Kryteria sukcesu na cały rok

Kryteria sukcesu na cały rok

Kryteria sukcesu zwykle służą do określenia, czy uczniowi udało się nauczyć danej partii materiału lub rozwinąć dane umiejętności - czy osiągnął sukces. Z drugiej strony, kryteria sukcesu od razu pokazują, co należy zrobić, aby ten sukces osiągnąć. I właśnie na tę drugą funkcję zwykle kładę nacisk. Dlatego w tym roku postanowiłam przygotować uczniom kryteria sukcesu na klasę 2. 

Przygotowując rozkład materiału po raz kolejny dokładnie przeanalizowałam podstawę programową. Jednocześnie z doświadczenia wiem, z czym uczniowie zwykle mają problem. Wypisałam więc kolejne umiejętności (nie wiedzę), które chciałabym, żeby moi uczniowie osiągnęli w 2 klasie. Starałam się, aby kryteria dotyczyły poszczególnych edukacji, ale nie były zbyt szczegółowe. Jedynie umiejętności matematyczne rozpisałam dokładniej, gdyż zakładam, że nie wszyscy uczniowie poradzą sobie z liczeniem w zakresie 100 (mam w klasie uczniów z orzeczeniem). Zależy mi na tym, aby każdy mógł spełnić przynajmniej większość tych kryteriów, więc ułożyłam je w taki sposób, aby każdy gdzieś się odnalazł. Są te kryteria społeczne kładące nacisk na to, z czym mieliśmy problemy w klasie 1. 

W powiększonej formie kryteria sukcesu powiesiłam na gazetce, żeby móc się do nich odnosić co jakiś czas. 


Uczniowie otrzymają też wersję do wklejenia do OK zeszytu. Co jakiś czas będziemy do tych kryteriów wracać i przypominać sobie, co jest w tym roku ważne. A na koniec roku podsumujemy - każdy uczeń zaznaczy te kryteria, które udało mu się spełnić. 
Jak się uczyć - gazetka

Jak się uczyć - gazetka

W każdej szkole znajdziemy na korytarzach ogólnodostępne tablice ścienne. Jeśli są przypisane konkretnym klasom, zwykle wiszą tam prace uczniów. Jeśli jednak są "dla każdego", warto powiesić tam informacje przydatne wszystkim uczniom, np. rady na temat efektywnej nauki. Z doświadczenia wiem, że zazwyczaj w szkole poświęca się na to zbyt mało czasu. Kolorowa i czytelna gazetka może być wstępem do rozmowy o metodach uczenia się. 

Aby przygotować poniższe slajdy wykorzystałam gotowy szablon Canvy. Zmieniłam tylko tekst, powiększyłam go i usunęłam niektóre ikony, gdyż według mnie było ich zbyt dużo, co odciągało uwagę od treści. Wydrukuję zdjęcia, zalaminuję i powieszę na korytarzu głównym przy szatniach - uczniowie spędzają tam dużo czasu. Być może skorzystają również rodzice, gdyż czekają tam na swoje pociechy. Liczę, że poczytają dla zabicia czasu, a potem pomogą swoim dzieciom wcielić te zasady w życie. Mam też nadzieję, że ta gazetka uświadomi niektórym dorosłym, że bez pracy własnej dziecka nie da się opanować materiału: to nie nauczyciel przekazuje wiedzę, ale dziecko się uczy korzystając z materiałów od nauczyciela. 












Wersja pdf do pobrania - tutaj. (we wpisie tło różowe, żeby było lepiej widoczne, do pobrania tło białe - po co marnować tyle tuszu...)
Dzień Pomysłu Dzieci

Dzień Pomysłu Dzieci

Dzień Wróżki Zębuszki. Dzień Pingwina. Światowy Dzień Sztuki. Dzień Dobrych Wiadomości. Dzień Herbaty. I tak w kółko. Święta nietypowe stały się bardzo popularne, w sieci można znaleźć mnóstwo materiałów do wykorzystania z okazji zbliżającego się święta. Czy aby nie zrobiło się tego zbyt dużo? Czy to jeszcze ma sens? 

Ma sens, jeśli jest stosowane z umiarem, jak wszystko. Kilka takich świąt nietypowych w ciągu roku i to wtedy, kiedy pasują nam do przerabianego materiału jak najbardziej jest ok. Ale nie przsadzajmy. Warto też zwrócić uwagę na zainteresowania dzieci - czy materiały, które zamierzamy wykorzystać w ogóle przykują ich uwagę? 

A gdyby tak obchodzić jedno święto nietypowe na miesiąc? Ale nie takie gotowe - z kalendarza świąt nietypowych, tylko ustalone przez dzieci? 

Załóżmy, że mamy w klasie 25 uczniów. Podzielmy ich na grupy 3 osobowe (możemy zrobić dwie grupy 2-osobowe lub jedną grupę 4-osobową, w zależności od klasy). Każda grupa dostaje 1 miesiąc - wylosujmy od razu i zaznaczmy w klasowym kalendarzu, żeby każdy wiedział, że jego kolej też nadejdzie. Każda grupa wymyśla święto - jeśli interesują się piłką nożną, może to być Dzień Piłkarza; jeśli ich pasją są konie, niech to będzie Dzień Konia itp. 

Reszta zależy od klasy i naszych przyzwyczajeń. W klasie 1 dzieci pewnie będą potrzebowały pomocy, ale w starszych klasach mogą poradzić sobie same. Chodzi o to, aby na ustalony dzień grupa, która wymyśliła dane święto, przygotowała aktywności dla całej klasy. Może to być prezentacja na wybrany temat, zagadki, zadania matematyczne, krzyżówka, praca plastyczna, czytanka, zajęcia ruchowe, piosenka itp. Możemy się umówić, że część przygotowują uczniowie, a część nauczyciel. Od nas też zależy, czy poświęcimy na to 45 minut, czy więcej - może nawet cały dzień (jeśli aktywności będą różnorodne, związane z różnymi edukacjami, i tak przecież będziemy realizować podstawę programową). 
 
Korzyści takiego rozwiązania jest wiele. Po pierwsze uczniowie uczą się odpowiedzialności za naukę - nie tylko dostają "gotowce" od nauczyciela, ale też sami przygotowują aktywności. W ten sposób rozwijają też różne umiejętności i pogłębiają wiedzę na wybrany temat. Dodatkowo zwiększa się ich motywacja do nauki, gdyż mogą uczyć się o tym, co ich interesuje. Przyjmują też rolę eksperta w klasie - mogą "zabłysnąć", pokazać się z dobrej strony. Uczą się współpracy w grupie oraz samodzielności. Czekając na swoją kolej trenują cierpliwość. To korzyści ogólne. Każdy może mieć inne, indywidualne, w zależności od możliwości i potrzeb. Chyba zgodzicie się, że minusów jest ... niewiele (o ile w ogóle jakieś są)?
Projekt edukacyjny - Gazetka na 100-lecie szkoły

Projekt edukacyjny - Gazetka na 100-lecie szkoły

Miałam kiedyś przyjemność być opiekunem projektu edukacyjnego w gimnazjum. Realizuję z uczniami wiele projektów, ale ten był jednym z lepszych. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że wyszedł od uczniów - sami wymyślili, co chcą robić; sami zebrali grupę; sami znaleźli opiekuna. Okazało się, że przede mną prosili o pomoc 2 innych nauczycieli - odmówili. Nigdy nie pytałam, dlaczego. Szkoda mi było uczniów, którzy zachowali się wreszcie w taki sposób, jakiego od nich oczekujemy: byli aktywni, wyszli z inicjatywą, wymyślili coś przydatnego dla szkoły (zaraz o szczegółach). A mimo to spotkali się z odmową... Dla mnie był to akurat trudny rok 2015/2016, gdyż pracowałam jednocześnie w 2 szkołach. Mimo to nie mogłam im odmówić. 

Nasza szkoła obchodziła wtedy jubileusz 100-lecia. Wszyscy przygotowywaliśmy się do obchodów, których główne uroczystości były przewidziane na maj. Pamiętam, jak po lekcji z klasą 2 gimnazjum zostałam dłużej w sali, gdyż zbierałam swoje materiały. Kilkoro uczniów zostało ze mną. Zamknęli drzwi na korytarz i powiedzieli, że mają do mnie sprawę. Przedstawili mi swój pomysł - chcieli zająć się stuletnią historią szkoły: zbadać ją i przygotować gazetkę na majowe obchody. Mieli już ustaloną grupę ok. 10 osób. Wiedzieli, że trzeba będzie szperać: w kronice, w bibliotekach, robić wywiady z ludźmi związanymi ze szkołą. Potrzebowali opiekuna, który pomoże im wszystko uporządkować i zebrać w całość. 

Powiecie pewnie: "Łatwizna. Skoro uczniowie już wszystko mają zaplanowane, opiekun musi tylko wypełnić papiery dotyczące projektu gimnazjalnego i złożyć swój podpis". Faktycznie, uczniowie dużo zrobili sami. Pojawiały się jednak problemy - ktoś nie wywiązywał się z wyznaczonych mu obowiązków; ktoś pracował więcej, inni mniej. Moją rolą było też sprawdzanie i korygowanie gotowych tekstów, a potem złożenie tego w całość. Co ciekawe, to właśnie ze stroną graficzną gazetki uczniowie mieli największy problem. Pomogłam też wyszukać drukarnię i ubiegać się o dofinansowanie na wydanie gazetki. Reszta należała do nich. 

Uczniowie poświęcili na ten projekt mnóstwo czasu. W bibliotece trzeba było przejrzeć sporo wydań archiwalnych roczników mińskich. Musieli zrobić listę osób, które były związane ze szkołą, a nadal mieszkały w okolicy. Umawiali się na spotkania, rozmawiali, potem pisali teksty. Dla nich to był naprawdę wymagający projekt. Dla mnie - radość i dowód na to, że jednak się da; że nieprawdą jest stwierdzenie, które dość często słyszałam w kręgach edukacyjnych, że jak się uczniowi nie powie, co ma zrobić, to sam sobie nie poradzi. Podczas uroczystych obchodów 100-lecia szkoły rozdawali pięknie wydrukowane gazetki zaproszonym gościom. Dla wszystkich była to piękna pamiątka tej uroczystości. Kilka egzmeplarzy zostało w szkole na zapas - przydają się jako upominek, kiedy szkołę odwiedzi jakaś osobistość. 

Uczniowie spisali się świetnie - zachowali się odpowiedzialnie, byli samodzielni, a ich praca była użyteczna dla społeczności szkolnej. Nic dziwnego, że nasza gazetka ukazała się potem w Roczniku Mińskomazowieckim, Tom 25, 2017, wydawanym przez Towarzystwo Przyjaciół Mińska Mazowieckiego. 

Tak prezentuje się nasza gazetka:









Kto lubi gotowce?

Kto lubi gotowce?

Kto lubi gotowce? Wygląda na to, że całkiem sporo osób, w tym nauczyciele. Kiedy zaglądam do grup nauczycielskich na fb dostrzegam wiele postów reklamujących materiały dla nauczycieli - np. zestawy kart pracy na Dzień Babci i Dziadka, gotowe scenariusze zajęć, programy edukacyjne, w których nauczyciel otrzymuje materiały potrzebne do przeprowadzenia lekcji (i certyfikat udziału w akcji!), sprawozdania, prezentacje na dany temat, filmiki i wiele innych. Z jednej strony to cudowne, że ludzie chcą się dzielić pomocami dydaktycznymi, z drugiej jednak ... jaką wartość dla moich uczniów mają materiały stworzone z myślą o innych uczniach?  


Wielu nauczyło się korzystać z tych gotowców. "Również poproszę" albo "Podłączam się" to bardzo często spotykane komentarze w grupach nauczycielskich. Muszę przyznać, że kiedy to widzę, jest mi wstyd... Wstyd, że tak wielu nauczycieli w Polsce ciągle bierze, niewiele dając w zamian; że tak wielu nauczycieli korzysta z gotowców, zamiast tworzyć własne materiały dostosowane do potrzeb uczniów; że tak wielu nauczycieli ocenia materiały po ich wyglądzie, a nie faktycznej użyteczności.

Wiem, że tym postem narażę się wielu osobom, zwłaszcza tym, którzy na lekcjach polegają przede wszystkim na zestawach z wydawnictwa: podręcznik, karty ćwiczeń i przewodnik metodyczny - to podstawa. A przygotowanie do lekcji polega na przejrzeniu scenariusza na dany dzień w przewodniku. Albo i nie... Trudno. Jestem eduzmieniazem, czuję się współodpowiedzialna za to, co dzieje się w polskiej edukacji, a to oznacza, że pokazuję dobre praktyki, ale też wytykam palcem te złe.

Widziałam jak działa korzystanie z takich gotowców. Nauczyciel bierze, czasami jest gotowy nawet zapłacić za materiały (które, gdyby chciał, mógłby sam stworzyć w kilkanaście minut), a potem dostosowuje lekcję, a czasem nawet dzieci, do wydrukowanych i skserowanych kart pracy. Zdarza się, że trafi dobrze - na coś, co się uczniom spodoba i przyda; ale czasami da uczniom zadania bez przemyślenia, zbyt łatwe lub zbyt trudne, wymagające pisania kolejną lekcję z rzędu; materiały na jedną lekcję wyrwaną z kontekstu, a nie dopasowane do całego cyklu zajęć i pomagające dzieciom znaleźć odpowiedzi na ich pytania. Dzieci przyzwyczajone do ciągłego wypełniania gotowych kart pracy pewnie nawet nie zadają pytań, bo po co? 

Prowadząc bloga, na którym zamieszczam pomysły, ale też gotowe materiały liczę, że kogoś zainspiruję. Mam nadzieję, że chociaż kilka osób po przeczytaniu mojego posta powie: "Fajny pomysł. Spróbuję zrobić coś takiego". Chętnie dzielę się prezentacjami czy zadaniami, które wykonałam dla uczniów, ale nie po to, aby ktoś wziął gotowca, tylko zainspirował się i wykorzystał pomysł. A potem zrobił sam. Dlatego, kiedy pod moim postem pojawia się "Poproszę" i adres email, odpisuję, jak takie zadanie wykonać (o ile to nie jest napisane w samym poście).

W edukacji powinniśmy podążać za dzieckiem, a nie za przewodnikiem metodycznym stworzonym przez ekspertów (warto dodać, że wielu z tych ekspertów dawno nie pracowało w szkole i nie miało konktaktu z dziećmi). Owszem, musimy przygotować rozkład materiału na cały rok, co do tego nie ma wątpliwości. Jakiś plan musi być, aby nie przegapić ważnych tematów ani umiejętności, aby wziąć pod uwagę całą podstawę programową, aby rozłożyć wiedzę i umiejętności w sensowny sposób, żeby kolejne partie materiału były związane z poprzednimi. Ale każdy plan, nawet gotowiec z wydawnictwa, musi być dostosowany do danej grupy uczniów, musi być adaptowany na bieżąco. A co, jeśli w rozkładzie przewidziane jest rozmawianie o oznakach wiosny, a uczniowie są tym tematem ewidentnie znudzeni, wiedzą już dużo, i interesuje ich raczej coś innego, np. dlaczego niektóre rośliny wolą tereny suche, a inne podmokłe? Jaki jest sens omawiania czegoś, co uczniowie już wiedzą? To nie tylko strata czasu, ale też demotywowanie uczniów do nauki. Albo co ma zrobić nauczyciel, jeśli omawianie zwyczajów wielkanocnych zgodnie z przewodnikiem wypadnie 3 tygodnie przed świętami? 

Nie twierdzę, że podręczniki i karty pracy są złe. Zawierają wiele przydatnych materiałów i ćwiczeń. Ale ograniczając się tylko do nich zamykamy uczniom możliwość korzystania z innych wartościowych materiałów, jak np. wyszukiwanie informacji w atlasach i encyklopediach czy internecie. Brakuje nam też czasu na realizowanie projektów, na samodzielne poszukiwanie odpowiedzi przez uczniów, na pracę w grupach. Jeśli spodobają nam się materiały innego nauczyciela zastanówmy się przede wszystkim, czy są one adekwatne dla naszych uczniów, czy pomogą uczniom osiągnąć cele, które założyliśmy oraz które uczniowie sami sobie wyznaczyli? Ile z tego faktycznie wykorzystamy? Czy jest sens płacić za pakiet 150 stron ćwiczeń, z których wykorzystamy może kilka? 

Najważniejszy argument zostawiam jednak na koniec. Zadania na kartach pracy często są odtwórcze i mało rozwojowe. Zwykle są to pytania zamknięte, uzupełnianie zdań, grupowanie, kolorowanie czy podkreślanie. Takie zadania też mogą się w edukacji pojawić, pewnie. Ale w ilościach zdecydowanie umiarkowanych. Jak głosi "przewrót kopernikański" w edukacji, należy "wstrzymać nauczyciela, a ruszyć ucznia". Zatem to nie nauczyciel ma produkować zadania, drukować, kserować itp. On ma jedynie stwarzać warunki do tego, aby uczniowie sami dochodzili do wiedzy, stawiali pytania i hipotezy, wykonywali doświadczenia, a wreszcie czuli satysfakcję i radość z nauki. Nauczyciel ma ich w tym procesie prowadzić, a nie być jedyną wyrocznią wiedzy. 

Korzystajmy z tego, co jest dla nas dostępne, ale róbmy to z głową. Pamiętajmy, że w centrum procesu edukacji jest uczeń, a nie podstawa programowa albo podręcznik. 

Copyright © Blog Dla Nauczycieli , Blogger