List do motywacji

List do motywacji

Droga Motywacjo!

Piszę do Ciebie, bo za Tobą tęsknię. Kiedy ze mną byłaś, życie miało więcej kolorów, miałam energię i ochotę, aby codziennie podejmować nowe wyzwania, a w przyszłość patrzyłam z ciekawością. Teraz, kiedy mnie opuściłaś, każdy dzień wygląda prawie tak samo - w szkole robię, co mi każą i odliczam godziny do popołudnia, kiedy będę mogła robić to, co naprawdę lubię. 

Dlaczego odeszłaś? Tak dobrze mi było z Tobą...


Pamiętasz, jak w pierwszej klasie biegłyśmy razem na lekcje zastanawiając się, co się dzisiaj wydarzy? Ciągle były jakieś wycieczki, przedstawienia, pokazy, lekcje z gośćmi, śpiewaliśmy piosenki, dużo się ruszaliśmy, obchodziliśmy różne święta nietypowe, którym towarzyszyły niecodzienne aktywności. Każdego dnia zdobywałam nową wiedzę, którą mogłam zaraz wykorzystać: poznawałam nowe litery, dzięki czemu czytałam coraz dłuższe teksty. Mogłam też robić z mamą listę zakupów. Pamiętasz, jak po kryjomu dopisywałam do listy cukierki? Najpierw pisałam je z błędem i mama od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Ale potem uczyłam się ortografii, a moje litery nabierały ładnych kształtów. Raz nawet mama nie kapnęła się, że to ja dopisałam "czekolada" i kupiła aż 2 tabliczki! 

Z tatą lubiłam liczyć. Kiedy graliśmy w karty, to ja podliczałam punkty. Najpierw myliłam się, ale na lekcjach rozwiązywaliśmy dużo zadań, więc popełniałam coraz mniej błędów. Na rodzinnych spacerach lubiłam oglądać rośliny i wypatrywać zwierzęta, żeby sprawdzić, czy rozpoznam te, o których mówiła nam pani. W drugiej klasie robiliśmy makietę łąki. Ależ to było super! Musieliśmy najpierw poszukać informacji w podręczniku, obserwować łąki wokół szkoły i domu, a potem wycinaliśmy z tektury, lepiliśmy z plasteliny i kleiliśmy. Makieta nie była doskonała, niektóre elementy były nierówne, gdzieniegdzie wystawał klej. Ale to była NASZA praca. Pani nas chwaliła: że świetnie się dogadywaliśmy w zespole, że dobrze dobraliśmy rośliny i zwierzęta, że udało nam się skończyć pracę na czas. Ale byliśmy dumni!

Najciekawiej było, kiedy w szkole realizowaliśmy projekty. Mogliśmy wtedy działać według własnego pomysłu. Pani nam pomagała, czasami dawała wskazówki, ale to my testowaliśmy różne rozwiązania. I nawet błędy były przydatne, bo dzięki nim mogliśmy udoskonalić nasz pomysł i nie dostawaliśmy za nie złej oceny (chociaż czasami nieźle się w grupie pokłóciliśmy...). Ty czuwałaś nade mną i dodawałaś mi sił nawet wtedy, kiedy mieliśmy lekcje popołudniu. Te rozwiązania czasami śniły mi się po nocach, dlatego rano nie mogłam się doczekać się, żeby pójść do szkoły i zacząć działać. 

A pamiętasz przerwy? Bawiliśmy się całą grupą w chowanego w szkole. Chociaż w trzeciej klasie niektórzy woleli siąść pod ścianą i czytać książkę. Wtedy czasami się wkurzałam, że ktoś nie chce się ze mną pobawić, ale teraz doceniam tę naszą różnorodność. Zresztą, różne umiejętności i zdolności przydawały się przy pracy w grupie - każdy mógł wnieść coś innego. Dużo się uczyliśmy od siebie nawzajem. To były piękne czasy. 

Kiedy odeszłaś, zrobiło się smutno i nudno. W zasadzie to nie wiem, co wydarzyło się najpierw: zmieniła się szkoła czy Ty odeszłaś. A może to ja się zmieniłam? 

Teraz na lekcjach dużo słuchamy nauczycieli i czytamy teksty w podręczniku. Strasznie trudno jest tak skupiać się przez 45 minut na słuchaniu lub czytaniu bez żadnej przerwy. No i jest nudno - uczymy się o takich mało przydatnych rzeczach. Po co mi te wszystkie daty, nazwiska, wzory i definicje? Jakoś nie widzę, jak mogę to wykorzystać w codziennym życiu. Czasami słyszę, że osoba wykształcona musi pewne rzeczy wiedzieć. I co z tego, jak zaraz po klasówce wszystko zapomnę, bo będę musiała uczyć się kolejnej partii materiału? 

Bez Ciebie ciągle mam poczucie porażki. Staram się, naprawdę dużo się uczę, a i tak często dostaję słabsze oceny, bo pomyliły mi się pojęcia albo moja odpowiedź była "niewyczerpująca". To może lepiej w ogóle się nie starać i mieć więcej czasu na to, co sprawia mi przyjemność? Wiesz, bardzo lubię szyć. Moja babcia ma starą maszynę do szycia. Oglądam różne profile modowe i projektuję ubrania. A potem idę do babci i próbuję uszyć to, co zaprojektowałam. Na razie nie wychodzi mi to na tyle dobrze, żebym mogła chodzić w tych ubraniach na co dzień. Ale idzie mi już coraz lepiej. W szkole nikt o tym nie wie, bo po co? Zresztą nikt nie pyta, co lubię robić. Ich interesuje tylko to, czy się nauczyłam z ostatniej lekcji. 

W szkole w ogóle rzadko kiedy mogę powiedzieć, co naprawdę myślę. Pamiętam, jak na początku czwartej klasy wszyscy powtarzali mi: "Teraz będziesz mieć wielu nauczycieli, a każdy ma inne wymagania. Musisz zapamiętać, co wolno na którym przedmiocie." Nie rozumiem, dlaczego to my mamy się dostosowywać? Przecież nie zmienię swojego mózgu - mi w nauce pomagają rysunki i sketchnotki, a te robimy rzadko, bo nauczyciele wolą notatki tekstowe. To nie fair!

Ogólnie czuję, że każdego dnia wykonuję bardzo ciężką pracę, której nie lubię. W szkole spędzam kilka godzin, a potem jeszcze odrabiam pracę domową i uczę się mało interesujących rzeczy. Nie zawsze mam czas na szycie. Nauczyciele oczekują, że będę dostawać 5 lub 6, więc kiedy mi się to uda, nawet mnie nie chwalą - bo wreszcie osiągnęłam to, co powinnam. Ale kiedy dostanę 1 albo 2 jest zupełnie inaczej. Nie boję się samej oceny, tylko reakcji dorosłych - nauczycieli i rodziców. Czasami krzyczą, ale najgorzej jest, kiedy obarczają mnie winą za to, że jest im przykro; kiedy mówią, że ich zawiodłam... Te oceny nie są dla mnie. Nic w szkole nie jest dla mnie. 

Tylko na plastyce jest inaczej - tam uczymy się różnych technik malarskich, a potem wykorzystujemy je po swojemu. I pan zawsze docenia nasze starania. Ostatnio robiliśmy kolaż i pan powiedział, że moja praca ma bardzo czytelny przekaz i że mój dobór elementów przełamuje stereotypy. Normalnie czułam, jak unosze się nad ziemią! Wiesz jaką pracę zrobiłam? Ustawiłam modelki na wybiegu, tylko że wszystkie były oversize i miały kubistyczne twarze - jak na obrazach Picassa. 

Tęsknię za Tobą. Co mogę zrobić, abyś wróciła? 

Kiedyś wychowawca zorganizował dla nas "Motywujące warsztaty". Do szkoły przyjechał jakiś pan, który napisał książkę o motywacji. Mówił nam, że mamy rano uśmiechać się do siebie w lustrze i mówić sobie miłe rzeczy. Że mamy sobie organizować pracę tak, żeby wszystko nam sprawnie szło. I że mamy świętować nawet drobne sukcesy. To wszystko tak pięknie brzmiało. Ze spotkania wyszłam pełna energii. Wtedy pomyślałam, że wróciłaś. I nawet próbowałam robić to, o czym nam mówiono na warsztatach. Rano powtarzałam do lustra: "Uśmiechnij się! Jesteś piękna! Jesteś zdolna! Masz potencjał". A potem na drugiej lekcji usłyszałam od nauczyciela matematyki, że to zadanie jest bardzo łatwe i na pewno damy radę je rozwiązać. Ale ja nie dałam rady. Więc chyba jednak nie jestem zdolna... I co z tego, że na basenie wreszcie przepłynęłam kraulem 4 długości? Byłam z siebie dumna. Pomyślałam, że jest okazja do świętowania, ale w domu mama uznała, że jutro mam klasówkę z biologii i świętowanie muszę odłożyć na weekend... Czar prysł. Zrozumiałam, że jednak nie wróciłaś. Dlatego piszę do Ciebie list. 

                                                                                                                Marta


Droga Marto!

Dziękuję za Twój list. Bardzo zmartwiły mnie Twoje problemy. Chciałabym Ci pomóc, ale na razie nie mogę. Abym wróciła, muszą być spełnione pewne warunki - inaczej nie działam prawidłowo. I nie pomogą w tym motywujące warsztaty, nawet powtarzane kilkakrotnie. Tu chodzi o codzienne warunki takie, jak słowa, które słyszysz; czynności, które wykonujesz; emocje, które odczuwasz. 

Po pierwsze, musisz widzieć sens w tym, co robisz. Abyś chętnie się uczyła powinnaś rozumieć, dlaczego akurat tę wiedzę masz zdobyć i jak możesz ją wykorzystać w życiu. Na lekcjach powinnaś rozwiązywać realne problemy, a nie tylko "wkuwać" teorię. 

Po drugie, inni powinni Cię słuchać. Masz dużo ciekawych doświadczeń i umiejętności, które mogą wnieść wiele wartości w pracę całej klasy, a nawet szkoły. Cieszę się, że masz zainteresowania i to bardzo praktyczne. Byłoby cudownie, gdybyś mogła projektować w szkole, na lekcjach - może nie zawsze ubrania, ale projektowanie przydaje się w wielu sytuacjach. Wtedy czułabyś się potrzebna i miała satysfakcję z tego, co robisz. A ja bardzo przyjaźnię się z satysfakcją. I nieważne, że jedne przedmioty idą Ci lepiej niż inne - każdy ma mocne i słabe strony. Ważne, żebyś znała siebie i mogła uczyć się tak, jak Tobie pasuje. 

Po trzecie, reaguję na pochwały, a nie kary. Pojawię się, kiedy będziesz częściej słyszała, co zrobiłaś dobrze, a zamiast kary za błąd (np. w postaci złej oceny) pojawi się refleksja nad tym, dlaczego popełniłaś ten błąd i co możesz zrobić lepiej, aby następnym razem go uniknąć. No i kiedy będziesz mogła ten błąd naprawić, bo on wtedy właśnie nabiera sensu.

Po czwarte, do życia potrzebuję przyjemnej atmosfery i dobrych relacji. Kiedy będziesz czuła się w szkole dobrze, kiedy będziesz miło spędzała tam czas i czuła się lubiana i szanowana, będę łatwiej dostępna. Co prawda czasami pojawiam się w momentach rywalizacji, ale wtedy znikam od razu, kiedy zawody zostaną rozstrzygnięte. Rywalizacja to dla mnie tylko krótka wycieczka, a nie przeprowadzka na stałe. 

Po piąte, moim przyjacielem jest współodpowiedzialność. Nie "odpowiedzialność", bo ona bywa dwulicowa - czasami jest nadmiernie wykorzystywana, ludzie są nią obarczani bez ich zgody. Ale kiedy poczujesz się współodpowiedzialna za to, co dzieje się w klasie i w szkole, kiedy poczujesz, że masz wpływ na swoje życie i na otoczenie, z chęcią do Ciebie wrócę. 

Po ... nie wiem które (matematyka nigdy nie była moją mocną stroną), nauka to przywilej, a nie obowiązek. Skoro tyle godzin spędzasz w szkole, niech będzie to czas tak produktywny, żebyś nie musiała już uczyć się w domu. Czas wolny to czas na rozwijanie pasji, pogłębianie więzi z rodziną i przyjaciółmi, poszukiwanie siebie i układanie sobie w głowie wszystkiego tego, co się wyniosło ze szkoły - nie tylko w sensie wiedzy, ale też relacji, emocji i wszelkich innych doświadczeń. Bez tego życie traci kolory. I mnie. 

Marto, życzę Ci powodzenia, abyś trafiła na mądrych dorosłych, którzy stworzą warunki do istnienia dla mnie. I dla Ciebie do zaspokajania Twoich potrzeb i bycia szczęśliwą - bo to właściwie te same warunki. 

Póki co pozdrawiam Cię serdecznie i czekam. 

                                                                                                                Motywacja

Karty do dyskusji

Karty do dyskusji

Wszyscy znamy grę Dixit i wiemy, jak ogromny potencjał edukacyjny mają te kolorowe karty. Nie każdy jednak ma tę grę w szkole, a robienie zdjęć kart i rozpowszechnianie ich jest nielegalne. Na szczęście jest inna opcja - możemy takie karty wykonać sami, korzystając z Canvy. Mogą one w dodatku być dopasowane do tematu, który chcemy z uczniami omówić. Mają też wiele różnych zastosowań. 


 Jak takie karty wykonać?

Na rynku dostępnych jest sporo platform, które oferują obrazy 'na zamówienie' generowane przez AI. Większość z nich jest jednak płatna. Dlatego proponuję skorzystać z Canvy (nie ma znaczenia, czy mamy Canvę dla oświaty - to jest możliwe też na darmowym koncie). Po zalogowaniu klikamy na Utwórz projekt. Proponuję wybrać Post na Instagramie, gdyż generowane obrazy są kwadratowe, więc idealnie pasują do wybranego formatu. 

Następnie musimy dodać odpowiednią aplikację. Menu z lewej strony przewijamy na sam dół, aż do ikony Aplikacje. Tam wyszukujemy fioletową ikonę Text to Image, a następnie klikamy Użyj


Potem wystarczy w czarnym okienku w górnym lewym rogu wpisać to, co chcielibyśmy mieć na karcie. Można wpisywać oddzielne słowa lub opis w formie równoważnika zdania. Aplikacja rozumie język polski, ale z mojej praktyki wynika, że lepiej radzi sobie, kiedy opis jest w języku angielskim. Na koniec wybieramy styl (6 ikonek z kaczkami - trzeba przesunąć je strzałką w prawo), klikamy Generuj obraz i czekamy. Czasami trwa to dość długo, ale na koniec pojawiają się zazwyczaj 4 propozycje obrazów. Możemy wybrać wszystkie wstawiając je na daną stronę lub kolejne strony (i ewentualnie dopasowując rozmiar), lub tylko niektóre z nich. Możliwe też, że sztuczna inteligencja nie trafiła w nasze wyobrażenia. Wtedy klikamy Zacznij od początku i albo zmieniamy opis, albo przynajmniej styl i generujemy nowe obrazy.

Takie propozycje uzyskałam po wpisaniu "a butterfly in boots at the seaside":


Uwaga! Aplikacja bardzo słabo generuje twarze ludzi, warto więc wybierać obrazy bez ludzi albo takie, na których ludzi widać z tyłu. 

Jak wykorzystać takie karty na lekcjach? 


Oprócz tego, że są idealne na język polski do układania opowiadań, podsumowania lektury, wyszukiwania części mowy i układania zdań (o tym pisałam już tutaj), warto wykorzystać je do dyskusji, np. na rogrzewkę przed jakimś trudniejszym zadaniem wymagającym kreatywności. Można wygenerowane karty wydrukować lub wyświetlić na ekranie. 


Możemy poprosić uczniów, aby każdy wybrał sobie jedną z pokazanych kart i podał, dlaczego wybrał właśnie tą. Inną opcją jest wybranie tej karty, która odzwierciedla nastrój ucznia w danej chwili, albo z którą uczeń się identyfikuje, np. z jakimś elementem przedstawionym na karcie. Aby przyspieszyć proces i zaanagażować wszystkich uczniów, porpośmy ich o pracę w parach: niech każdy opowie o wybranej karcie partnerowi/partnerce.  

Inną opcją jest wykorzystanie kart do innej aplikacji, np. wordwall. Wtedy możemy karty wyświetlać pojedyczno lub po kilka, losowo:




Możemy ustawić aplikację tak, aby rozdawać po 1 karcie i za każdym razem pytać, kto zauważa tu coś interesującego, albo kto identyfikuje się z tą kartą. Wtedy jednak mówią jedynie chętni uczniowie (co może być lepszym rozwiązaniem w niektórych klasach).

Ze starszymi uczniami możemy pokusić się o próbę wywołania dyskusji. Wyświetlamy kartę i prosimy, aby chętna osoba sformułowała opinię na temat tej karty (tu przyda się wcześniej ćwiczenie na odróżnianie opinii od faktów, jeśli mamy obawy, że uczniowie mogą to mylić - link do ćwiczenia). Np. na podstawie tej karty:


może powstać opinia: "Myślę, że w przyszłości wszyscy ludzie będą mogli zakładać skrzydła, dzięki którym będą latać po mieście". Zapytajmy uczniów, czy zgadzają się z tą opinią. poprośmy o podanie argumentów. Być może uda się wzbudzić ciekawą dyskusję.  

Karty można też wykorzystać na podsumowanie lekcji, jakiegoś zadania, projektu lub wycieczki. I znów - losujemy karty, a uczniowie określają, jak ta karta kojarzy im się z lekcją itd. 

A może warto stworzyć karty na wybrany temat razem z uczniami? A potem każdy opowie (albo opisze), co ta karta przedstawia? Możliwości jest dużo. Warto spróbować. 

Kalendarz Adwentowy - malarstwo

Kalendarz Adwentowy - malarstwo

Uważam, że w szkole powinno być więcej sztuki - zarówno w wersji aktywnej (tworzenie sztuki), jak i biernej (odbiór sztuki). Kalendarz adwentowy jest świetną okazją do tego, aby zainteresować dzieci twórczością, ponieważ wyrabia pewne rutyny (jest wykorzystywane codziennie). W zeszłym roku przygotowałam dla uczniów muzyczny kalendarz adwentowy (tutaj) z piosenkami i utworami muzycznymi różnych gatunków. Uruchamianie kalendarza i klikanie w nutki stało się ich ulubionym momentem dnia. Po wysłuchaniu utworu rozmawialiśmy, czasami wykonywaliśmy jakieś zadania związane z muzyką.Wiem, że niektórzy korzystali z kalendarza także w domu. 


Tym razem proponuję kalendarz, w którym każdego dnia uczniowie poznają inny obraz i nieco ciekawostek o nim. To może stać się punktem wyjścia do rozmowy o sztuce, o tym, co nam się podoba, a co nie i dlaczego każdy ma inne zdanie. W kalendarzu nie ma ćwiczeń, ale nauczyciel może zaproponować uczniom jakieś aktywności towarzyszące:
  • odgadywanie tytułu (wtedy trzeba zakryć tytuł, który umieszczony jest pod każdym obrazem, np. uzyć dużej kartki i przyłożyć ją do tablicy w miejscu, w którym wyświetla się tytuł - trzeba to wcześniej sprawdzić)
  • podać tytuł i zapytać uczniów, co wyobrażają sobie o tym obrazie, a na koniec pokazać obraz
  • wyszukiwanie informacji o danym artyście lub gatunku malarskim
  • malowanie własnego dzieła o takim tytule albo w danym stylu / daną techniką
  • namalowanie własnego dzieła z wykorzystaniem tych samych kolorów
  • wyszukiwanie na obrazie rzeczowników, czasowników lub innych części mowy
  • układanie zdań prawdziwych i nieprawdziwych na temat obrazu (uczeń podaje zdanie, a klasa określa, czy zdanie jest prawdziwe, czy nie)
  • pisanie opisu obrazu
  • wymyślanie, kim może być postać przedstawiona na obrazie
  • nauka odróżniania faktu od opinii (podanie kilku faktów i kilku opinii o obrazie)
  • wymyślanie (i pisanie) historyjki do obrazu, np. co się wydarzyło przed chwilą albo co się wydarzy za chwilę
  • odtwarzanie obrazu ciałem (uczniowie wcielają się w postaci na obrazie i przyjmują taką samą pozycję)...
Wiem, że na lekcjach często brakuje czasu, dlatego wybór aktywności zostawiam nauczycielowi. Wybierając obrazy do kalendarza starałam się dobierać je tak, aby znalazły się tam dzieła polskie i zagraniczne, z różnych epok, malowane różnymi technikami. Omijałam obrazy emanujące nagością (jedynie "Dziwny ogród" przedstawia nagie dziecko) i przemocą. Nie znaczy to, że właśnie te obrazy uważam za najpiękniejsze czy najważniejsze w historii - takich jest zapewne dużo więcej. W prezentacji podane są źródła. Jeśli obraz w okienku jest zbyt mały, można wpisać jego tytuł w nowym oknie i znaleźć większy. 




Życzę miłych rozmów o sztuce!



Edukacyjny potencjał pocztówki

Edukacyjny potencjał pocztówki

Wiele szkół prowadzi wymianę pocztówkową. To dobry początek - kiedy maluchy uczą się pisać dobrze jest pokazać im, że pisanie służy do realnej komunikacji z innymi ludźmi. Przy okazji trenują pisanie adresu, budowanie zdań i tworzenie krótkiej wypowiedzi. To już i tak dużo. Można jednak pójść dalej i wykorzystać pocztówki na wiele innych sposobów - niekoniecznie wydając pieniądze na znaczki i faktycznie wysyłając pozdrowienia, ale raczej jako formę notatki. Bardzo szczególnej notatki.  


Pocztówka ma bardzo ograniczone miejsce na tekst - można tam zmieścić najwyżej kilka zdań. I to jest jej duża wartość, ponieważ uczeń musi dobrze przemyśleć, co warto napisać i jak to skonstruować, aby tekst był spójny. Zachodzi więc proces: przypomnienie sobie tego, co wiem; ewentualnie uzupełnienie wiedzy; analiza; wyciągnięcie najważniejszych punktów i ułożenie ich w zdania. Kompetencje XXI wieku są tu rozwijane na każdym kroku: korzystanie z różnych źródeł informacji, przetwarzanie danych, wnioskowanie, efektywna komunikacja. 

Pocztówki nie muszą być kupione - można wykonać je samemu tnąc kartę A4 na 4 części. Wtedy do wykorzystania mamy dwie strony - to się może przydać. Jeśli zależy nam na trwałości, wystarczy, że wykorzystamy blok techniczny. 

Jak wykorzystać pocztówki?


Pierwszy pomysł to podsumowanie wiedzy. Na jednej stronie uczeń rysuje lub pisze hasła o tym, czego się na danej lekcji nauczył, co najbardziej zapadło mu w pamięć. Na drugiej stronie opisuje to pełnymi zdaniami lub równoważnikami zdań i podpisuje się. Następnie wrzuca swoją pocztówkę do wspólnego pudełka / koszyka. Kiedy wszyscy wrzucą swoje pocztówki, losują po 1 kartce - jeśli wylosują swoją, losują jeszcze raz. Czytają to, co zanotował kolega / koleżanka. Jeśli coś jest niejasne, mogą podejść do autora tekstu i zadać pytania. Dzięki temu uczeń nie tylko podsumowuje swoją wiedzę, ale też uczy się od innych - być może inni zwrócili uwagę na zupełnie inne rzeczy.

Drugi pomysł to refleksja na temat własnego procesu uczenia się na danej lekcji. Na jednej stronie uczeń wypisuje hasła, które kojarzą mu się z daną lekcją. Mogą one dotyczyć nie tyle wiedzy, ile emocji, osiągnięć, trudności czy konkretnych aktywności. Na tym etapie nie ma jeszcze analizy, uczeń zapisuje wszystko, co przyjdzie mu do głowy i jest prawdziwe odnoście tej lekcji. Dopiero potem, podczas czytania tych haseł, następuje analiza i podsumowanie. Na drugiej stronie uczeń pisze życzenia dla siebie, np. "Życzę sobie, abym następnym razem miał więcej cierpliwości, kiedy napotkam trudność." To refleksja na temat tego, co uczeń powinien poprawić w swoim procesie uczenia się. Warto taką pocztówkę zatrzymać, np. włożyć do koperty przyklejonej na końcu zeszytu, i zajrzeć do niej na następnej lekcji. Uczeń może tam gromadzić różne pocztówki / refleksje, by po kilku tygodniach przeanalizować, co udało mu się poprawić, a nad czym nadal trzeba popracować.

O ile drugi pomysł dotyczył refleksji nad pracą własną, trzeci pomysł to wykorzystanie pocztówek jako informacji zwrotnej dla nauczyciela. Warto co jakiś czas poprosić uczniów o napisanie pocztówki, w której określą, co im się w lekcjach podoba, co pomaga im się uczyć, a co przeszkadza, z czym mają trudność i co chcieliby zmienić. Warto napisać to anonimowo, wtedy uczniowie będą zapewne bardziej otwarci. 

Pocztówki przydadzą się także przy omawianiu lektury. Kiedy analizujemy jakiegoś bohatera, można poprosić uczniów o napisanie do niego pocztówki. Mogą tam zawrzeć życzenia, refleksję, a może swoją opinię na temat konkretnego zachowania. Do tego ćwiczenia niezbędne jest zrozumienie danej postaci, więc przed napisaniem uczniowie muszą dobrze poznać bohatera: przeczytać jego opis, odświeżyć kluczowe wydarzenia, przeczytać jeszcze raz wybrane fragmenty lektury. Możemy to potraktować jako formę sprawdzenia wiedzy ucznia. Jeszcze innemu celowi posłuży ćwiczenie, w którym prosimy uczniów o napisanie pocztówki, którą mógłby wysłać do nich dany bohater. Co chciałby im przekazać? Tu wychodzimy nieco poza to, co jest napisane w książce, dedukujemy. Warto potem porównać te pocztówki w grupach i podyskutować - dlaczego XYZ napisał właśnie te słowa? Jeśli mamy czas, a uczniowie lubią rysować, mogą na drugiej stronie narysować to, co widzi dany bohater. A może to, co chciałby widzieć? Możliwości jest wiele. 

Pocztówka wcale nie musi mieć dokładnie takiej samej formy, jak pocztówki dostępne na poczcie. Może być zwykłą karteczką, na której zmieścimy zaledwie kilka zdań. Może być króką wiadomością, np. wysyłaną od komórki nerwowej na dużym palcu w chwili uderzenia w stołek do mózgu, a na drugiej stronie odpowiedź mózgu. Jestem przekonana, że na każdym przedmiocie znajdziemy ciekawe wykorzystanie dla takich krótkich wiadomości. 

Mapa empatii

Mapa empatii

Mapa empatii to narzędzie wykorzystywane często w procesie design thinking. Służy do tego, aby jak najlepiej zrozumieć osobę doświadczającą problemu, który chcemy rozwiązać - dopiero wtedy jesteśmy w stanie zaprojektować rozwiązanie, kiedy wiemy dokładnie, czego potrzebuje i z czym boryka się odbiorca. A jednak mapa empatii ma dużo większy potencjał edukacyjny, zwłaszcza, że empatia jest jedną z kompetencji miękkich bardzo cenionych w dzisiejszych czasach. 

Mapa empatii pomaga określić, co myśli, czuje, mówi i słyszy wybrana osoba. Te cztery kategorie są podstawowe, ale możemy dodawać inne, a nawet zmieniać je - w zależności od potrzeb. Zazwyczaj empatyzujemy z konkretnym człowiekiem, ale w niektórych sytuacjach może to być też podmiot zbiorowy. Najczęściej przedstawiamy mapę w postaci wizualnej, np. takiej (gotowy szablon z Canvy):

 
Możemy też uprościć formę:



albo przedstawić ją jako bardzo prosty schemat (niekoniecznie wydrukowany wcześniej - wystarczy flipchart albo tablicę podzielić na 4 pola, miejsce na środku przeznaczone jest na wpisanie niezbędnych danych omawianej osoby):



Mapę empatii wypełniamy całym zespołem klasowym lub w grupach, ponieważ każdy wnosi do niej coś nowego, ma inny punkt widzenia, odmienne spostrzeżenia. Sprawdzą się tutaj samoprzylepne karteczki post-it albo zapisywanie haseł bezpośrednio na kartce / tablicy. Przy okazji może się wywiązać ciekawa dyskusja - co wiemy naprawdę, a co sobie dopowiadamy?

Kiedy dojdziemy do wprawy, możemy pokusić się o stworzenie bardziej szczegółowej mapy empatii, np. takiej (gotowy szablon z Murala):


Szablony mapy empatii są do pobrania tutaj. 

Do czego możemy wykorzystać mapę empatii? 

Mapę empatii warto zastosować jako odrębne narzędzie. Jako takie ma sporo możliwych zastosowań. Po pierwsze do zrozumienia i/lub opisania bohatera lektury. Kiedy omawiamy postać niejednoznaczną albo taką, która uchodzi za negatywną, warto poświęcić lekcję na próbę zrozumienia, dlaczego zachowuje się właśnie w taki sposób. Być może okaże się, że postać jest tak uwikłana w historię albo ma tak trudną sytuację, że jej negatywne zachowanie jesteśmy w stanie zrozumieć, a może nawet usprawiedliwić? Jeśli przez chwilę spróbujemy popatrzeć na świat jej oczami, i posłuchać innych ludzi jej uszami, postaramy się zrozumieć, co czuje i myśli, prawdopodobnie zdecydowanie lepiej ją zrozumiemy. Na podstawie mapy empatii łatwiej też będzie sporządzić charakterystykę postaci - wtedy możemy tak dobrać opisywane cechy, aby potem ułożyć je tylko w zdania i akapity. 

Po drugie, możemy wykorzystać mapę empatii kiedy tworzymy opowiadanie albo scenariusz jakiegoś wystąpienia/przedstawienia. Mapa może nam się przydać do wykreowania bohatera - wtedy wymyślamy szczegóły zanim poukładamy je w zdania. Dzięki temu będziemy mieć pewność, że postać jest spójna, a jej zachowania logiczne. Możemy też spróbować zrozumieć odbiorcę naszej twórczości. Np. kiedy przygotowujemy z klasą uroczystość z okazji Święta Niepodległości zastanówmy się, kto będzie odbiorcą (inni uczniowie, nauczyciele, rodzice, społeczność lokalna) i czego potrzebuje? 

Po trzecie, mapa empatii pomoże nam też zrozumieć postaci i wydarzenia historyczne. Wtedy nie tylko jesteśmy w stanie zrozumieć decyzje pewnych ludzi, ale też skojarzyć fakty i poukładać swoją wiedzę. Wczuwając się w daną postać możemy lepiej doświadczyć pewnych wydarzeń i warunków, jakie im towarzyszyły. Weźmy np. powstańców warszawskich. Co widzieli, kiedy decydowali się na podjęcie walki zbrojnej? Co mówili sami i co słyszeli od innych? O czym mogli wtedy myśleć i czego pragnąć? I wreszcie - co mogli czuć? Czy jesteśmy w stanie zrozumieć (i oceniać - sic!) ich decyzję, żyjąc w zupełnie innym świecie? To być może trudna dyskusja, ale warto podejmować je z uczniami. 

Po czwarte, proponuję wykorzystać mapę empatii do zebrania informacji od samych uczniów. Jeśli mamy z nimi relację opartą na zaufaniu, możemy poprosić ich o wypełnienie mapy na temat siebie samych w kontekście naszych zajęć. Będzie to sposób na zebranie informacji zwrotnej na temat tego, jak postrzegają nasze lekcje. Łatwiej będzie im odpowiedzieć na konkretne pytania niż ogólnie stwierdzić, co im się na naszych lekcjach podoba, a co nie: 

  • Co widzisz na mojej lekcji? (np. karty pracy, podręcznik, quizy interaktywne, pracę w zespołach...) 
  • Co słyszysz? (być może nauczyciel mówi coś, co uczniom wyjątkowo zapada w pamięć - pozytywnie lub negatywnie - ale sam nie jest tego świadomy)
  • Co czujesz? (lęk przed byciem wywołanym do tablicy, obawę przed uzyskaniem słabej oceny, zaciekawienie, czuję się doceniony...)
  • O czym myślisz? (nie mogę się skupić podczas lekcji, myślę o chorej mamie, wyobrażam sobie to, o czym pani/pan mówi, myślę o mojej notatce...)
  • Co jest twoim celem? (wiedza, ocena, zadowolenie rodziców, święty spokój...)
  • Jakie masz trudności? (nie rozumiem tematu, nie mogę się skupić, nudzę się, wszystko dzieje się za szybko...)
Uczniowie mogą wypełnić mapę empatii samodzielnie lub w małych grupach. Mogą się podpisać lub zrobić to anonimowo - zależy od naszej relacji z nimi. Ważne, aby przeprowadzić to w taki sposób, aby udzielili szczerych odpowiedzi. Dla nauczyciela to świetna okazja do zebrania ważnych informacji na temat samych uczniów, ale też swoich lekcji. Być może trzeba będzie coś zmodyfikować - czasami mała zmiana w sposobie prowadzenia lekcji może prowadzić do dużo lepszych efektów uczenia się uczniów. 

Kolejnym sposobem wykorzystania mapy empatii jest przygotowywanie upominków z okazji Dnia Matki / Dnia Babci itp. Spróbujmy zrozumieć osobę, którą zamierzamy obdarować, aby wykonany w szkole upominek zaspokoił autentyczne potrzeby. Sprawdzi się to nawet w klasach 1-3 (przy odpowiednim poprowadzeniu przez nauczyciela). 

Korzyści mapy empatii jest wiele. Po za tym najważniejszym - rozwijaniem empatii i kształtowaniem kompetencji społecznych, warto dodać oddanie pałeczki uczniom - podczas uzupełniania mapy stają się aktywnymi twórcami treści edukacyjnych; są wysłuchani; często wdają się w merytotyczne dyskusje, gdyż argumentują swój punkt widzenia. Dodajmy też lepsze zrozumienie materiału i przyswojenie wiedzy oraz ciekawsze lekcje. Naprawdę warto spróbować!

Lapbook jako forma notatki

Lapbook jako forma notatki

Wykonywanie lapbooków sprawia dzieciom dużo radości. To od nauczyciela zależy, czy zadanie to umożliwi uczniom uczenie się, czy tylko osiągnięcie satysfakcji z efektu. Do wyboru są trzy opcje: gotowiec pobrany z internetu, który uczniowie jedynie wycinają, składają i przyklejają; szablon, który uczniowie wycinają, wypełniają swoimi notatkami, składają i przyklejają oraz lapbook wykonany samodzielnie od początku do końca. 


Pierwsza opcja, czyli gotowiec, na pewno pięknie wygląda. I tu właściwie kończą się jego zalety. Uczniowie mogą jeszcze poćwiczyć motorykę małą przy wycinaniu i składaniu, ale wiedzy raczej nie pogłębią ani nie podsumują - teksty są już przygotowane przez autora/autorkę takiego lapbooka, a wykonanie przypomina nieco składanie kartek z podręcznika i przyklejanie ich do brystolu. Nie dość, że nauczyciel musi się napracować, żeby takie materiały przygotować (albo zapłacić, jeśli chce je pobrać z internetu), to marna korzyść dla ucznia - szkoda czasu. 

Druga opcja jest o wiele lepsza. Polecam ją zwłaszcza dla uczniów, którzy po raz pierwszy wykonują lapbooki. Nauczyciel przygotowuje tylko szablon z różnymi kształtami notatek, uczniowie wycinają je, samodzielnie wypełniają, notując nazwy, hasła, daty, zdania, rysując lub wklejając zdjęcia, składają i przyklejają w wybrane przez siebie miejsce na brystolu. Szablony można znaleźć w sieci albo wykonać samodzielnie, np. w Canvie wyszukując elementy w konkretnych kształtach. Poniżej zamieszczam też szablony do pobrania:


Ta opcja ma znacznie więcej korzyści:
  • mniej pracy dla nauczyciela (przygotowuje szablony raz, a potem może ich wielokrotnie używać)
  • uczniowie nie tylko trenują motorykę małą, ale też uczą się, gdyż sami muszą wyszukać informacje na podany temat i zapisać je
  • uczniowie trenują krytyczne myślenie, gdyż nie da się w lapbooku zawrzeć zbyt wielu informacji na podany temat - trzeba dokonać analizy i wybrać to, co istotne
  • uczniowie rozwijają kreatywność, gdyż sami decydują o tym, jak ma wyglądać lapbook i tworzą go zgodnie ze swoimi pomysłami
  • uczniowie kształtują umiejętność współpracy, gdyż lapbooki zwykle przygotowywane są w grupach; trzeba się wtedy dogadać, coś ustalić, podzielić się zadaniami, rozwiązywać pojawiające się na bieżąco problemy, podejmować razem merytoryczne decyzje.
Jest jeszcze trzecia opcja, która zakłada, że uczniowie wykonują lapbooka samodzielnie od początku do końca, bez żadnych szablonów. Ta wersja ma zdecydowanie najwięcej zalet, gdyż pogłębia korzyści wymienione w opcji drugiej, zwłaszcza kreatywność. Trzeba jednak być świadomym, że taki lapbook (zwłaszcza wykonany przez maluchy) będzie mniej estetyczny niż wykonany z szablonem. Dla mnie i moich uczniów nigdy nie było to problemem, ale dla niektórych nauczycieli zapewne jest. Warto być tego świadomym. 

To jeden z lapbooków wykonanych samodzielnie przez uczniów klasy 2:





Dobra organizacja pracy nad lapbookiem jest kluczem do sukcesu. My robiliśmy lapbooki zazwyczaj jako podsumowanie materiału. Wtedy najpierw razem ustalaliśmy, jakiego typu informacje powinny się w lapbooku znaleźć oraz skąd je wziąć (podręcznik, notatki w zeszytach, karty pracy z poprzednich lekcji, dodatkowe książki, internet). Potem dzieliłam uczniów na grupy i prosiłam, aby najpierw ustalili plan działania. Najlepiej, aby w ramach planowania wypisali na kartce albo na karteczkach samoprzylepnych pomysły, przeanalizowali je, podjęli konkretne decyzje, a potem rozdzielili między siebie zadania: np. kto wyszukuje informacje, kto wycina i zagina, kto pisze, kto rysuje itp. 

Poza wspomnianymi wyżej korzyściami lapbooki pozwalają też indywidualizować pracę z uczniami. Każdy uczeń może otrzymać takie zadania, jakie jest w stanie wykonać. Może też wykorzystać swoje zasoby i uzdolnienia. Uczniowie z dużą wiedzą mają możliwość nauczyć się jeszcze więcej, gdyż mogą sięgać do materiałów, z których wcześniej nie korzystali i wyszukiwać informacje dla nich nowe. Ci z kolei, którzy potrzebują dużo czasu na zapamiętanie podstawowych wiadomości mogą być odpowiedzialni za materiał podstawowy - najważniejsze informacje na podany temat. W ten sposób wykonanie lapbooka będzie świetnym sposobem na utrwalenie, ale też rozwinięcie wiedzy, a także kształtowanie kompetencji miękkich.   
Nauka w Islandii - refleksje po wizycie studyjnej

Nauka w Islandii - refleksje po wizycie studyjnej

Spędziłam tydzień w Islandii, między innymi zwiedzając 2 islandzkie szkoły, a także rozmawiając z pracownikami Ministerstwa Edukacji i Dzieci oraz wydziału ds. edukacji w Urzędzie Miasta Reykjavik. Nie czyni mnie to ekspertem od edukacji islandzkiej, ale mam sporo ciekawych spostrzeżeń. Dlatego wybrałam formę reportażu. Być może dzięki temu uniknę przekłamań i pozwolę Wam samym wyciągnąć wnioski. 


Dzień 1


Zbliżamy się do szkoły - to głównie parterowy budynek z trzema skrzydłami, połączonymi korytarzem: w jednym skrzydle są sale i korytarz klas 5-7, w drugim klas 8-10, w trzecim jest sala gimnastyczna i stołówka. Potem dowiemy się, że klasy 1-4 mieszczą się w innym budynku kilkaset metrów dalej przy tej samej ulicy. Przed szkołą jest plac zabaw, z boku boisko i drugi plac zabaw. Nie ma płotu ani bramy - mała grupka dzieci stoi na chodniku i rozmawia.

Znajdujemy wejście i nieśmiało zaglądamy do środka. Przed nami jest długi korytarz. Wchodzimy kilka kroków i od razu pojawia się Kasia, nasza partnerka projektowa, która już na nas czekała. Naszą uwagę przyciągają ceramiczne płaskorzeźby na ścianie - zostały wykonane przez uczniów w ramach jakiegoś projektu kilka lat temu. Witamy się i słyszymy: "Zdejmijcie buty." Konsternacja. Kasia potwierdza: "My tu chodzimy w skarpetkach." Zdejmujemy buty i ustawiamy je pod ścianą, obok ławki. Faktycznie, uczniowie chodzą w skarpetkach, ale nauczyciele - nie. 

Idziemy za naszą partnerką do pokoju nauczycielskiego. Jest ogromny, z jednej strony widzimy bufet z gorącymi i zimnymi posiłkami, w pozostałej części stoją duże stoły z krzesłami. Panuje tu spory ruch. Trudno stwierdzić, czy właśnie trwa lekcja, czy przerwa. Kasia kieruje nas w stronę najbliższego stołu. Część z nas siada, część stoi, jakby bała się, że siedząc, może stracić coś z tego, co tu się dzieje. Długo rozmawiamy o tym, że Kasia ma teraz okienko, więc ma dla nas czas do 12; że w szkole jest dużo imigrantów, w tym Polaków; że każda szkoła pracuje nieco inaczej, gdyż nie ma konkretnych wymogów co do organizacji pracy; że jedynym odgórnym wymaganiem jest podstawa programowa, która określa jaką wiedzę i umiejętności powinni posiadać uczniowie kończący szkołę podstawową; że obowiązkiem szkolnym objęte są dzieci w wieku 6-16 lat, wcześniej jest przedszkole dla chętnych, a później szkoła średnia i studia; że w tej szkole klasy mają po kilkanaścioro uczniów i uczennic; że aż do klasy 7 włącznie klasę prowadzi jeden nauczyciel, który uczy zdecydowanej większości przedmiotów, jedynie przedmiotami specjalistycznymi, jak majsterkowanie czy język obcy, zajmują się inni nauczyciele. Zadajemy mnóstwo pytań, Kasia cierpliwie odpowiada. 

Ruszamy na obchód po szkole. Najpierw idziemy na stołówkę. To ogromne pomieszczenie z rozsuwaną ścianą na środku. Za tą ścianą znajduje się sala ze sceną - to tam odbywają się szkolne uroczystości. Dowiadujemy się, że w Islandii każdy pracownik szkoły jest ważny. Kucharze, woźni i pracownicy administracyjni są zapraszani na niektóre spotkania zespołów, ponieważ oni też przebywają na co dzień z uczniami i muszą wiedzieć, jakie kto ma problemy i jak się wobec nich zachowywać. Czasami to właśnie ci pracownicy poznają uczniów lepiej niż nauczyciel, mogą więc wnieść na zebranie ważne informacje. 





Następnie udajemy się do sali, w której mają miejsce zajęcia teatralne. Są tam różne pudła z rekwizytami, green screen i rozsuwana ściana. Potem zaglądamy do sali muzycznej - są tam uczniowie, więc nie wchodzimy do środka. Nasze oczy przyciąga perkusja ustawiona w kącie sali. Kasia tłumaczy, że ważnym elementem lekcji muzyki jest granie na różnych instrumentach, aby dzieci mogły odkrywać swoje talenty i zdecydować, który instrument im się podoba. 



Wchodzimy na piętro przy sali gimnastycznej. Znajduje się tam kilka mniejszych pomieszczeń, które służą jako gabinety do realizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Przed drzwiami jednej z tych sal stoi nauczyciel i nastolatek. Chłopak ewidentnie ma jakiś problem, jest poddenerwowany, a nauczyciel z nim rozmawia. Kasia wyjaśnia, że ten mężczyzna to nauczyciel, który w tym roku nie ma przydzielonej żadnej klasy do nauczania, a swój etat realizuje jako osoba pierwszego kontaktu w razie kłopotów. Uczeń, który ma problem (edukacyjny lub wychowawczy) może tu przyjść w każdej chwili, także w czasie lekcji, i poprosić o pomoc. Zaglądamy do środka pomieszczenia - są tam stoły z krzesłami, kanapy, dywan i pufy, a także wydzielone strefy ciszy. Dociera do mnie, że w innych salach lekcyjnych nie było dywanów, zapewne po to, aby stoliki można było ustawiać w różnych konfiguracjach. 



Kiedy schodzimy z powrotem na dół mijamy nauczycielkę i kilka uczennic, które nagrywają filmiki tabletami. Za oknem na maszcie powiewa tęczowa flaga. Zauważamy to na głos. Kasia wyjaśnia, że w ostatnim roku szkolnym uczniowie zgłosili, że szkoła nie okazuje wystarczającego wsparcia osobom LGBT+. Zaproponowano zatem różne rozwiązania, jednym z nich jest tęczowa flaga na zewnątrz, innym tęczowe smycze, na których nauczyciele noszą swoje identyfikatory. 

Zatrzymujemy się w przestronnym holu, gdzie ustawione są kanapy, pufy oraz okrągłe stoły z krzesłami. To część szkoły dla najstarszych uczniów. Przestrzeń została zaprojektowana przez nich i to tutaj spędzają przerwy między lekcjami. Spora grupka chłopców siada przy jednym z okrągłych stołów. Rozmawiają po angielsku. Dowiadujemy się, że wielu uczniów i uczennic nie zna języka islandzkiego, gdyż jest dla nich zbyt trudny. Niektórzy go znają, ale w szkole lepiej dogadują się po angielsku. 




Obok nas przechodzi nauczyciel. Kasia wyjaśnia mu, kim jesteśmy i pyta, czy możemy zajrzeć na jego lekcję matematyki. Zgadza się. Zaglądamy więc do sali. Widzimy nastolatki siedzące wokół dużych stołów (6 małych stolików zsuniętych razem), pracujące w ciszy nad zadaniami. Przed każdym ustawiony jest tablet, a na nim wyświetlony podręcznik do matematyki. Niektórzy rozwiązują zadania na tablecie, inni piszą w zeszytach. Pytamy i dowiadujemy się, że każdy uczeń w pierwszej klasie otrzymuje od szkoły tablet, który trzyma aż do ukończenia szkoły. Tam ma dziennik elektroniczny, aplikację do kontaktowania się z nauczycielem i klasą, podręczniki i inne przydatne narzędzia. Kasia też ma w ręku tablet - co jakiś czas sprawdza tam wiadomości i plan lekcji. Ktoś pyta, czy uczniowie nie próbują podczas lekcji grać w gry, zamiast się uczyć. Słyszymy w odpowiedzi, że owszem - próbują. Ale nauczyciel ma ze swojego tabletu podgląd na to, co każdy uczeń robi na swoim sprzęcie - nawet nie musi do nikogo podchodzić, przełącza się tylko między uczniami na liście. Jeśli złapie kogoś na oszukiwaniu, zwraca uwagę, rozmawia, a w razie recydywy informuje rodziców. 

Przechodzimy do innej części szkoły i zaglądamy do pracowni kulinarnej. Dzieci właśnie sprzatają salę po lekcji: dwoje dzieci zamiata, ktoś wyciera ścierką stoliki, ktoś inny stoi w fartuszku przy piekarniku, jeszcze ktoś w rękawiczkach myje miskę w zlewie. Nauczycielka dogląda wszystkiego i pomaga uczniom. Na krześle przy drzwiach siedzi chłopczyk. Kasia wita się z nim po polsku. Wykorzystujemy okazję i pytamy, co dzisiaj pieką. Uczeń tłumaczy, że dzisiaj robili bułeczki nadziewane warzywami, że danie właśnie się piecze i zaraz będą je razem jeść siedząc przy wspólnym stole; że nie robią słodyczy, gdyż szkoła dba o zdrową dietę oraz że on bardzo lubi te zajęcia. 

Potem zaglądamy do pracowni, gdzie dzieci majsterkują. Na stołach leży dużo narzędzi, czuć zapach świeżego drewna. Tu też trwa sprzatanie. Każde dziecko jest zaangażowane. Nauczyciel wita się z nami i tłumaczy, że młodsze klasy przygotowują się do przedstawienia o wikingach, a w jego pracowni dzieci wykonują z drewna rekwizyty. Widzimy drewniane miecze. Dzieci mają na sobie fartuchy i rękawice, a na nogach klapki, które po zajęciach odkładają na specjalny stojak w wejściu do sali. Naszą uwagę przykuwa parapet, na którym ustawione są różne wytwory z drewna: maski, zwierzęta, przedmioty, a nawet mapa Islandii. Wszystko tutaj zostało wykonane przez dzieci. 

Po drodze zaglądamy na chwilę do biblioteki szkolnej, w której jest stosunkowo mało książek, za to znajduje się tam zaciszny kącik do czytania z kanapą i dywanem. Reszta pomieszczenia zastanowiona jest okrągłymi stołami, na niektórych stoją komputery. 

Na korytarzu kilkakrotnie jesteśmy świadkami tego, że dzieci zaczepiają napotkanych nauczycieli na małą pogawędkę; czasami to nauczyciel zagaduje ucznia. Wszyscy uśmiechają się do siebie i wymieniają uprzejmości. 

W końcu Kasia prowadzi nas do sali, gdzie zwykle prowadzi zajęcia z języka islandzkiego dla imigrantów. Uczniowie pracują tu w grupach mieszanych wiekowo. Przychodzą tu w trakcie innych lekcji, które sprawiają im kłopot. Taka organizacja pracy jest możliwa dlatego, że poszczególne przedmioty są zgrupowane w bloki i odbywają się w tym samym czasie we wszystkich klasach na danym poziomie. Czyli np. wszystkie klasy piąte mają przez 8 tygodni biologię w poniedziałki na 1, 2 i 3 lekcji, przez kolejne 8 tygodni w tym samym czasie mają geografię, a potem chemię. 

W międzyczasie okazuje się, że w szkole nie ma dzwonków. Lekcje odmierzane są w każdej sali indywidualnie, dzięki czemu przerwy nie zawsze się nakładają. Byliśmy w szkole przez kilka godzin, ale ani razu nie trafiliśmy na hałas spowodowany setkami dzieci przemieszczającymi się po korytarzach. 

Ostatnie odwiedzone przez nas miejsce w tej szkole to świetlica dla nastolatków. W małym, ale przytulnym pomieszczeniu przyjmuje nas młody mężczyzna - dyrektor. Siadamy na kanapach pozbawionych siedziska - prowadzący świetlicę przeprasza i wyjaśnia, że ostatnio ktoś rozlał na kanapę mleko i poduszki zostały oddane do pralni. Najpierw wysłuchujemy opowieści dyrektora, potem zadajemy mnóstwo pytań. Dowiadujemy się, że świetlica działa w różnych godzinach w zależności od dnia tygodnia, ale zwykle mieści się to w przedziale 12.00-22.00, z godzinną przerwą na obiad/kolację. Przychodzi tam młodzież w wieku 10-16 lat. Czasami uczestniczą w warsztatach i zajęciach proponowanych przez świetlicę. Innym razem grają razem w planszówki albo na konsoli. Bywa też i tak, że przychodzą się wygadać - rówieśnikom albo pracownikom. Niektórzy mają swoje kłopoty: z nauką, z kolegami/koleżankami albo w domu. Dla pracowników świetlicy najważniejsze jest to, aby młodzież im ufała, gdyż zaufanie trzyma ich tutaj i daje siłę do rozwiązywania problemów. Na nasze pytania o to, czy zdarzają się przypadki niesubordynacji (i co wtedy) dyrektor odpowiada, że niewłaściwe zachowania pojawiają się rzadko, ale zawsze w takiej sytuacji pracownicy najpierw rozmawiają z uczniem/uczennicą. Dopytujemy: A jeśli ktoś coś zabierze albo zepsuje, to co? Mężczyzna wzrusza ramionami i wypowiada zdanie, które do dziś rezonuje w moje głowie: "Lepiej stracić komputer niż zaufanie młodego człowieka".




Wychodzimy ze szkoły i przez całą - długą - drogę do restauracji temat szkoły nie schodzi z naszych ust. Podczas obiadu dalej rozmawiamy - opowiadamy o naszych refleksjach, ale też o doświadczeniach edukacyjnych z przeszłości. Zastanawiamy się, które z podpatrzonych rozwiązań dałoby się zaadaptować na potrzeby w Polsce. 

Dzień 2


Tego dnia udajemy się na umówione spotkanie w Centrum umiejętności czytania i pisania przy Wydziale Edukacji i Rekreacji Urzędu Miasta Reykjavik. Najpierw wysłuchujemy informacji o tym, jak działa centrum. Okazuje się, że jest to placówka oferująca wsparcie nauczycielom: szkolenia, warsztaty, konsultacje, superwizja, ale też pomoc w rozwiązaniu konkretnych problemów (kiedy nauczyciel lub szkoła poprosi o wsparcie) - jeśli Centrum nie jest w stanie samo zapewnić pomocy, stara się znaleźć eksperta i nawiązać z nim współpracę. Zadaniem placówki jest też wsparcie rodziców, dlatego na stronie internetowej centrum można znaleźć wiele materiałów także dla rodziców (np. o systemie edukacyjnym w Islandii). 

Moją uwagę zwróciła informacja o tym, że centrum zachęca nauczycieli do tworzenia profesjonalnych społeczności uczących się, składających się z 8-15 nauczycieli z różnych szkół, którzy spotykają się kilkakrotnie w określonym czasie, żeby przedyskutować wyzwania z jakimi się borykają. Każdy nauczyciel w Islandii musi 100-150 godzin w roku poświęcić na szkolenia. Spotkania z innymi nauczycielami i rozmowy są traktowane jako szkolenie, podobnie jak czas poświęcony na analizę wyników badań edukacyjnych czy czytanie literatury o tematyce edukacyjnej i słuchanie podcastów. 

To, co słyszymy w Centrum jest spójne z tym, czego dowiedzieliśmy się dzień wcześniej w szkole: najważniejsze decyzje oparte sa na wynikach badań, często przeprowadzanych zarówno na poziomie władz, jak i samych szkół.




W Urzędzie Miasta po raz pierwszy słyszymy o nowej strategii edukacyjnej do 2030 roku, która ma zapadającą w pamięć nazwę: Spełniamy marzenia. Otrzymujemy ulotki po polsku. Czytamy tam, że za najważniejsze cele edukacji na najbliższe lata uznano aktywizację społeczną dzieci, usamodzielnienie, umożliwienie poznania oraz zrozumienia społeczeństwa i środowiska, rozwijanie kreatywności oraz propagowanie zdrowego trybu życia i dbałości o dobre samopoczucie. Na koniec słyszymy kolejne ważne zdanie: "W islandzkiej szkole każde dziecko ma być szczęśliwe". 

Po zakończeniu oficjalnego spotkania jeszcze długo zostajemy w holu rozmawiając z pracującymi tam Polkami. Wypytujemy o dzieci z Polski i o pracę w szkole. Dowiadujemy się, że w Islandii brakuje nauczycieli przedszkola, dlatego zatrudniani są tam pracownicy nawet bez wykształcenia pedagogicznego. Niektórym z nas pojawia się kusząca myśl, że może tu zostaniemy i znajdziemy pracę w którymś przedszkolu? To byłoby bardzo ciekawe doświadczenie...

Dzień 3


Odwiedzamy Ministerstwo Edukacji i Dzieci. Siedząc przy dużym stole i popijając kawę słuchamy o polityce edukacyjnej do 2030 roku, o której po raz pierwszy usłyszeliśmy dzień wcześniej. Prowadząca spotkanie opowiada o tym, że przygotowania do stworzenia tej strategii rozpoczęły się w 2017 roku, kiedy to przeprowadzono szeroko zakrojone badania. O edukacji rozmawiano wtedy z nauczycielami, innymi pracownikami szkół, rodzicami, dziećmi i przedstawicielami społeczności lokalnych. Pracownicy oświatowi odwiedzili kilka państw, aby poznać szczegóły organizacji edukacji w tych krajach (m.in. Dania i Szwecja). Wnioski z badań i wizyt zagranicznych zostały sformułowane w pierwszym dokumencie online, który poddano szerokim konsultacjom społecznym. W kolejnej fazie poproszono o wsparcie specjalistów z OECD tak, aby stworzyć dokument finanlny. W marcu 2021 roku polityka edukacyjna Islandii została przyjęta przez parlament, dzięki czemu uniknięto podziałów partyjnych. Teraz specjalnie powołany zespół do spraw rozwoju szkolnictwa czuwa nad implementowaniem strategii w szkołach, w oparciu o plan działania na lata 2021-2024. 



Strategia podlega cyklicznej ewaluacji. Żadna partia polityczna nie próbuje nic w tej dziedzinie zmienić - proces powstawania strategii był dobrze przemyślany co pozwala ufać, że to naprawdę sensowna polityka. 

Tym, co trafiło do nas szczególnie jest przekonanie, że dobrostan jest niezbędny do uczenia się i rozwoju. Stąd wynika dbałość o zdrowie fizyczne i psychiczne dzieci. Pytamy o sytuację nauczycieli. Słyszymy, że było bardzo ciężko, nauczyciele tracili autorytet, mało zarabiali. Od kilku lat władze starają się poprawić sytuację poprzez stopniowe zwiększanie płac. Niedawno zorganizowano też kampanię społeczną promującą pracę w oświacie. Czy działa? Na razie trudno powiedzieć - na efekty trzeba pewnie poczekać kilka lat.

Dzień 4


Tego dnia odwiedzamy 2 muzeua: Perlan, poświęcone przyrodzie Islandii, oraz Open Air Museum, czyli skansen pokazujący, jak Islandczycy żyli dawniej. Po tym drugim miejscu oprowadza nas bardzo miła przewodniczka, która cierpliwie odpowiada na nasze pytania, głównie o edukację dawniej, ale i dziś. Okazuje się, że jej mama jest nauczycielką - jest bardzo zmęczona pracą, gdyż klasy są przepełnione, a w szkole jest coraz więcej imigrantów, z którymi trudno jest się dogadać. Brakuje nauczycieli, więc obecni mają dużo nadgodzin... Zaskakuje nas to - okazuje się, że jednak nie jest tak różowo, jak nam się na początku wydawało. 




Dzień 5


Tego dnia odwiedzamy szkołę polską. W budynku zwykłej szkoły publicznej odbywają się zajęcia szkół sobotnich: polskiej i ukraińskiej. Młodsze dzieci spędzają tam ok. 3 godz, starsze - 5 godz., ucząc się jezyka polskiego, polskich tradycji i historii. Bierzemy udział w zabawie, mającej na celu rozbudowę słownictwa polskiego. Potem razem z uczniami i uczennicami wychodzimy na boisko, aby zagrać z polską zabawę ruchową "Królu, daj wojaka". Sami się uczymy i miło spędzamy czas. 

Obserwujemy, że w polskiej szkole panuje atmosfera przyjaźni, pomagania sobie nawzajem i szczerości. Dzieci nie mają żadnych problemów z tym, aby wyznać nam, że chociaż dobrze się tu bawią, do polskiej szkoły przychodzą niechętnie - chcieliby mieć wolną sobotę, aby spędzić czas "po swojemu". Jest to dla nich obciążenie. 

Wypytujemy ich też o szkołę tradycyjną - potwierdzają się nasze obserwacje z pierwszego dnia. Dzieci rozmawiają między sobą głównie po angielsku, a w szkole czują się dobrze i czują, że są wysłuchane. 

Zwiedzanie wspomnianych placówek i instytucji odbyło się w ramach wyjazdu studyjnego 12 osób z Fundacji Szkoła z Klasą. Jeśli czujecie, że potrzebujecie podsumowania, zapraszam do przeczytania mojego artykułu na stronie Fundacji Szkoła z Klasą. Ciekawa jestem Waszych refleksji po tym, czego dowiedzieliście się tutaj. Czy możemy coś z edukacji islandzkiej przenieść na polski grunt? Napiszcie w komentarzu. 

Samodzielność ucznia, samodzielność szkoły

Samodzielność ucznia, samodzielność szkoły

Wciąż mówimy o nauczaniu: praca "nauczyciela", metody "nauczania", zdalne "nauczanie"... Im bardziej zagłębiam się w tajniki edukacji, tym wyraźniej dostrzegam, jak błędne jest takie podejście. Nie jesteśmy w stanie nikogo "nauczyć"; możemy jedynie stworzyć warunki do uczenia się, wyjaśnić coś, żeby pomóc zrozumieć. Aby się nauczyć, każdy musi włożyć w to własne zaangażowanie. 


Nie ma tu znaczenia wiek, to samo dotyczy ludzi dorosłych, a nawet instytucji. I niby to wiemy, przecież od lat mówimy o tym, że metoda podawcza się nie sprawdza. To właśnie dlatego tworzymy różne zadania, które pomagają uczniom zrozumieć materiał i utrwalić wiedzę: gry online i offline, dyskusje, pytania otwarte, projekty, zachęcamy do samodzielnego wykonywania notatek, prezentacji i innych widocznych rezultatów uczenia się. Mam jednak wrażenie, że problem leży głębiej - w podejściu do edukacji.

Już w samej konstrukcji proces edukacji kładzie nacisk na nauczanie, a nie uczenie się. Mamy zbyt dużo wytycznych: podstawa programowa, program nauczania, sztywny podział na przedmioty i klasy zrównane wiekiem, oceny, sprawdziany, egzaminy zewnętrzne. Te wszystkie wymogi sprawiają, że kiedy już szkoła znajdzie schemat pozwalający w miarę się do nich dostosować, nie myśli nawet o zmianie w obawie przed chaosem. Efekt jest taki, że to szkoła (czasem w miarę autonomicznie, czasami na polecenie organu prowadzącego, a najczęściej z przyzwyczajenia) ustala przebieg procesów edukacyjnych w placówce, a uczniom nie pozostaje nic innego, jak dostosować się i robić "to, co mu każą". 

Efektem tych procesów ma być jak najlepszy wynik na egzaminie kończącym szkołę - to sprawdzian tego, jak dobrze te procesy przebiegają. Tu nie ma miejsca na błędy, na indywidualne pasje czy talenty uczniów, na rozwijanie kompetencji czy na specjalne potrzeby edukacyjne. Twierdzenie, że nauczyciele mają indywidualizować procecs nauczania jest ironią, bo na koniec szkoły przecież wszyscy i tak podchodzą do takiego samego egzaminu (poza małymi wyjątkami). Na kształowanie kompetencji trzeba szukać miejsca, bo z punktu widzenia systemu ważniejsza jest realizacja podstawy programowej, która o kompetencjach zaledwie wspomina na poziomie wymagań ogólnych, ale szczegółowych już nie. W sumie nic dziwnego - u podłoża polskiego systemu edukacji leży kontrola (uczniów przez nauczycieli, nauczycieli przez dyrekcję, dyrekcji przez kuratorium), a kompetencje nie poddają się łatwo kontroli. Trudno jest w ogóle skontrolować to, co się nam udaje. Łatwiej wyłapuje się błędy. Wniosek jest prosty - błędów nie należy popełniać; im mniej błędów, tym lepiej funkcjonuje proces. Czyżby?

W tym wszystkim obecna jest sprzeczność: skoro edukacja jest procesem (co do tego chyba nie muszę nikogo przekonywać), to musi podlegać pewnym zmianom, próbom udoskonalenia, które najczęściej wynikają właśnie z popełnianych błędów. Błędy są informacją o tym, że coś nie zadziałało, więc należy to zmienić. Jeśli błędów nie ma, nie wiemy co, ani jak zmieniać. To tylko iluzja, że jest idealnie. Bez błędów edukacja przestaje być procesem. 

Czy da się inaczej?

Niedawno spędziłam tydzień na wizycie studyjnej w Reykjaviku. Odwiedzałam szkoły, rozmawiałam z nauczycielami, uczestniczyłam w spotkaniu na temat edukacji w Urzędzie Miasta, a nawet w samym Ministerstwie Edukacji i Dzieci (jakże znacząca nazwa!). Tam edukacja działa inaczej - nie twierdzę, że jest idealna - ma swoje problemy. A jednak da się wyraźnie odczuć, że w Islandii stawia się na samodzielność i uczenie się, także samych szkół. Jedynym wymogiem zewnętrznym jest tam podstawa programowa, określona jako zestaw wiedzy i kompetencji, jakie powinien posiadać uczeń kończący szkołę. Wszystko, co prowadzi do tego momentu, leży w gestii szkoły. Placówki edukacyjne same decydują, jak będzie przebiegał u nich proces uczenia się. Wymyślają rozwiązania, testują je, badają efekty swoich działań, zmieniają to, co nie działa, znowu testują i tak w kółko. Co ważne, uczniowie sami mogą proponować rozwiązania, a ich zdanie jest brane pod uwagę. (Więcej szczegółów na temat edukacji w Islandii przeczytacie tutaj.)

Miałam też ostatnio przyjemność brać udział w spotkaniu z Jacoovem Hechtem na temat szkół demokratycznych. Takie szkoły to najlepszy przykład na samodzielność i uczenie się. Jak inaczej mamy nauczyć dzieci brać odpowiedzialność za swoje otoczenie i kształtować przyszłość, jeśli nie pozwolimy im podejmować decyzji już teraz? Jak nakłonić obywateli do aktywnego udziału w wyborach, jeśli od małego przyzwyczajamy ich do tego, że ktoś inny podejmuje decyzje za nich?

Ktoś mógłby powiedzieć: "moja szkoła nie jest demokratyczna, nie mogę nic na to poradzić". Tylko że wiele zależy od samego nauczyciela. Krokiem milowym jest już samo odejście od nauczania. Wystarczy częściej rozmawiać z uczniami o tym, jak chcą się uczyć, dużo pracować metodą projektu, stwarzać uczniom warunki do samodzielnego dochodzenia do wiedzy. Kiedy usłyszymy błędne stwierdzenie, podziękować i wyjaśnić, że ten błąd pozwala nam zrozumieć ich sposób myślenia i wyjaśnić to, co nie zostało zrozumiane. W sferze wychowawczej równeiż mamy ogromne możliwości: uczniowie mogą wybrać miejsce wycieczki, a nawet ją zorganizować (z pomocą dorosłych), mogą wybrać akcje, w których chcą uczestniczyć, aktywnie współtworzyć klasowe zasady i włączać się w podejmowanie wielu decyzji dotyczących klasy. Zapewne popełnią wiele błędów. I dobrze - bez tego się nie nauczą. O klasie demokratycznej pisałam półtora roku temu - do przeczytania tutaj. W artykule opisałam dokładne działania, które można podjąć, aby zaangażować uczniów w podejmowanie decyzji, także merytorycznych.

Kolejnego argumentu przemawiającego za samodzielnością uczniów dostarczają ... moi uczniowie. Dzieci, których byłam wychowawcą na I etapie edukacji, teraz są w klasie 7. Od samego początku pozwalałam im decydować o wielu aspektach naszej współpracy. Na początku klasy 5 zachęciłam ich do realizacji projektu uczniowskiego. Wykorzystaliśmy metodę Design for Change, pomagałam im przejść cały proces. Tak im się spodobało, że w klasie 6 sami poprosili o to, abyśmy zrobili kolejny projekt. Tym razem wycofałam się maksymalnie, pomagałam im tylko wtedy, kiedy mieli kryzys. W czerwcu odeszłam ze szkoły. W połowie września tego roku przekazali mi, że nie poddali się - realizują kolejny projekt, tym razem całkiem sami: potrafią, mają motywację i nie boją się błędów.  

Patrząc na to, jak przez lata rozwijało się moje podejście do edukacji, a także biorąc pod uwagę wiele szkoleń i innych sytuacji edukacyjnych, których byłam uczestniczką wyraźnie widzę, że najważniejsze jest nastawienie nauczyciela. Czy jest w stanie przyjąć, że efekty jego/jej działań nie będą idealne i otworzyć się na możliwość popełniania błędów (swoich i uczniów)? Czy potrafi zaufać uczniom i pozwolić im działać samodzielnie? Czy chce analizować swoje działania i wyciągać wnioski? Czy odważy się stanąć z boku i obserwować? Czy zrozumie, że wszystko, co robi jest ciągłym procesem, zależnym od warunków i ludzi, których dotyczy, i jako proces musi ulegać zmianom? W edukacji nie ma mety; punktu, do którego finalnie docieramy. I chociaż nie mamy wpływu na system, możemy samodzielnie wyznaczać drogę, którą podążamy z uczniami.

Kształtowanie kompetencji 4K w edukacji wczesnoszkolnej metodą projektów eTwinning - notatki

Kształtowanie kompetencji 4K w edukacji wczesnoszkolnej metodą projektów eTwinning - notatki

Ta konferencja była jedną z lepszych, w jakich uczestniczyłam. Po pierwsze dlatego, że panowała tam niesamowita atmosfera - mnóstwo znajomych, którzy wreszcie spotkali się na żywo, uśmiechy, otwartość, motywacja i zaciekawienie. Po drugie, spotkanie odbyło się w pięknym i wygodnym miejscu, które pogłębiało odczucie przyjemności i relaksu, a dania w hotelowej restauracji zachwyciłyby najbardziej wybrednych smakoszy. Po trzecie, nie da się chyba nic zarzucić organizacji - świetny plan, bez większych opóźnień, przerwy we właściwych momentach, stała dostępność przekąsek i napojów. Po czwarte, zarówno wykłady, jak i warsztaty były bardzo merytoryczne i można było wrócić do domu z głową pełną pomysłów. 

Wszystkie cztery aspekty mają ogromne znaczenie. Pierwsze trzy dotyczą nie tylko dobrego nastroju i przyjemności, ale też tak potrzebnego docenienia nauczycieli. Doświadczają oni sytuacji dużego napięcia wokół tego zawodu, spowodowanego zarówno ciągłą walką o godziwe wynagrodzenie, pretensjami poszczególnych rodziców, jak i ciągłym poniżaniem nauczycieli przez władze (jak np. podawanie w mediach fałszywych informacji na temat pensji, co prowadzi do zmniejszania się autorytetu tego zawodu w społeczeństwie). Codzienność w szkole często wygląda jak walka, w której rzadko słyszy się słowa uznania czy podziękowanie. Podczas tej konferencji nauczyciele byli "dopieszczeni", mogli poczuć się ważni i docenieni. 

Kwestie merytoryczne były nie mniej ważne. Postaram się omówić poszczególne wykłady i warsztaty. 

Zaczęliśmy bardzo treściwym wykładem o programach eTwinning i Erasmus +. Muszę przyznać, że nawet doświadczony eTwinner mógł znaleźć nowe informacje, chociażby dlatego, że program jest w fazie wygaszania dotychczasowej platformy i przenoszenia wszystkiego na nową. Towarzyszy temu wiele pytań i obaw o utratę zgromadzonych na starej platformie materiałów. eTwinning jest mocno związany w Erasmusem+, który daje szkołom niesamowite możliwości rozwoju. Dobrze było posłuchać na ten temat od tych najbardziej wtajemniczonych, czyli Moniki Regulskiej i Olgi Barcikowskiej z FRSE.

Pozostała część dwudniowej konferencji została poświęcona kompetencjom 4k: krytyczne myślenie, komunikacja, kooperacja oraz kreatywność. Każda z nich została omówiona w układzie: 

  • wykład eksperta 
  • przykład projektu eTwinning, w którym ta kompetencja była rozwijana w widoczny sposób
  • warsztaty praktyczne pokazujące przykładowe narzędzia i zadania projektowe, pomagające uczniom rozwinąć daną kompetencję (jedynym wyjątkiem było krytyczne myślenie, któremu nie towarzyszyły warsztaty).
O warsztatach napiszę niewiele, gdyż 2 z nich prowadziłam, nie wiem więc do końca, co działo się na pozostałych. Mogę jedynie wspomnieć, że prowadzone one były w 4 grupach jednocześnie. 2 grupy przeznaczone były dla nowych eTwinnerów: Beata Wójcik i Agnieszka Besser-Krysiak pokazywały na nich, jak stawiać pierwsze kroki w tym programie i jak rozwijać kompetencje w typowych projektowych aktywnościach. Warsztaty pozostałych ekspertów miały określoną specyfikę: Agnieszka Herszel-Pościk przyjechała z pięknie ilustrowaną książką o smokach i pokazywała, jak można oprzeć różne aktywności na konkretnym temacie (tu - smoki). Paulina Loryńska przywiozła photony, udowadniając, że roboty świetnie nadają się do rozwijania kompetencji. Edyta Karwowska oparła zadania na Ważce Grażce oraz zabawach, wzbudzając w swojej grupie wybuchy radości. Na moich warsztatach królowały Asy Internetu i wartości - na warsztatach o komunikacji była to życzliwość, a na kreatywności pracowaliśmy metodą design thinking starając się rozwiązać problem pewnego ucznia (a może nauczyciela?) związany z technologią.  


O wykładach napiszę więcej, gdyż słuchałam ich bardzo uważnie chłonąc każde zdanie. 

Krytyczne myślenie przedstawiła Monika Wasilonek z Programu Projektor. Tę kompetencję opisała jako sztukę myślenia o myśleniu, której elementami są zarówno gotowość do rozpatrywania problemów w przemyślany sposób, jak i stosowanie metod rozumowania i dociekania. Podkreśliła, że do tego procesu potrzebna jest wiedza, dlatego zapamiętywanie i rozumienie jest też uwzględnione na piramidzie zawierającej kompetencje krytycznego myślenia: 


Osoba myśląca krytycznie potrafi generalizować i wyciągać wnioski, dostrzega związki przyczynowo-skutkowe, ale też inne zależności i mechanizmy działania, potrafi argumentować i zauważa błędy we wnioskowaniu. Metodami angażującymi tę kompetencję są np. dyskusja na forum (debata oksfordzka), studium przypadku, zagadka, odgrywanie scenek, prowokacja, odpowiednio skonstruowany quiz. Aktywności rozwijające krytyczne myślenie mogą być przeznaczone do pracy zespołowej albo indywidualnej. Pani Monika wspomniała też o kilku rutynach/narzędziach (most, drabina, 5x dlaczego, kompas) oraz o barierach i pułapkach krytycznego myślenia. Do tych pierwszych należą bańka filtrująca (nasze najbliższe otoczenie) oraz  przeciążenie informacyjne. Drugie to np. stereotypy społeczne (chociażby związane z wykonywanym zawodem) oraz przekonania i ocena prawdopodobieństwa. 

Pani Monika opowiedziała też o modelu edukacyjnym wypracowanym przez Program Projektor, skupiającym się właśnie na rozwijaniu kompetencji miękkich, w tym myślenia krytycznego. Chodzi o Warsztaty z Wyzwaniem, podczas których studenci rozmawiają z uczniami na 1 z 4 ustalonych odgórnie tematów. Każde zajęcia zaczynają się od prowokacji, by w trakcie odpowiednio moderowanej dyskusji uczniowie z klas 4-6 zrozumieli dotykający ich problem, a potem wymyślili rozwiązanie. 

Kolejny wykład poświęcony był komunikacji. Izabela Kaleta rozpoczęła wykład od uświadomienia słuchaczom dlaczego ta kompetencja jest tak ważna wobec zmian zachodzących obecnie w społeczeństwie: kryzys wartości, kryzys autorytetów, informacyjny chaos, automatyzacja i atomizacja społeczna. Następnie wspomniała o elementach składających się na komunikację: 


Dużo emocji wzbudziło podanie niewerbalnych sposobów komunikowania się - poza gestami i mimiką są to: postawa, strój, fryzura, dobór kolorów, zapach czy twórczość, np. sztuka. Efektywną komunikację często zaburza niezrozumienie wymienionych elementów lub brak otwartości na odbiór komunikatów nadawanych przez drugą osobę. Zrozumieniu sprzyja natomiast aktywne słuchanie (parafrazowanie i odzwierciedlanie tego, co powiedział nasz rozmówca_czyni), asertywność (przyjazna stanowczość, komunikat "ja"), udzielanie kontsruktywnej informacji zwrotnej oraz obiektywność i wrażliwość na drugiego człowieka. 

O kooperacji mówiła dr Marzena Żylińska (wykład odbył się w formule online). Podkreśliła ona wagę relacji w efektywnej współpracy. Dla każdego ucznia nawiązanie zdrowej relacji z nauczycielem jest niezbędne, aby uczeń mógł zaspokoić podstawowe potrzeby takie, jak np. poczucie bezpieczeństwa. Tylko w odpowiednich warunkach może dojść do współpracy na poziomie nauczyciel-uczeń oraz uczeń-uczeń. Dr Żylińska przypomniała, że każde dziecko rozwija się w innym tempie, dlatego ocenianie jest niesprawiedliwe i zabija motywację. Nauczyciel nie powinien być urzędnikiem realizującym podstawę programową, tylko towarzyszem podróży, "wspieracielem". Najlepszą metodą pracy z uczniami są projekty, gdyż pozwalają na uwzględnienie potencjału i zainteresowań każdego ucznia, są realizowane w grupach, służą budowaniu relacji, rozwijają wiele kompetencji uczniów i stwarzają przestrzeń na popełnianie błędów/testowanie, a uczenie się zachodzi w sposób utajony. Należy jednak pamiętać o tym, aby nie oceniać projektów, gdyż to przeczy ich głównym założeniom. 

Ostatni wykład dotyczył kreatywności. Prof. Maciej Karwowski rozpoczął od wyjaśnienia, że kreatywność to nie tylko umiejętność twórczego myślenia. To myślenie powinny być ukierunkowane na tworzenie rozwiązań zaspokających potrzeby ludzi. Dlaczego kreatywność jest uznawana za jedną z najważniejszych kompetencji przyszłości? Po pierwsze dlatego, że umożliwia adaptowanie się do szybko zmieniającego się świata; po drugie, proces twórczy jest przyjemny; a poza tym badania wykazały, że twórcze myślenie redukuje stereotypy i uprzedzenia. Niczym klamra spinająca początek i koniec konferencji podkreślona została konieczność oparcia kreatywności na posiadanej wiedzy. To właśnie te dwa elementy: wiedza i kreatywność pozwalają dokonywać wielkich odkryć i wynalazków.  

Prof. Karwowski podał kilka przykładów mechanizmów kreatywności: odległe skojarzenia, wgląd, syntetyzowanie, myślenie dywergencyjne, wyobraźnia twórcza. Co możemy robić, aby rozwijać kreatywność (swoją i uczniów)? Powinniśmy zacząć od zdobywania wiedzy, potem wymyślać i testować nowe rozwiązania pamiętając, że mamy prawo popełniać błędy. Kreatywności bardzo sprzyja odpoczynek i zabawa, która wprowadza nas w dobry nastrój. Nieoceniona jest też uważnośc na to, co dzieje się dookoła nas, dostrzeganie różnych bodźców - często to one są inspiracją do aktywności twórczej. 

Mam wrażenie, że chociaż każdy wykład był inny, pewne treści pięknie się uzupełniają. Formuła konferencji pozwoliła nam nie tylko zdobyć wiedzę, ale też przećwiczyć różne aktywności i zainspirować się pomysłami innych. Nauczyciele wyjeżdżali z Miedzeszyna zmotywowani i z głowami pełnymi pomysłów na działania z nowym roku szkolnym.  

Copyright © Blog Dla Nauczycieli , Blogger