Szkoła bohaterek i bohaterów, czyli jak radzić sobie z życiem

Chciałabym napisać, że książkę Przemka Staronia "Szkoła bohaterów i bohaterek, czyli jak radzić sobie z życiem" pochłonęłam jednym tchem, ale to nie byłoby prawdą. Czytałam ją kawałkami, zatrzymując się, aby przetrawić wiedzę i pogodzić się z nową świadomością. Chociaż, czy na pewno nową? Przemek pisze o rzeczach bliskich każdemu człowiekowi. Mnie również one dotyczą. Mam wrażenie, że ta książka opisuje słowami to, co czułam od dawna, ale nie umiałam opisać. 


Każdy rozdział książki opiera się na scenie z wybranego filmu. Za pomocą bohaterów filmu autor opisuje wewnętrzne rozterki, które przeżywa wielu ludzi, zwłaszcza młodych, dorastających, szukających własnej drogi. Przemek próbuje odpowiedzieć na pytania typu: Czy to źle być smutnym? Czy sukces uszczęśliwia? Czy warto się zakochiwać? I wiele innych. Czy mu się to udaje? 

Wiele fragmentów książki tak trafnie opisuje wątpliwości, które dręczą ludzi, że czasami czytelnik ma wrażenie, że tekst jest skierowany bezpośrednio do niego. Są zdania, po których trzeba się zatrzymać, przemyśleć, przetrawić. Jest też wiele wartościowych cytatów, które aż chce się zapisać (i to nie tylko moje pragnienie - mam książkę z biblioteki, jakiś poprzedni czytelnik podkreślił w niej wiele zdań - nie zawsze tych, które ja bym chciała wyróżnić). Z pewnością książka do mnie trafiła. 

A jednak mam wrażenie, że nie do każdego trafi w takim samym stopniu. Otóż, autor wielokrotnie powtarza, że trzeba żyć w zgodzie z sobą samym - trzeba poznać własne pragnienia, uczucia, nauczyć się wyrażać emocje, pogodzić się z przeszłością itd. Ja to w dużej mierze zrobiłam i dlatego rozumiem przesłanie. Nie mam jednak pewności, czy ten tekst pomoże osobie będącej na początku drogi do poznania siebie, ani tym bardziej komuś, kto nawet nie próbuje tego robić. Czy słowa, jakkolwiek piękne by nie były, są w stanie zmienić myślenie odbiorcy? Przemek Staroń twierdzi, że tak - sam przyznaje, że w wielu momentach życia słowa jego znajomych zmieniły jego myślenie. Ja jednak jestem ulepiona z innej gliny - muszę do wszystkiego dojść sama. Przeczytane lub usłyszane słowa mogą wywołać moją refleksję, ale nie zmienią mojego myślenia z dnia na dzień. 

Mimo to uważam, że warto przeczytać tę książkę, gdyż ona prowokuje refleksję, a to już jest pierwszy krok do zmiany - zastanowienie się nad tym, co robię dobrze, co powinnam zmienić, jak mogę to zmienić... Bez tego nie da się pójść dalej. Jako nauczyciel widzę, że powinnam częściej rozmawiać z uczniami o emocjach, gdyż robię to zdecydowanie zbyt rzadko. Dziękuję, Przemku, za uświadomienie mi tego. Nie każdy ma to szczęście wychowywać się w rodzinie, w której rozmawia się o emocjach i uczy się dzieci odpowiednio je wyrażać. Tym musi zajmować się szkoła. I bynajmniej nie chodzi tu tylko o zajęcia, na których dzieci uczą się rozpoznawać i nazywać emocje. Trzeba pójść dalej - pokazać uczniom, jak odkryć to, co te emocje wywołuje. Wyładowanie złości pomaga chwilowo, ale nie rozwiązuje problemu. Każdy, również nasz uczeń, powinien znać sposoby dotarcia do źródła emocji. Wiem z doświadczenia, że tego się w szkołach nie uczy...

Wpis podsumuję cytatem, który bardzo do mnie przemawia:

"Wybór czai się wszędzie. Czai się w związkach: czy wyrzucę, czy naprawię. Czai się w najnudniejszej lekcji świata: czy będę marudził, jak beznadziejne mam życie, że muszę chodzić do szkoły, czy zacznę robić sketchnotki i notując lekcję, będę dobrze się bawić. [...] Czai się w interpretacji zdarzeń: czy szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna?"

Czy zawsze masz jakiś wybór?

"Rzeczywistości być może nie zmienisz. Ale na swój stosunek do niej, swoją interpretację - możesz jak najbardziej wpłynąć".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Blog Dla Nauczycieli , Blogger