Bańka informacyjna, albo inaczej bańka filtrująca, to już zbyt wąskie określenie na to, co obecnie się dzieje, przynajmniej w świecie edukacji. Powinniśmy rozszerzyć to pojęcie na bańkę ludzką, bańkę konferencyjną, bańkę blogową itd. Algorytmy prześwietlają nas na wylot, sami im w tym zresztą pomagamy, zgadzając się na pliki cookies i ciągle kręcąc się wokół tych samych tematów. Czy to ułatwia życie, czy przeszkadza?
Odpowiedź nie jest łatwa, bo zależy od tego, z jakiego miejsca na to pytanie odpowiadamy. Będąc w samym środku bańki możemy nie dostrzegać tego, co dzieje się poza nią. Z jednej strony bańki są wygodne. Mamy tam pewnych znajomych - wiemy, że nie będą pisać złośliwych komentarzy pod naszymi postami; że przyklasną na każde zdjęcie, które im pokażemy. W bańce dostajemy też informacje, które nas interesują i wszyscy myślą podobnie. Czujemy się tam bezpiecznie, to jest nasz świat.
Z drugiej strony łatwo ulec złudzeniu, że świat dzieli się na: "moja bańka" i "reszta". To bardzo niebezpieczne, gdyż prowadzi do polaryzacji. Poza tym w bańce dochodzi czasami do absurdów - w jej wnętrzu jesteśmy poddawani presji, żeby myśleć tak samo. Znajoma organizuje konferencję, więc muszę na niej być, bo przecież wszyscy tam będą! Nieważne, czy ta konferencja faktycznie mnie interesuje, czy wyniosę z niej coś nowego. Jadę, bo jadą wszyscy. Kolega nagrywa podcast albo webinar, więc ograniczam czas spędzony z rodziną, no bo jak mogę go nie wysłuchać czy nie obejrzeć!? Wszyscy tylko o tym dyskutują, mam FOMO*, więc po prostu muszę. To błędne koło, bo na tej konferencji czy webinarze pojawiają się głównie ci, którzy ciągle uczestniczą w takich wydarzeniach, większość już słyszeli i zbierają mało inspiracji. Gotujemy się we własnym sosie, chociaż chcielibyśmy, aby nasze potrawy jedli ludzie, którzy faktycznie zainspirują się i zmienią coś w swojej pracy.
Muszę. Powinnam. Nie wypada.
W ten sposób dokładamy sobie obciążenia w i tak już ogromnie przeciążonym życiu nauczycielskim.
A co, jeśli zamiast poświęcać weekend na kolejną konferencję odpocznę i zadbam o mój dobrostan?
A co, jeśli to właśnie bańka sprawia, że omijamy coś ważnego? Że patrzymy na dane zagadnienie z jednej strony, nie widząc szerszego kontekstu?
Od jakiegoś czasu bardzo się staram wychodzić poza bańkę. Obserwuję na facebooku i na LinedIn ludzi, których moi znajomi nie mają w kontaktach; którzy piszą o edukacji z innej strony i w inny sposób, np. coache lub trenerki, dziennikarze i reporterki, badaczki i eksperci z interesujących mnie dziedzin. Rozmawiam z wieloma ludźmi i zbieram pomysły do wyszukiwania informacji na tematy, które do tej pory nie leżały w obszarze moich zainetersowań. To pozwala mi zapewnić zróżnicowaną dietę dla algorytmów. Korzystam też z portali obcojęzycznych - głównie angielskich i niemieckich, bo tych nie muszę tłumaczyć, ale przecież AI pomaga przetłumaczyć każdy tekst. Poza tym od czasu do czasu jeżdżę do czytelni biblioteki miejskiej i przeglądam różne czasopisma, nawet te, z których ogólnym przekazem się nie zgadzam.
Takie aktywności pozwalają mi spojrzeć nieco szerzej, chociaż wiem, że bańka nadal mnie trzyma. Zresztą, nie do końca chcę z niej wychodzić, ona ma jednak swoje plusy. Rozumiem, że każdy ma inne potrzeby dlatego nie twierdzę, że każdy ma postępować tak, jak ja. Warto jednak być świadomym, czy zamykamy się w bańce z własnej woli, czy z klapkami na oczach podążamy za tłumem.
* Fear of Missing Out - obawa przed tym, że coś ważnego nas ominie.
Trzeba dbać o to by z tej bańki świadomie wychodzić. Mi najbardziej pomagają w tym rozmowy offline, polecenia, inspiracje. W sieci i pod okiem algorytmu to znacznie trudniejsze.
OdpowiedzUsuńTo prawda, rozmowy offline są wspaniałe pod wieloma względami
Usuń