List do motywacji

Droga Motywacjo!

Piszę do Ciebie, bo za Tobą tęsknię. Kiedy ze mną byłaś, życie miało więcej kolorów, miałam energię i ochotę, aby codziennie podejmować nowe wyzwania, a w przyszłość patrzyłam z ciekawością. Teraz, kiedy mnie opuściłaś, każdy dzień wygląda prawie tak samo - w szkole robię, co mi każą i odliczam godziny do popołudnia, kiedy będę mogła robić to, co naprawdę lubię. 

Dlaczego odeszłaś? Tak dobrze mi było z Tobą...


Pamiętasz, jak w pierwszej klasie biegłyśmy razem na lekcje zastanawiając się, co się dzisiaj wydarzy? Ciągle były jakieś wycieczki, przedstawienia, pokazy, lekcje z gośćmi, śpiewaliśmy piosenki, dużo się ruszaliśmy, obchodziliśmy różne święta nietypowe, którym towarzyszyły niecodzienne aktywności. Każdego dnia zdobywałam nową wiedzę, którą mogłam zaraz wykorzystać: poznawałam nowe litery, dzięki czemu czytałam coraz dłuższe teksty. Mogłam też robić z mamą listę zakupów. Pamiętasz, jak po kryjomu dopisywałam do listy cukierki? Najpierw pisałam je z błędem i mama od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Ale potem uczyłam się ortografii, a moje litery nabierały ładnych kształtów. Raz nawet mama nie kapnęła się, że to ja dopisałam "czekolada" i kupiła aż 2 tabliczki! 

Z tatą lubiłam liczyć. Kiedy graliśmy w karty, to ja podliczałam punkty. Najpierw myliłam się, ale na lekcjach rozwiązywaliśmy dużo zadań, więc popełniałam coraz mniej błędów. Na rodzinnych spacerach lubiłam oglądać rośliny i wypatrywać zwierzęta, żeby sprawdzić, czy rozpoznam te, o których mówiła nam pani. W drugiej klasie robiliśmy makietę łąki. Ależ to było super! Musieliśmy najpierw poszukać informacji w podręczniku, obserwować łąki wokół szkoły i domu, a potem wycinaliśmy z tektury, lepiliśmy z plasteliny i kleiliśmy. Makieta nie była doskonała, niektóre elementy były nierówne, gdzieniegdzie wystawał klej. Ale to była NASZA praca. Pani nas chwaliła: że świetnie się dogadywaliśmy w zespole, że dobrze dobraliśmy rośliny i zwierzęta, że udało nam się skończyć pracę na czas. Ale byliśmy dumni!

Najciekawiej było, kiedy w szkole realizowaliśmy projekty. Mogliśmy wtedy działać według własnego pomysłu. Pani nam pomagała, czasami dawała wskazówki, ale to my testowaliśmy różne rozwiązania. I nawet błędy były przydatne, bo dzięki nim mogliśmy udoskonalić nasz pomysł i nie dostawaliśmy za nie złej oceny (chociaż czasami nieźle się w grupie pokłóciliśmy...). Ty czuwałaś nade mną i dodawałaś mi sił nawet wtedy, kiedy mieliśmy lekcje popołudniu. Te rozwiązania czasami śniły mi się po nocach, dlatego rano nie mogłam się doczekać się, żeby pójść do szkoły i zacząć działać. 

A pamiętasz przerwy? Bawiliśmy się całą grupą w chowanego w szkole. Chociaż w trzeciej klasie niektórzy woleli siąść pod ścianą i czytać książkę. Wtedy czasami się wkurzałam, że ktoś nie chce się ze mną pobawić, ale teraz doceniam tę naszą różnorodność. Zresztą, różne umiejętności i zdolności przydawały się przy pracy w grupie - każdy mógł wnieść coś innego. Dużo się uczyliśmy od siebie nawzajem. To były piękne czasy. 

Kiedy odeszłaś, zrobiło się smutno i nudno. W zasadzie to nie wiem, co wydarzyło się najpierw: zmieniła się szkoła czy Ty odeszłaś. A może to ja się zmieniłam? 

Teraz na lekcjach dużo słuchamy nauczycieli i czytamy teksty w podręczniku. Strasznie trudno jest tak skupiać się przez 45 minut na słuchaniu lub czytaniu bez żadnej przerwy. No i jest nudno - uczymy się o takich mało przydatnych rzeczach. Po co mi te wszystkie daty, nazwiska, wzory i definicje? Jakoś nie widzę, jak mogę to wykorzystać w codziennym życiu. Czasami słyszę, że osoba wykształcona musi pewne rzeczy wiedzieć. I co z tego, jak zaraz po klasówce wszystko zapomnę, bo będę musiała uczyć się kolejnej partii materiału? 

Bez Ciebie ciągle mam poczucie porażki. Staram się, naprawdę dużo się uczę, a i tak często dostaję słabsze oceny, bo pomyliły mi się pojęcia albo moja odpowiedź była "niewyczerpująca". To może lepiej w ogóle się nie starać i mieć więcej czasu na to, co sprawia mi przyjemność? Wiesz, bardzo lubię szyć. Moja babcia ma starą maszynę do szycia. Oglądam różne profile modowe i projektuję ubrania. A potem idę do babci i próbuję uszyć to, co zaprojektowałam. Na razie nie wychodzi mi to na tyle dobrze, żebym mogła chodzić w tych ubraniach na co dzień. Ale idzie mi już coraz lepiej. W szkole nikt o tym nie wie, bo po co? Zresztą nikt nie pyta, co lubię robić. Ich interesuje tylko to, czy się nauczyłam z ostatniej lekcji. 

W szkole w ogóle rzadko kiedy mogę powiedzieć, co naprawdę myślę. Pamiętam, jak na początku czwartej klasy wszyscy powtarzali mi: "Teraz będziesz mieć wielu nauczycieli, a każdy ma inne wymagania. Musisz zapamiętać, co wolno na którym przedmiocie." Nie rozumiem, dlaczego to my mamy się dostosowywać? Przecież nie zmienię swojego mózgu - mi w nauce pomagają rysunki i sketchnotki, a te robimy rzadko, bo nauczyciele wolą notatki tekstowe. To nie fair!

Ogólnie czuję, że każdego dnia wykonuję bardzo ciężką pracę, której nie lubię. W szkole spędzam kilka godzin, a potem jeszcze odrabiam pracę domową i uczę się mało interesujących rzeczy. Nie zawsze mam czas na szycie. Nauczyciele oczekują, że będę dostawać 5 lub 6, więc kiedy mi się to uda, nawet mnie nie chwalą - bo wreszcie osiągnęłam to, co powinnam. Ale kiedy dostanę 1 albo 2 jest zupełnie inaczej. Nie boję się samej oceny, tylko reakcji dorosłych - nauczycieli i rodziców. Czasami krzyczą, ale najgorzej jest, kiedy obarczają mnie winą za to, że jest im przykro; kiedy mówią, że ich zawiodłam... Te oceny nie są dla mnie. Nic w szkole nie jest dla mnie. 

Tylko na plastyce jest inaczej - tam uczymy się różnych technik malarskich, a potem wykorzystujemy je po swojemu. I pan zawsze docenia nasze starania. Ostatnio robiliśmy kolaż i pan powiedział, że moja praca ma bardzo czytelny przekaz i że mój dobór elementów przełamuje stereotypy. Normalnie czułam, jak unosze się nad ziemią! Wiesz jaką pracę zrobiłam? Ustawiłam modelki na wybiegu, tylko że wszystkie były oversize i miały kubistyczne twarze - jak na obrazach Picassa. 

Tęsknię za Tobą. Co mogę zrobić, abyś wróciła? 

Kiedyś wychowawca zorganizował dla nas "Motywujące warsztaty". Do szkoły przyjechał jakiś pan, który napisał książkę o motywacji. Mówił nam, że mamy rano uśmiechać się do siebie w lustrze i mówić sobie miłe rzeczy. Że mamy sobie organizować pracę tak, żeby wszystko nam sprawnie szło. I że mamy świętować nawet drobne sukcesy. To wszystko tak pięknie brzmiało. Ze spotkania wyszłam pełna energii. Wtedy pomyślałam, że wróciłaś. I nawet próbowałam robić to, o czym nam mówiono na warsztatach. Rano powtarzałam do lustra: "Uśmiechnij się! Jesteś piękna! Jesteś zdolna! Masz potencjał". A potem na drugiej lekcji usłyszałam od nauczyciela matematyki, że to zadanie jest bardzo łatwe i na pewno damy radę je rozwiązać. Ale ja nie dałam rady. Więc chyba jednak nie jestem zdolna... I co z tego, że na basenie wreszcie przepłynęłam kraulem 4 długości? Byłam z siebie dumna. Pomyślałam, że jest okazja do świętowania, ale w domu mama uznała, że jutro mam klasówkę z biologii i świętowanie muszę odłożyć na weekend... Czar prysł. Zrozumiałam, że jednak nie wróciłaś. Dlatego piszę do Ciebie list. 

                                                                                                                Marta


Droga Marto!

Dziękuję za Twój list. Bardzo zmartwiły mnie Twoje problemy. Chciałabym Ci pomóc, ale na razie nie mogę. Abym wróciła, muszą być spełnione pewne warunki - inaczej nie działam prawidłowo. I nie pomogą w tym motywujące warsztaty, nawet powtarzane kilkakrotnie. Tu chodzi o codzienne warunki takie, jak słowa, które słyszysz; czynności, które wykonujesz; emocje, które odczuwasz. 

Po pierwsze, musisz widzieć sens w tym, co robisz. Abyś chętnie się uczyła powinnaś rozumieć, dlaczego akurat tę wiedzę masz zdobyć i jak możesz ją wykorzystać w życiu. Na lekcjach powinnaś rozwiązywać realne problemy, a nie tylko "wkuwać" teorię. 

Po drugie, inni powinni Cię słuchać. Masz dużo ciekawych doświadczeń i umiejętności, które mogą wnieść wiele wartości w pracę całej klasy, a nawet szkoły. Cieszę się, że masz zainteresowania i to bardzo praktyczne. Byłoby cudownie, gdybyś mogła projektować w szkole, na lekcjach - może nie zawsze ubrania, ale projektowanie przydaje się w wielu sytuacjach. Wtedy czułabyś się potrzebna i miała satysfakcję z tego, co robisz. A ja bardzo przyjaźnię się z satysfakcją. I nieważne, że jedne przedmioty idą Ci lepiej niż inne - każdy ma mocne i słabe strony. Ważne, żebyś znała siebie i mogła uczyć się tak, jak Tobie pasuje. 

Po trzecie, reaguję na pochwały, a nie kary. Pojawię się, kiedy będziesz częściej słyszała, co zrobiłaś dobrze, a zamiast kary za błąd (np. w postaci złej oceny) pojawi się refleksja nad tym, dlaczego popełniłaś ten błąd i co możesz zrobić lepiej, aby następnym razem go uniknąć. No i kiedy będziesz mogła ten błąd naprawić, bo on wtedy właśnie nabiera sensu.

Po czwarte, do życia potrzebuję przyjemnej atmosfery i dobrych relacji. Kiedy będziesz czuła się w szkole dobrze, kiedy będziesz miło spędzała tam czas i czuła się lubiana i szanowana, będę łatwiej dostępna. Co prawda czasami pojawiam się w momentach rywalizacji, ale wtedy znikam od razu, kiedy zawody zostaną rozstrzygnięte. Rywalizacja to dla mnie tylko krótka wycieczka, a nie przeprowadzka na stałe. 

Po piąte, moim przyjacielem jest współodpowiedzialność. Nie "odpowiedzialność", bo ona bywa dwulicowa - czasami jest nadmiernie wykorzystywana, ludzie są nią obarczani bez ich zgody. Ale kiedy poczujesz się współodpowiedzialna za to, co dzieje się w klasie i w szkole, kiedy poczujesz, że masz wpływ na swoje życie i na otoczenie, z chęcią do Ciebie wrócę. 

Po ... nie wiem które (matematyka nigdy nie była moją mocną stroną), nauka to przywilej, a nie obowiązek. Skoro tyle godzin spędzasz w szkole, niech będzie to czas tak produktywny, żebyś nie musiała już uczyć się w domu. Czas wolny to czas na rozwijanie pasji, pogłębianie więzi z rodziną i przyjaciółmi, poszukiwanie siebie i układanie sobie w głowie wszystkiego tego, co się wyniosło ze szkoły - nie tylko w sensie wiedzy, ale też relacji, emocji i wszelkich innych doświadczeń. Bez tego życie traci kolory. I mnie. 

Marto, życzę Ci powodzenia, abyś trafiła na mądrych dorosłych, którzy stworzą warunki do istnienia dla mnie. I dla Ciebie do zaspokajania Twoich potrzeb i bycia szczęśliwą - bo to właściwie te same warunki. 

Póki co pozdrawiam Cię serdecznie i czekam. 

                                                                                                                Motywacja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Blog Dla Nauczycieli , Blogger