jest to łatwe. Pracuję tak od wielu lat i nadal się uczę, wciąż popełniam błędy, a jednak nie potrafię już inaczej. W ten sposób nie da się bazować na podręczniku i materiałach ćwiczeniowych - można je wykorzystać, ale raczej nie po kolei tak, jak zaplanował to autor (on miał zupełnie inne cele). Prawdopodobnie okaże się też, że wiele zadań zawartych w ćwiczeniach jest niepotrzebnych - szkoda tracić na nie energię uczniów, lepiej zrobić w tym czasie coś bardziej sensownego. Szybko dochodzi się też do wniosku, że "mniej znaczy więcej", czyli nie trzeba planować 10 różnych zadań na 1 lekcję, czasami wystarczą 2 lub 3, a nawet jedno rozbudowane zadanie.  

Takie podejście sprawia, że uczniowie uczą się skuteczniej - nie tracimy czasu na niepotrzebne aktywności, świadomie dążymy do celu. Jeszcze lepiej, jeśli włączamy w planowanie lekcji uczniów: możemy wyjaśnić im cel i razem ustalić, jak go osiągnąć. Być może nie od razu nauczą się dobierać zadania do podanego celu, ale z czasem zaczną rozumieć, jak to działa i współtworzyć z nami kryteria sukcesu - co trzeba zrobić, aby osiągnąć cel. Dzięki temu staną się współodpowiedzialni za swój proces uczenia się, a ich nauka będzie bardziej efektywna. Korzyścią dla nauczyciela (oprócz lepszych osiągnięć uczniów) jest satysfakcja: "sam planuję moje lekcje, wiem, po co to robię i znacząco przyczyniam się do osiągnięć moich uczniów". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Blog Dla Nauczycieli , Blogger