Inspiracje po Inspir@cjach

Inspiracje po Inspir@cjach

Cały weekend spędziłam na nauce podczas konferencji Inspir@cje 2021. Fizycznie jestem zmęczona, bo nie udało mi się odpocząć wtedy, kiedy zwykle nadrabiam sen i odrywam się od pracy. Ale jestem bogatsza o wiele doświadczeń, mam motywację do pracy i głowę pełną pomysłów. Do tego dochodzi ciepło, które mam w sercu - jak tylko pomyślę o Inspir@cjach, mimowolnie się uśmiecham. Dlaczego?

Po pierwsze, zebrałam dużo inspiracji do pracy z uczniami. Nie dam rady wymienić tu wszystkich wystąpień, z których czegoś się nauczyłam, ale na pewno utwierdziłam się w tym, że z nauczyciela staję się moderatorem procesu uczenia się uczniów. Staram się "zamknąć i posłuchać ucznia", jak mówiła Dorota Kujawa-Wenke. Wystąpienia duetów: Magdalena Bogusławska oraz Rafał Auch-Szkoda oraz Basia Ostrowska i Marcin Zaród o znaczeniu przestrzeni w procesie edukacji dały mi do myślenia - na pewno będę zwracać na to większą uwagę niż wcześniej. Wystąpienie Marka Kamińskiego po raz kolejny pokazało mi, że w życiu da się osiągnąć dużo więcej, niż nam się wydaje (to przesłanie dla moich uczniów, ale i dla mnie). Od Joanny Gadomskiej uczę się, jak organizować gry terenowe, a od Olivii Dycewicz i Ali Podstolec - jak gamifikować edukację (mam już nawet w głowie konkretny pomysł na grę dla drugoklasistów). Tym, którzy nie byli na konferencji polecam obserwować stronę edunews.pl - za kilka tygodni pojawią się nagrania wszystkich wystąpień.


Po drugie, czuję się silniejsza. Niektóre wystąpienia były ucztą dla serca i ducha. Śmiech, wspomnienia, ale i wdzięczność za to, że inni pomyśleli o mnie, mówili o mnie miło i wspierają mnie sprawia, że czuję się doceniona i wiem, że idę w dobrym kierunku. Dziękuję za to Ewie Drobek, Krzysiowi Chojeckiemu, Dawidowi Łasińskiemu i wszystkim tym, którzy po naszym wystąpieniu podeszli sami z siebie i pogratulowali. 


Po trzecie, jestem dumna, że jestem nauczycielem. Przekonałam się, że mamy w Polsce wspaniałych edukatorów, nauczycieli i trenerów. Zobaczyłam ludzi, którzy zmieniają polską edukację oddolnie - nie poprzez system, ale z poziomu konkretnych szkół i klas. Pokazują, że można pracować na najwyższym poziomie pomimo ograniczeń systemu. W chwilach zwątpienia będę sobie o tym przypominała i czerpała stąd siłę. 


Po czwarte, spędziłam czas z przyjaciółmi. Na żadnej innej konferencji nie ma takiej atmosfery, jak na Ispir@cjach. Każdy rozmawia z każdym, uśmiecha się, mówi miłe słowa, pyta i wspiera. To tu trzeba podejmować trudne decyzje - zostać w kuluarach i porozmawiać, czy iść na świetny wykład? Czas mija badzo szybko, a do domu wraca się o północy, bo nawet sobotni wieczór spędza się w gronie nauczycieli spotkanych na sali konferencyjnej. Prelegenci są jednymi z uczestników, a uczestnicy biorą aktywny udział, komentując, wypowiadając się, czasami reagując bardzo spontanicznie. 


Po piąte, byłam tan z moim najważniejszym zespołem - z Edytą Karwowską i Ewą Kempską, z którymi współpracuję na co dzień. We współpracy realizujemy nasz autorski program nauczania "Razem". Przyjaźnimy się. Bez nich nie byłabym tu, gdzie teraz jestem. Wiele im zawdzięczam i nie wyobrażam sobie funkcjonowania w edukacyjnym świecie bez nich. Drugiego dnia konferencji opowiedziałyśmy o tym, jak wygląda współpraca nasza i naszych uczniów. Zostałyśmy ochrzczone jako "3E"...  


Z Inspir@cji wracam zmęczona, ale silniejsza. Mam tylko nadzieję, że znajdę czas, aby wprowadzić w życie niektóre z pomysłów stamtąd przywiezionych. Dziękuję za ten czas.

Jak uczymy współpracy

Jak uczymy współpracy

Współpraca w grupie to jedna z kompetencji kluczowych oraz umiejętności XXI w. Musimy stwarzać uczniom okazję do jej rozwinięcia, jeśli chcemy ich dobrze przygotować do wyzwań przyszłości. Jestem pewna, że wielu nauczycieli to robi. Ale czy możemy uczyć współpracy, samemu nie współpracując? Czy nauczyciele potrafią pracować w zespole? 

Myślę, że w wielu szkołach jest to nadal duży problem. Zespoły nauczycielskie działają "na papierze", a jeśli nawet się spotykają, to najczęściej wykonują tylko niezbędne zadania, raczej związane z dokumentacją, rzadko faktycznie wypracowując razem jakieś rozwiązania czy wymyślając wspólne działania. Oczywiście, są wyjątki.

Uważam, że nie może uczyć współpracy ten, kto pracuje sam. Jest wtedy niewiarygodny, nie wie, na co zwrócić uwagę, nie ma sprawdzonych strategii ani rozwiązań. Dlatego współpraca między nauczycielami to według mnie jedno z najważniejszych wyzwań współczesnej edukacji. 

Co zrobić, jeśli nie znajdujemy w szkole pola do współpracy? Poszukać możliwości współpracy poza szkołą. W dobie internetu i grup nauczycielskich nie jest to wielki problem. Poobserwujmy pracę innych, a kiedy znajdziemy osobę, która lubi podobne metody do naszych, ma zbliżone zainteresowania edukacyjne - spróbujmy zrobić coś razem. Może to być projekt, akcja okazjonalna lub wspólna realizacja podstawy programowej.  

Ja mam to szczęście, że znalazłam 2 bratnie dusze (o naszej współpracy będziemy mówić w najbliższy weekend na Inspir@cjach w Warszawie). Trafiłam na nie przypadkiem - dosłownie... Edytę poznałam na zjeździe ambasadorów eTwinning. Obie byłyśmy tam pierwszy raz, nikogo nie znałyśmy i trafiłyśmy razem do pokoju. Ewę znam dzięki Superbelfrom i właśnie Inspir@cjom - będąc na konferencji w Warszawie Ewa korzystała z noclegu u mnie. Zaskoczyło od pierwszego spotkania. Bardzo szybko przekonałyśmy się, że tak samo patrzymy na edukację. Napisałyśmy więc wspólny program nauczania dla edukacji wczesnoszkolnej i razem go realizujemy. Na co dzień każda pracuje sama, ale ciągle się wpieramy, radzimy, a od czasu do czasu, kiedy tylko jest taka możliwość, pracujemy razem, realizując treści z podstawy programowej. Efekty naszej współpracy są widoczne na blogu, który prowadzimy razem: programrazem.blogspot.com

Nie chcę rozpisywać się teraz na temat korzyści, jakie ta współpraca przynosi uczniom - będziemy o tym mówić na konferencji. Nagranie będzie zapewne dostępne za kilka tygodni. Chciałabym skupić się na korzyściach dla nauczyciela. 

Po pierwsze, nauczyciel sam uczy się pracować w zespole; zauważa korzyści, ale też pojawiają się pewne trudności, które trzeba rozwiązać. Dzięki temu lepiej kszatłtuje umiejętność współpracy w uczniach. Po drugie, członkowie zespołu inspirują się nawzajem, więc ich warsztat pracy polepsza się. Razem możemy wypracować dużo ciekawsze pomysły na realizację różnych zagadnień. Po trzecie, wspieramy się w chwilach trudności, udzielamy sobie rad, ułatwiamy pracę. Po czwarte, dbamy o nasz dobrostan, gdyż regularne spotkania w realu, wspólnie spędzane weekendy są niesamowitą odskocznią od codzienności i pozwalają naładować baterie. Po piąte, widzimy efekty naszej współpracy - to dodaje skrzydeł i motywuje do jeszcze lepszej pracy. Po szóste, razem jesteśmy odważniejsze w próbowaniu nowych rzeczy, podczas wystapień publicznych, przed kamerą. Po siódme, kiedy któraś robi coś głupiego, pozostałe na pewno jej o tym powiedzą - można dzięki temu szybko skorygować swoje zachowanie... Mogłabym pewnie wymieniać te korzyści jeszcze długo. 


Faktem jest, że współpraca nauczycieli nie ma wad, a przynajmniej ja nie znalazłam żadnych do tej pory. Spróbujcie koniecznie. To kolejny sposób, w jaki możemy oddolnie ulepszać edukację w Polsce.


Magiczne 15 minut

Magiczne 15 minut

Czy 15 minut poświęcone na naukę w domu to dużo? Niby nie - kwadrans szybko mija. Ale jak podliczymy cały tydzień (od poniedziałku do piątku), to w sumie wychodzi 75 minut - ponad godzina. W miesiącu to 5 godzin. A w całym roku szkolnym... to już bardzo dużo. 


15 minut dziennie może zdziałać cuda, jeśli jest dobrze wykorzystane. Testujemy to z moim synem. Jest w klasie 8, przygotowuje się do egzaminu ósmoklasisty. Każdego dnia sam decyduje, czy chce się uczyć języka polskiego, języka angielskiego czy matematyki. Sam wybiera materiał - najczęściej potrzebny akurat na lekcje lub taki, który sprawia mu trudność. Czyta teorię, a potem wykonuje zadania z repetytorium kupionego poza szkołą. Chociaż przez pierwsze 2 dni marudził (nauka nie jest jego ulubionym zajęciem😏), bardzo szybko zauważył korzyści i teraz siada do nauki bez problemu. 

15 minut dziennie może zdziałać cuda w przypadku każdego ucznia, również maluchów z klas 1-3. Jeśli pracujemy z kryteriami sukcesu, możemy umówić się z uczniami, że będą na bieżąco monitorować, w jakim stopniu spełniają poszczególne kryteria i poświęcać 15 minut dziennie na opanowanie tego kryterium, które stwarza im problem. Warto uzgodnić to z rodzicami, aby działać jednym frontem - rodzice mogą przypominać o kryteriach sukcesu i o pracy samodzielnej uczniów. 

To wymaga nieco pracy od nauczyciela - trzeba podpowiedzieć uczniom, skąd mogą wziąć materiały do nauki samodzielnej, a nawet przygotować im zadania dodatkowe. Świetnie sprawdzi się system, który opisałam w tym wpisie. Polecam zebranie wszystkiego w kolekcji Wakelet, gdyż można ją łatwo udostępnić poprzez link lub kod QR. A zadania dla uczniów można przygotować samemu w wordwall, educandy czy learningapps, albo skorzystać z gotowych zadań. Można też kserować uczniom dodatkowe karty pracy - z matematyki, ortografii, trening czytania czy pisania. Mogą to być karty uniwersalne, niekoniecznie związane tematycznie z materiałem przerabianym aktualnie na lekcji. Jeśli przygotujemy sporo takich zadań i udostępnimy uczniom, np. w segregatorze, mogą sami wybierać to, co jest im potrzebne. Tyle, że przy kartach pracy musimy jeszcze poświęcić czas na sprawdzenie... 

Jeśli 15 minut każdego dnia to za dużo, możemy umówić się na 30 minut w całym tygodniu, albo na 10 minut dziennie. To pozwoli uczniom nie tylko utrwalić wiedzę, ale też rozwinąć umiejętność planowania własnej pracy i poczucie odpowiedzialności za uczenie się. 
Rozmowy o edukacji

Rozmowy o edukacji

Szkolenia są ważne - uczymy się przez całe życie. Ale nawet najlepsze szkolenie nie daje mi tyle, co rzeczowa rozmowa o edukacji z pasjonatami. Każdy z nas może być zupełnie inny - mieć inne zainteresowania, gust, wygląd czy pochodzenie; ale mamy podobną wizję edukacji i chęć działania. 

Na przełomie maja i czerwca wzięłam udział w Konkursie dla Nauczycieli zorganizowanym przez Fundację Lifeskills. Znalazłam się w gronie 12 osób wyróżnionych. Wszyscy zostaliśmy zaproszeni na spotkanie z założycielami fundacji. Jechałam tam z wielką ciekawością, jak to będzie wyglądało, czego fundacja od nas oczekuje, co zaproponuje.

Okazało się, że było to niesamowite spotkanie nauczycieli praktyków, którzy w centrum stawiają ucznia i jego potrzeby. Dla mnie było to cudowne doświadczenie - móc posłuchać, jak pracują inni pasjonaci edukacji, jakie metody stosują, na co kładą nacisk. Dyskutowaliśmy o barierach w uczeniu się, o umiejętnościach, które powinniśmy rozwijać oraz o cechach nauczyciela-innowatora. Wyszłam ze spotkania pełna nadziei, że dzięki takim ludziom (mam na myśli zarówno nauczycieli, jak i przedstawicieli fundacji) da się ulepszać polską edukację. 

Uważam, że jednym z największym problemów w polskiej edukacji jest to, że nauczyciele zwykle pracują sami. Wiele osób jest zamkniętych na jakąkolwiek współpracę. Tymczasem współpraca z innymi daje inspirację, energię i wsparcie w trudnych chwilach. Idealnie, jeśli współpracuje zespół nauczycieli w danej placówce. Ale jeśli tak się nie da, można szukać wsparcia gdzie indziej. Można zbudować grupę mastermind złożoną z koleżanek i kolegów z innych lokalnych szkół, a nawet z nauczycieli mieszkających w zupełnie innych miejscach Polski czy świata - technologia znacznie ułatwia nam kontakt. Chociaż muszę przyznać, że nic nie zastąpi spotkania przy kawie, kiedy siedzimy wokół stołu, rozmawiamy, robimy notatki o tym, co każdy z nas może wziąć z tej rozmowy dla siebie. 

Ja dzisiaj utwierdziłam się w przekonaniu, że narzekanie nie ma sensu - to niepotrzebna strata czasu i energii. Trzeba być nastawionym na rozwój (zgodnie z koncepcją Carol Dweck), myśleć o tym, co da się zrobić i jak inni mogą nas zainspirować do działania. Poznałam też kilka ciekawych metod pracy z uczniem, a także wreszcie znalazłam dobre słowo na to, kim jestem - jestem moderatorem procesu uczenia się. Taką rolę staram się pełnić - stwarzać uczniom dobre warunki do uczenia się, kreować sytuacje edukacyjne, obserwować i w razie potrzeby pokazywać kierunek działania. 
Uczeń świadomy

Uczeń świadomy

Pracuję z kryteriami sukcesu - od wielu lat. Z różnymi klasami działa to różnie, zależnie od potrzeb. W starszych klasach na lekcjach angielskiego podaję kryteria sukcesu do każdej lekcji oraz do różnych prac. Z młodszymi wszelkie sprawy organizacyjne trwają dłużej, więc kryteria sukcesu podaję na tydzień. Dodatkowo do większych prac podaję nacobezu. Uczniowie tak się przyzwyczaili, że chyba już nie potrafią inaczej. 

W którymś momencie uświadomiłam sobie, że analiza osiągnięcia poszczególnych kryteriów nie wystarczy. Jeśli ktoś stwierdzi, że jeszcze nie wszystko potrafi, zostaje z tym sam. Oczywiście, podpowiadam, jak może się pouczyć, gdzie znaleźć materiały, czasami daję zadania dodatkowe. Jednak uczeń musi "douczyć się" w domu, samodzielnie. O ile ze straszymi to jeszcze może wyjść, z maluchami nie da rady - chyba że zaangażujemy rodziców, ale przecież chodzi nam o kształtowanie samodzielności w nauce i świadomości procesu nauki. Dlatego w tym roku wprowadziłam nowe zasady. Testuję je, ale już widzę, że to strzał w dziesiątkę. 

Jak to działa?

Moi drugoklasiści prowadzą OK zeszyty. Na początku tygodnia (zakładam, że to nie musi być tydzień, czasami będzie to czas nieco dłuższy lub krótszy) rozdaję im kryteria sukcesu. Omawiamy je razem, dzięki czemu dzieci wiedzą, co ich czeka przez najbliższe dni. W miarę możliwości od czasu do czasu wracamy do kryteriów sukcesu, sprawdzamy, gdzie jesteśmy, a każdego ucznia proszę, żeby zastanowił się, co już umie. Chętni dzielą się z nami swoimi spostrzeżeniami, mówią, co wiedzą. Taki "test" jest potrzebny, żeby uświadomić uczniom, że nie zawsze wiemy tyle, ile nam się wydaje. 

Na koniec tygodnia przeznaczam 1 lekcję na pracę samodzielną uczniów. Na początku lekcji analizujemy kryteria sukcesu, każdy zaznacza, co już umie. Jeśli nie jest pewien, zostawia puste pole. 


Przez resztę lekcji uczeń sam wybiera zadania tak, aby uzupełnić braki i móc spełnić kolejne kryteria. Wymaga to ode mnie przygotowania zadań do każdego kryterium, gdyż nie do końca wiem, co będzie uczniom potrzebne. Jednak, aby nie narobić sobie zbyt dużo pracy i nie marnować papieru na xerowanie każdego ćwiczenia dla wszystkich, robię zadania online - atrakcyjne i bardzo proste w przygotowaniu gry na wordwall, learningapps, educandy itp. Każde ćwiczenie przygotowuje się w 3-5 minut. 

Link do każdego ćwiczenia przerabiam na kod QR i wklejam do kolekcji wakelet. Podczas lekcji uczniowie korzystają z tabletów - sprawdzają kryteria, a potem skanują kod do ćwiczenia, które pozwoli im usystematyzować wiedzę w zakresie tego kryterium, którego jeszcze nie zaznaczyli.  

Zadania są w formie gier, więc sprawiają uczniom radość. Chętnie z nich korzystają. Każde zadanie mogą wykonać kilkakrotnie. Potem mogą zeskanować kolejne - dopóki starczy nam czasu. Czasu, niestety, jest mało, ale nie mogę pozwolić sobie na to, aby przeznaczyć na pracę samodzielną uczniów więcej niż 1 lekcję tygodniowo. Link do kolekcji wakelet mają udostępniony w Notesie zajęć na Teams, mogą więc skorzystać w domu. Na lekcji chodzi głównie o wyrobienie nawyku, że jeśli uczeń dostrzega jakieś braki, to stara się je nadrobić. 



Oczywiście, nie ma tak różowo, żeby nie pojawiały się przy tym problemy... Głównym jest to, że w klasie mam 26 uczniów, a tabletów tylko 10. Dlatego trzeba dobrze przemyśleć, jak zorganizować pracę. Odpada praca w parach, gdyż chodzi tu właśnie o pracę samodzielną. 

Na razie w miarę sprawdza się następujące rozwiązanie: przygotowuję kartę pracy uniewersalną, dla każdego ucznia, np. z ortografii. Musi być na tyle łatwa, żeby uczniowie poradzili sobie sami, a jednocześnie muszą się czegoś nowego nauczyć. Rozdaję wszystkim karty pracy, uczniowie w ciszy pracują - samodzielnie, a dziesięcioro z nich dostaje tablety. Po jakimś czasie (zwkle sami się nudzą po kilkunastu minutach) oddają tablety innym osobom, które do tej pory pracowały nad kartą pracy. Tymczasem ci, którzy do tej pory mieli tablety, siadają do karty pracy. 

Taka organizacja jest niezła, ale ma też swoje minusy - niektórzy dość szybko nudzą się pracą samodzielną, zaczynają kombinować i przeszkadzać innym. Dlatego nie jest to, wbrew pozorom, lekcja, na której nauczyciel ma luz (skoro uczniowie pracują samodzielnie 😏). Nauczyciel musi pomagać potrzebującym, a jednocześnie mieć oczy dookoła głowy. 

Mimo to warto - widzę, że moi uczniowie stają się bardziej świadomi swojego procesu nauki. Mówią, co już potrafią, a nad czym muszą jeszcze popracować. Podejmują decyzje, stają się bardziej samodzielni, efektywnie korzystają z technologii informacyjno-komunikacyjnej w celu nauki. Wiedzą, że materiału się nie "przerabia" byle odhaczyć, ale po to, aby zdobyć nową wiedzę i umiejętności. 

A kiedy słyszę zdanie: "Zrobiłem to zadanie 3 razy, ale nadal mi się myli. Muszę to jeszcze powtórzyć w domu", robi mi się ciepło na sercu. 
W lesie z TIK

W lesie z TIK

W ciepły wrześniowy dzień wybraliśmy się na wycieczkę pieszą do lasu. Chodziło o ruch, o skorzystanie z pięknej pogody, ale mieliśmy też cel edukacyjny - chcieliśmy uzupełnić wiedzę o lesie, gdyż dzieci wymieniły wiele zwierząt zamieszkujących las, ale mało wiedziały o roślinach. Okazało się, że ta wycieczka nauczyła nas dużo więcej niż zakładaliśmy. 


Tuż przed wyjściem spisaliśmy to, co już wiemy o lesie. Powstała mapa myśli, na której od razu dało się zauważyć, że dzieci kładą nacisk na zwierzęta, a nie rośliny. Jednocześnie nieco mylą środowisko leśne od łąkowego i polnego. Na tym etapie nic nie poprawiałam - zapisywałam tylko pomysły dzieci. 

Ustaliliśmy, że idziemy na spacer do lasu. Dzieci dobrały się w pary. Ich zadaniem było uważne obserwowanie otoczenia, aby dowiedzieć się o lesie więcej. Każda para otrzymała tablet, aby robić zdjęcia jako notatki z obserwacji. 

W lesie stało się jasne, że nie jest łatwo zaobserwować zwierzęta. Udało się dostrzec żaby, pająki i ... komary. Dwóm pierwszym zrobiliśmy zdjęcia, tych ostatnich zbytnio doświadczyliśmy na własnej skórze, aby chcieć je jeszcze uwieczniać na zdjęciach...

Dostrzegliśmy za to całkiem sporo, jeśli chodzi o rośliny i grzyby. Dzieci nie potrafiły odróżnić rosnących w lesie drzew, zrobiły więc zdjęcia, aby w szkole sprawdzić, jakie to gatunki. Okazało się, że roślina popularnie nazywana "mchem" to tak naprawdę kilka różnych gatunków. Spodziewaliśmy się znaleźć jagody, ale były tam też inne owoce. A grzyby... Te, o których mówi się najczęściej, wcale nie są tak popularne, przynajmniej w naszym lesie. Znaleźlismy za to wiele innych grzybów, których nie znaliśmy. Wszystko uwieczniliśmy na zdjęciach. 

W szkole zgrałam zdjęcia z każdego tabletu na mój komputer, a potem - w domu - wkleiłam je do prezentacji genially, dzieląc na kategorie. Link do prezentacji zakodowałam w kodzie QR i zapisałam.

Kolejnego dnia przed lekcją udałam się do biblioteki i wypożyczyłam kilka różnych atlasów roślin i grzybów. Na lekcji dzieci znów pracowały w parach. Każda para otrzymała tablet, zeskanowała kod QR i z wyświetlonej prezentacji wybrała 1 slajd ze zdjęciami. Przyglądając się zdjęciom starali się wyszukać w atlasie nazwę rośliny. Szybko okazało się, że nie wystarczy spojrzeć na zdjęcie - niektóre rośliny, a zwłaszcza grzyby, są do siebie bardzo podobne i trzeba poczytać informacje o ich występowaniu, aby upewnić się, czy to właściwa nazwa. Jeśli komuś udalo się znaleźć właściwą nazwę, przychodził do mnie, a ja na bieżąco podpisywałam zdjęcia w prezentacji. 

Czego się nauczyliśmy?

1. Jakie rośliny i grzyby rosną w lesie blisko szkoły (dzieci są już świadome, że inne lasy mogą wyglądać zupełnie inaczej).
2. Zdjęcia muszą być ostre - na nieostrych trudno coś wypatrzeć.
3. Rośliny i grzyby są do siebie bardzo podobne.
4. Nie wolno zrywać żadnych grzybów samemu - bardzo łatwo się pomylić.
5. Jak prawidłowo wykorzystać tablet poza szkołą.
6. Powszechnie słyszane nazwy roślin i grzybów nie zawsze są prawdiłowe. 

Rozwinęliśmy też umiejętności współpracy oraz wyszukiwania informacji. Wiemy też, jak sobie poradzić, kiedy chcemy znaleźć informacje na temat jakiejś rośliny. 

Dzieci przyznały też, że spacer bez konkretnego celu byłby nudny - dobrze, że miały zadanie do wykonania. 
Nasza przygoda z Projektorem

Nasza przygoda z Projektorem

W zeszłym roku grupa moich uczniów z klasy 5 wzięła udział w Warsztatach z wyzwaniem Programu Projektor. Warsztaty były dla nich ciekawe i przydatne. Okazało się jednak, że sam udział w warsztatach to nie wszystko! To był dopiero początek naszej przygody. Ale po kolei...


Grudzień 2020 - zaczynamy redagować stronę internetową dla nastolatków (Hej nastolatku! Czytasz i wiesz!). Uczniom słabo idzie wyszukiwanie informacji w sieci: wybieranie wiarygodnych źródeł, uwzględnianie praw autorskich. Najpierw próbuję uczyć ich sama, ale przypadkiem trafiam na ogłoszenie o naborze do Warsztatów z Wyzwaniem, a tam temat: "Świadomy Ja - żyję i działam w cyfrowym świecie". Znajomi polecają te warsztaty, więc bez wahania zapisuję moich piątoklasistów. Warsztaty odbywają się już w nowym roku. Na pierwszym spotkaniu uczniowie są nieśmiali, ale w końcu z zapałem włączają się w dyskusję, a potem wykonują przydzielone im zadanie. Poświęcają na to sporo wolnego czasu. Po drugim spotkaniu pytam, czy im się podobało. Twierdzą, że tak. Wobec tego informuję ich, że można się zapisać na kolejne warsztaty o nieco innej tematyce. Chcą. No to ich zapisuję. 

Wiosna 2021 - odbywają się drugie Warsztaty z wyzwaniem "Aktywny Ja - mam wpływ na swoje otoczenie". Uczniowie wiedzą już, o co chodzi, więc wszystko idzie sprawnie. Trzecie odbywają się w maju - to gorący czas powrotu do szkoły po nauce zdalnej. Na pierwszym spotkaniu warsztatowym rozmawiają o problemie. Potem mają 2 tygodnie na przygotowanie rozwiązania problemu tak, aby zaprezentować je podczas drugiego spotkania. W międzyczasie ja zajmuję się innymi sprawami i przestaję kontrolować, co robią piątoklasiści. Dzień przed drugim spotkaniem wyskakuje mi powiadomienie w kalendarzu. Jestem lekko przerażona - czy zdążą się przygotować na jutrzejsze warsztaty? Będzie wstyd, jeśli nie wykonają zadania. W szkole proszę ich o spotkanie na przerwie. Przypominam o jutrzejszym spotkaniu warsztatowym i pytam, czy dadzą radę się przygotować. Patrzą na mnie, jak na kosmitkę i mówią: "Ale przecież my jesteśmy przygotowani!". 

Trudno opisać, co wtedy poczułam: ulgę, radość, ale przede wszystkim dumę - nie musiałam ich kontrolować ani poganiać, sami dopilnowali zadania. Podczas spotkania aktywnie prezentują swoje pomysły, a ja słucham zauroczona. 

W czerwcu otrzymujemy zaproszenie na czwarte warsztaty, ale musimy z nich zrezygnować - uczniowie są już zmęczeni, chcą wakacji. A ja nie chcę ich zniechęcić. 

Sierpień 2021 - jestem na wakacyjnym spotkaniu z przyjaciółmi. Dostaję maila z Programu Projektor z zapytaniem, czy nie chciałabym wziąć udziału w ogólnopolskiej konferencji podsumowującej Warsztaty z wyzwaniem i inne działania Projektora. Podczas rozmowy telefonicznej pytam, czy mogę zaprosić uczniów. Moja rozmówczyni jest zachwycona pomysłem. 

Pod koniec sierpnia informuję o zaproszeniu moich uczniów. Najpierw piszą krótko: OK. Za kilka minut pojawiają się pierwsze wątpliwości: "Ale ja się będę stresować"; "Nic nie powiem"; "To będzie na żywo?" Uspokajam ich, piszę, że mają prawo się stresować, to dla nich nowa sytuacja. Ja też się stresuję. Ale razem na pewno damy radę. Od razu piszę maila do rodziców z informacją o zaproszeniu na konferencję. Kilka dni później otrzymuję propozycje pytań dla uczniów, aby mogli się przygotować. Jeszcze w wakacje spotykamy się online, aby porozmawiać o możliwych odpowiedziach. Uczniowie dzielą między siebie pytania. Ja przygotowuję dla rodziców zgody na udział w konferencji oraz wykorzystanie wizerunku dzieci. 

1 września 2021, tuż po rozpoczęciu roku szkolnego, uczniowie przychodzą do mnie po zgody. Chwilę rozmawiamy, ustalamy godzinę spotkania 2 września (wtedy ma sie odbyć konferencja). Widzę, że bardzo się stresują. Ale nie jest to strach paraliżujący; jest w tym jakaś ciekawość, może duma...

2 września w ciągu dnia - podczas lekcji angielskiego uczniowie dopytują o szczegóły. Reszta klasy nie wie, o co chodzi, więc pytają, co to za konferencja. Wyjaśniam. Widzę, że na twarzach grupy biorącej udział w konferencji rysuje się satysfakcja. A ci, którzy wcześniej twierdzili, że nie mogą być z nami na konferencji, jednak zmieniają zdanie...

2 września 16.30 - gromadzimy się w szkole w sali, w której jest już ustawiony sprzęt (wcześniej miałam spotkanie testowe). Uczniowie bardzo przeżywają, są hałaśliwi, rozładowują emocje. Okazuje się, że w tym samym czasie odbywa się w szkole zebranie z rodzicami przedszkolaków, więc za drzwiami robi się głośno. Raptem pojawiają się ci, których miało nie być... Razem postanawiamy, że w czasie naszej rozmowy oni będą za drzwiami pilnować ciszy na korytarzu. 

Siadamy na przygotowanych miejscach. Dziewczyny poprawiają strój i włosy. Kiedy zaczyna się konferencja, cichną - zaczynają słuchać. Podawane liczby uczniów, którzy skorzystali z działań Projektora robią na nich wrażenie. Wsłuchują się w wykład Agnieszki Jankowiak-Maik. Wreszcie zapowiadają nas. Wchodzimy na wizję. 

Prowadząca wita nas i prosi dziewczyny o przedstawienie się. Zapamiętuje ich imiona, a potem zadając pytania prosi o odpowiedź konkretne osoby. Przez moment widzę przerażenie na twarzach moich uczennic - każda przygotowała konkretne pytanie, a teraz otrzymują "nie swoje" pytania. Nie odzywam się. Po chwili wahania dziewczyny udzielają świetnych odpowiedzi - bardziej spontanicznych niż te, które przygotowały. Niestety, mamy mało czasu i 2 uczennice nie mają szansy się wypowiedzieć. Od razu po zejściu z wizji słyszę żal: "Proszę Pani, ja nawet nic nie powiedziałam! Szkoda, że mieliśmy tak mało czasu!". 

Ja też wyrażam żal, ale uspokajam je, że to nie koniec ich przygód, gdyż w listopadzie czeka nas kolejna konferencja, ale o niej opowiem, jak spotkamy się całą grupą...

Rozstajemy się. Wracam do domu. Jestem tak podekscytowana zachowaniem dziewczyn, że chciałabym wszystkim dookoła opowiadać o ich odwadze - 5 uczennic szóstej klasy małej wiejskiej szkoły podstawowej właśnie wzięło udział w ogólnopolskiej konferencji! I spodobało im się! A nawet było im mało! Cóż za potencjał w nich drzemie!


Z perspektywy czasu widzę, jak bardzo się przez ten rok zmienili. Uczniowie z grupy projektowej są bardziej dojrzali, odważni, próbują przełamywać swoje ograniczenia. Na nowe wyzwania patrzą z ciekawością i wiarą, że sobie poradzą. Odpowiedzialnie podchodzą do wyznaczanych im zadań. Jestem z nich dumna. Myślę, że jeszcze wiele przed nami. 

Bardzo dziekuję Projektorowi za stwarzanie młodym ludziom możliwości rozwoju; za motywowanie ich i pokazywanie im, że każdy problem ma jakieś rozwiązanie. Ja też ciągle się tego uczę. 

Skąd się bierze pewność siebie w pracy

Skąd się bierze pewność siebie w pracy

W tym roku nie czułam motyli w brzuchu przed spotkaniem z uczniami. Po raz pierwszy od lat nie planowałam pracy już od połowy sierpnia. Do szkoły 1 września poszłam ze spokojem - jak każdego innego dnia w roku szkolnym. Ten dzień nie był dla mnie wyjątkowy. Przyznam, że jest to dla mnie nowe uczucie. Zastanawiałam się, dlaczego tak się czuję? Przecież kocham moją pracę, cieszę się ze spotkań z uczniami. Gdzie się podziały motyle?


Myślę o tym od jakiegoś czasu i wreszcie zrozumiałam, o co chodzi (przynajmniej tak mi się wydaje😉). Pomogło mi w tym pewne wydarzenie - dzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego dowiedziałam się, że do mojej klasy dołączy nowy uczeń - obcokrajowiec dopiero uczący się języka polskiego. Nie przestraszyłam się, chyba nawet się ucieszyłam. Potraktowałam to jako okazję do nowych doświadczeń, wyzwanie. Nawet jeśli coś mnie zaskoczy wiem, gdzie szukać pomocy. To uświadomiło mi, że na moją pewność siebie w tym roku szkolnym składa się kilka elementów:

1.

Nie boję się trudności, gdyż mam wsparcie: mojej rodziny, moich przyjaciół (również nauczycieli), mojej dyrekcji i innych pracowników szkoły. W grupie Superbelfrzy na pewno znajdę pomoc w podbramkowej sytuacji. Moja najbliższa grupa wsparcia, czyli Ewa i Edyta, z którymi współpracuję na co dzień, inspiruje mnie i zawsze służy pomocą. Czasami zaświta mi w głowie jakiś niesprecyzowany pomysł - wystarczy to z nimi obgadać, a powstaje cudowny projekt. 

2.

Mam wiedzę i umiejętności. Nie chodzi tu o przechwalanie się, ale od lat (właściwie od zawsze) bardzo chętnie uczestniczę w szkoleniach, studiach podyplomowych, warsztatach, oglądam webinaria i słucham podcastów. Dużo czytam, zarówno książek, jak i artykułów o tematyce edukacyjnej. Nie wiem jeszcze wszystkiego, bo tak się nie da. Ale moja wiedza pozwala mi czuć się pewnie w pracy.

3.

Pracuję tak, jak lubię. Odkąd opieram się na autorskim programie nauczania, nie mam problemów z planowaniem lekcji. Świetnie znam podstawę programową, sama piszę rozkład materiału, więc wiem dokładnie, co mnie czeka. Wypracowałam takie sposoby planowania pracy, że czuję się pewnie. Jednocześnie pracuję takimi metodami, które zakładają otwartość na różne zakończenia scenariusza - staram się zostawiać dużo przestrzeni na decyzje dzieci, obserwuję je i podążam za ich zainteresowaniami. Nie planuję lekcji od pierwszej do ostatniej minuty, gdyż nie jestem w stanie dokładnie przewidzieć, jak się wszystko potoczy. Wybieram aktywności, w których dzieci coś tworzą i robią to po swojemu. Z góry zakładam, że moje plany na lekcję mogą się zmienić.

4.

Przedostatni, ale chyba najważniejszy czynnik wpływający na moją pewność siebie to otwartość na błędy: uczniów i moje. Każdy jest w ciągłym procesie rozwoju i ma prawo do błędu. Ja również. Odkąd to zrozumiałam, nie boję się nowych rzeczy - błędy są naturalnym elementem uczenia się. Nie chodzi o błędy wynikające z lenistwa czy zaniedbania - robię, co mogę; staram się, ale jeśli popełnię błąd, to nie tragedia. 

5. 

Na koniec coś o życiu pozaszkolnym - udało mi się znaleźć równowagę między pracą, a życiem prywatnym. Ciągle uczę się odmawiać, ale zaczynam odnosić w tej kwestii sukcesy. Mam zainteresowania poza szkołą, dzięki czemu potrafię przerwać pracę, aby poświęcić się czemuś innemu i nabrać dystansu. Nie zarywam nocy, a wieczory spędzam na czytaniu. Mam nadzieję, że uda mi się w tym wytrwać przez cały rok szkolny. 

Gdybym miała opisać swoje aktualne podejście do pracy, na pewno użyłabym słów: spokój, pewność siebie, otwartość. Dorzuciałbym jeszcze "małe kroki", ale o tym innym razem. 
Copyright © Blog Dla Nauczycieli , Blogger