Jak pomóc dziecku zapamiętać wakacje

Jak pomóc dziecku zapamiętać wakacje

Wakacje to czas podróży, zwiedzania różnych miejsc, poznawania ludzi, ale też innych wartych zapamiętania doświadczeń - często bardzo wartościowych. Trudno je wszystkie spamiętać, a kiedy we wrześniu wrócimy do codziennej rutyny, inne sprawy będą zajmowały naszą głowę. Jak sprawić, aby nie uciekło nam ani naszym dzieciom to, czego nauczymy się w wakacje? 


Proponuję, aby robić album z wakacji. Wystarczy nam do tego zwykły zeszyt. Wystarczy wklejać tam bilety, ulotki, zdjęcia oraz dodawać krótkie opisy podsumowujące każdy wyjazd. Poza wywoływaniem zdjęć i zakupem zeszytu jest to właściwie bezkosztowe. Musimy jedynie poświęcić czas - jeśli będziemy to robić całą rodziną, szybko uporamy się z każdym wyjazdem lub wydarzeniem, a jednocześnie będzie to miła chwila wspomnień. 

My prowadzimy takie albumy od pierwszych wyjazdów z dziećmi (miały wtedy 2 i 4 lata). Na początku to ja zapisywałam i wklejałam zdjęcia, ale zawsze po rozmowie ze wszystkimi i upewnieniem się, co zapamiętał każdy członek rodziny. 



Z czasem dzieci zaczęły dokładać swoją cegiełkę w postaci rysunku czy naklejek. Każdy wyjazd to lekcja - np. wycieczka do Białowieży stała się wspaniałą okazją do nauki rozwoju roślin oraz rodzimych gatunków zwierząt. 


Niektóre wpisy nie dotyczą jakiś dalekich wyjazdów - mamy "notatki" z kilkugodzinnej wyprawy kajakowej, wypadu rowerowego, długiego spaceru po podmiejskim lesie...

Teraz mamy 3 takie albumy (w zwykłech zeszytach 60-kartkowych). Uwielbiamy oglądać je razem i wspominać. Tworzenie ich również było przyjemnością. A kiedy w szkole dzieci miały przynieść pamiątki z wakacji, zabierały zeszyty, gdyż wtedy mogły dokładnie opowiedzieć, co robiły w wakacje i czego się nauczyły. 

Czego się w tym roku nauczyłam?

Czego się w tym roku nauczyłam?

Na koniec roku szkolnego robimy różne podsumowania - jako wychowawca podsumowujemy klasyfikację oraz sprawy wychowawcze w naszych klasach; z uczniami podsumowujemy rok nauki; dyrektorowi wręczamy "samochwałki"; wyciągamy wnioski, planujemy zmiany na kolejny rok. 


Warto też podsumować to, czego się nauczyliśmy jako nauczyciele - niekoniecznie na szkoleniach. Może wykorzystaliśmy na lekcjach nową metodę - sprawdziła się? A może coś trzeba w niej zmienić? Może zmieniliśmy swoje zachowanie wobec uczniów - jaki to przyniosło efekt? Może wydarzyło się w tym roku coś, co warto poddać refleksji?

Ja od kilku dni "przerabiam" w głowie ten temat. W tym roku uczyłam się wycofywać, dawać przestrzeń uczniom, aby to oni podejmowali niektóre decyzje, planowali, stawali się odpowiedzialni za własną naukę. Wiele rzeczy mi się w tym zakresie udało: 
  • poprowadziłam uczniów klasy 5 w projekcie Design for Change
  • pytałam moje pierwszaki, o czym chcieliby się uczyć w danym dziale, a potem starałam się tak planować lekcje, aby zaspokoić ich ciekawość
  • zachęcałam uczniów do prowadzenia lekcji o swoich pasjach
  • pozwalałam im decydować o organizacji niektórych świąt i wydarzeń klasowych
  • prace plastyczne starałam się planować tak, aby każdy uczeń miał coś do dodania od siebie.

Na pewno jeszcze dużo mogę w tej dziedzinie zrobić, ale i tak jestem zadowolona z efektu. W przyszłym roku chciałabym wprowadzić zwyczaj, że przynajmniej 1 godzina tygodniowo będzie poświęcona na zadania, które dzieci będą wybierały same, zgodnie z własną samooceną - nad czym jeszcze muszą popracować. 

Kolejna rzecz, która mi się udała, to pokazywanie uczniom różnych metod uczenia się. Przećwiczyliśmy fiszki, mapy myśli, książeczki obrazkowe, notatki obrazkowe, w drugiej klasie powoli będziemy się uczyć pisania notatek samodzielnie (na razie pisaliśmy je razem).

Bardzo dużo pracowaliśmy w grupach. Dzieciom bardzo dobrze wychodzi współpraca, chociaż pojawiają sie od czasu do czasu problemy. Nadal musimy więc trenować tę umiejętność. Powinnam też pokazać dzieciom, jak radzić sobie w sytuacjach problemowych przy pracy w grupach. Tego w tym roku było zbyt mało. 

Nie potrafię jeszcze angażować rodziców w życie klasy. W minionym roku mieliśmy zarówno pozytywne, jak i negatywne doświadczenia; tych pozytywnych było jednak zdecydowanie zbyt mało. To jest obszar, nad którym chciałabym skupić się w przyszłym roku. 

A jaką informację zwrotną uzyskuję od uczniów? Wszyscy są zgodni co tego, że lubią, kiedy pytam ich o zdanie. Większość najbardziej wspomina projekty międzyszkolne, które realizowaliśmy w tym roku - projekty zwykle wiążą się z atrakcyjnymi aktywnościami. Nie mamy też chyba problemu z relacjami - o to ich nie pytałam, bo to się raczej obserwuje: podchodzą do mnie, zagadują, opowiadają o różnych przygodach, bez oporów wyrażają przy mnie swoje zdanie. 

Nie jestem jednak do końca zadowolona z osiągnięć uczniów starszych - edukacja zdalna negatywnie wpłynęła na niektórych z nich. W przyszłym roku będzie, co robić. 

Nie potrafię jeszcze jednej rzeczy - odmawiać, co sprawia, że czasami zbyt dużo na siebie biorę. To będzie kolejna rzecz, nad którą trzeba będzie popracować w przyszłym roku.  

Jak uczyć przedsiębiorczości w młodszych klasach

Jak uczyć przedsiębiorczości w młodszych klasach

Przedsiębiorczość to jedna z kompetencji XXI wieku. Składa się na nią wiele umiejętności takich, jak podejmowanie decyzji, rozwiązywanie problemów, empatia, zdolność pracy indywidualnej i zespołowej, mobilizowanie zasobów, skuteczne komunikowanie się i negocjowanie, proaktywne zarządzanie projektami, myślenie krytyczne, wytrwałość, umiejętność zauważenia okazji... Mówi się, że przedsiębiorczość, to nie jest jedna kompetencja, ale wiele kompetencji związanych ze sobą. Jednocześnie przedsiębiorczość to wiedza o gospodarce, zrozumienie jej zasad tak, aby móc aktywnie działać w jej obszarze. Czy da się tego wszystkiego uczyć w szkole, i to w młodszych klasach? 

Oczywiście, że się da. Nawet - trzeba! Przecież dzieci tez funkcjonują w tym samym systemie, co dorośli, podejmują pewne decyzje oraz powinny rozumieć decyzje rodziców. 

Jak to zrobić? 

Pisałam już o tym kilkakrotnie, np. tutaj. Polecam też nagranie mojego webinarium z grupy Aktywna Tablica z eTwinning:


Dzisiaj jednak chciałabym zaproponować zajęcia, podczas których uczniowie będą mogli wcielić się w role pracowników sklepów oraz ich klientów po to, aby w praktyce przekonać się, jak działa gospodarka. Poniżej opis kolejnych etapów zajęć, na które trzeba poświęcić kilka lekcji. 

1. Rozmowa o tym, jak działa sklep

Siedzimy w uczniami w kole i sprawdzamy, co uczniowie wiedzą o funkcjonowaniu sklepu. Zadajemy im pytania: Kto pracuje w sklepie? Skąd sprzedawca bierze produkty na sprzedaż? Co robi z pieniędzmi, które otrzyma od klientów? Nie poprawiamy odpowiedzi uczniów, tylk osondujemy. Pozwólmy im samym odkryć prawdę...

2. Podział na grupy 

W czasie późniejszej zabawy będziemy potrzebować zarówno sprzedawców, jak i klientów, dlatego proponuję podzielić uczniów na grupy 5-6 osobowe. Każda grupa wybiera rodzaj sklepu, który będzie prowadzić. Ale uwaga! Trzeba przeprowadzić sondaż wśród pozostałych uczniów - jeśli ktoś zdecyduje się zrobić sklep z produktami, które są mało popularne wśród reszty klasy, nie będzie miał klientów!

3. Przygotowanie produktów

Każda grupa przygotowuje produkty (lub usługi), które będzie sprzedawać. Można je powycinać z kolorowych czasopism albo narysować samemu i wyciąć. Każdy produkt (lub usługa) musi mieć wyznaczoną cenę. Trzeba jednak ustalić zakres cenowy, gdyż każdy uczeń będzie miał określoną kwotę do wydania. Jeśli ustalimy, że każdy klient dysponuje kwotą np. 100 zł, to żaden produkt nie może kosztować więcej niż 100 zł, gdyż nikt nie będzie w stanie go kupić. Uczniowie powinni też porównać dany produkt z innymi - chleb nie może kosztować więcej niż np. bilet do kina. 

4. Mennica

Każdy uczeń będzie na zmianę sprzedawcą i klientem. Jako klient potrzebuje pieniędzy. W zalezności od tego, ile mamy czasu, możemy zaprojektować z uczniami własne pieniądze od początku do końca, lub ograniczyć się do napisania nominałów na papierowych monetach (koła o średnicy min. 2 cm wycięte dziurkaczem oraz prostokąty jako banknoty). Ustalamy, jaką kwotą dysponuje każdy. Moje pierwszaki otrzymały po 20 kół. Ustaliliśmy, że mają po 6 monet o nominale 5 zł, 8 dwuzłotówek oraz 6 monet o nomilane 1 zł. Podliczyli, ile mają razem - wyszło im 52 zł. Przy okazji, aby mieć gdzie trzymać pieniądze, przypomnieliśmy sobie, jak zrobić pudełeczka z origami. Warto przygotować tez po 1 pudełku dla każdego zespołu, żeby mieli gdzie gromadzić przychody.

5. Przygotowanie sklepów

Teraz każdy zespół może zając się przygotowaniem swojego sklepu. Ustalmy razem, gdzie będą się znajdowały poszczególne sklepy, aby dla nikogo nie zabrakło miejsca ani ławek. Będzie sporo zamieszania, ale tak zaczyna się najciekawsza część zabawy. Każdy zespół musi też rozpisać kolejność, w jakiej jego cżłonkowie będą sprzedawcami. Za ladą stają pierwsi z listy. Reszta uczniów jest teraz klientami. 

6. Zakupy

Uczniowie przechadzają się między sklepami sprawdzając, co jest do kupienia. Warto przypomnieć im, że mają nie więcej niż 52 zł do wydania, więc muszą dobrze rozplanować zakupy. Następnie ustawiają się do kolejki przed sklepem, w którym chcą zrobić zakupy i zaczyna się zabawa. Po kilku minutach nauczyciel daje sygnał do zmiany sprzedawcy - za ladą stają drugie osoby z list w danych zespołach. Przypominaym uczniom o właściwym zachowaniu - powitanie, uśmiech, pytanie sprzedawcy "W czym mogę Pani/Panu pomóc?"

7. Podsumowanie

Po skończonych zakupach uczniowie siadają w swoich zespołach i wspólnie przeliczają przychody (w razie potrzeby, oczywiście, tłumaczymy uczniom znaczenie tego słowa). Następnie rozmawiamy z uczniami o tym, co "sklep" zrobi z tymi pieniędzmi - czy wszystkie otrzyma właściciel sklepu? Tym razem nauczyciel naprowadza uczniów na właściwe odpowiedzi, ale jest duża szansa, że sami sobie poradzą. Prosimy każdy zespół o ustalenie, ile z tych pieniędzy mogą wypłacić pracownikom, ale ile muszą zachować na opłacenie rachunków, na zakup towaru czy ewentualne naprawy i remonty w sklepie. Każdy pracownik otrzymuje wynagrodzenie za swoją pracę i znów mają za co robić zakupy. W ten sposób uczniowie poznają na własnej skórze, jak pieniądz krąży w gospodarce. 


Warto na koniec przenieść tę wiedzę na grunt rodzinny - skąd rodzice biorą pieniądze? Dlaczego nie zawsze mogą kupić to, co się dzieciom podoba? Takie zajęcia pozwalają uczniom nie tylko poznać, jak działa gospodarka, ale tez trenować umiejętności matematyczne oraz rozwijać kompetencje przedsiębiorczości. 

Po co nam ten dobrostan???

Po co nam ten dobrostan???

Często sama się nad tym zastanawiałam. Niektóre posty nawołujące do dbania o dobrostan traktowałam jako reklamę lenistwa; inne jako truizm - przecież to oczywiste, że musimy dbać o nasze zdrowie. Ciekawe jest to, że temat dobrostanu wraca do mnie jak bumerang, zresztą kilka miesięcy temu już o nim pisałam... Widocznie trzeba popełnić kilka błędów, żeby zrozumieć, o co tak na prawdę chodzi. 

Domyślam się, że każdy musi to przepracować sam, ale jeśli da się jakoś pokazać znaczenie dobrostanu w naszym życiu, również w naszej pracy, to na przykładzie. Przyjrzyjmy się 2 możliwym opcjom zachowań nauczyciela.

Scenariusz 1


Zaczynasz rok szkolny z głową pełną pomysłów. Poznajesz swoich uczniów, planujesz pracę, spotykasz się z rodzicami. Masz mnóstwo motywacji i energii do działania. Do każdej lekcji solidnie się przygotowujesz, tworzysz materiały, gry, pokoje zagadek. Wieczorami oglądasz webinaria, planujesz projekty. Kiedy uciążliwy uczeń przeszkadza ci na lekcji, spokojnym głosem tłumaczysz mu, jak się czujesz i dlaczego nie powinien się tak zachowywać. Pojawiające się po drodze problemy starasz się rozwiązać od razu, w razie potrzeby szukasz dodatkowych materiałów, wsparcia, zapisujesz się na szkolenia. W weekendy nadrabiasz uzupełnianie dokumentów, kolejne szkolenia, piszesz artykuły. 

W połowie roku zauważasz, że w klasie pojawia się problem. Rozmawiasz z uczniami, szukasz szkoleń, które podpowiedzą Ci, jak możesz pomóc uczniom ten problem rozwiązać. Ciągle głowisz się, co zrobić. Wieczorem nie możesz usnąć, bo męczy cię ten problem. Próbujesz różnych sposobów, w końcu udaje się zrobić krok do przodu. 

Pojawiają się kolejne prośby o artykuły. Dobry znajomy prowadzi webinar - wypada wziąć udział, aby go wesprzeć. Ktoś pyta, czy przygotujesz szkolenie. Nie masz czasu, ale temat bardzo ci pasuje, szkoda to przepuścić, więc się zgadzasz. Nadrabiasz w weekendy, kiedy twoja rodzina idzie na spacer, ty zostajesz i siedzisz przy komputerze. W szkole uczniowie stają się coraz bardziej nieznośni. Zaczyna cię boleć głowa. Kiedy przychodzi piątek wieczór, zasypiasz na kanapie o 20.00. W sobotę nadrabiasz zaległości. Ktoś zaprosił cię do ciekawego projektu - czujesz, że jesteś zmęczona, ale to ciekawy projekt, ma potencjał. Zamierzałeś czytać książkę, ale siadasz do komputera i planujesz projekt. W niedzielę wieczorem spotkanie online partnerów projektu - czemu nie, to tylko 30 min. 

Starasz się przygotowywać coraz to ciekawsze materiały na lekcje. Popularna staje się aplikacja, której nie znasz - poświęcasz więc kilka wieczorów, aby się jej nauczyć. W szkole masz wrażenie, że nie panujesz nad klasą ("Co sie z nimi stało? Do tej pory byli tacy spokojni?"). Siedzisz więc w internecie i przeszukujesz sposoby utrzymywania dyscypliny na lekcji. Znajdujesz webinar na ten temat - słuchasz go podczas prasowania. Wkrótce zaczyna się sezon na interesujące konferencje - w ciągu dnia nie masz czasu, więc oglądasz nagrania podczas gotowania i w czasie, kiedy twoja rodzina ogląda razem film. 

Ktoś podsyła ci link do zapisów na darmowe warsztaty dla uczniów. Zapowiadają się świetnie, szkoda to przegapić. Zapisujesz klasę i dostajesz się. Warsztaty odbywają się popołudniu. Cieszysz się, że tylu uczniów było chętnych poświęcić kilka godzin swojego wolnego czasu. Podobało im się, więc zapisujesz ich na kolejne. W międzyczasie piszesz kolejny artykuł. Kiedy wieczorem dzwoni rodzic ucznia, odbierasz i rozmawiasz przez 40 minut - przecież trzeba pomóc rozwiązac problem.

Pod koniec roku szkolnego coraz częściej boli cię głowa. Nie masz cierpliwości do uczniów. Zaczynają cię denerwować współpracownicy. Ciągle coś dzieje się nie po twojej myśli. Załamujesz się, nie masz ochoty pracować. Coraz później wstajesz z łóżka rano, omal nie spóźniasz się do pracy. Po lekcjach wracasz do domu i wyładowujesz złość na najbliższych. Powtarzasz sobie, że masz kryzys, to zaraz minie, trzeba przeczekać. 

Odliczasz dni do wakacji. Uczniowie są coraz bardziej niegrzeczni. Czyżby? Martwisz się tym. Po kolejnej nieprzespanej nocy dopada cię myśl: "A może oni cały czas zachowują się tak samo, tylko ja nie mam siły odpowiednio reagować?". Postanawiasz odpocząć. Ale jest koniec roku szkolnego, trzeba wystawiać oceny, pisać sprawozdania, przygotowywać dyplomy. 

Kiedy wreszcie zaczynają się wakacje, boli cię dosłownie wszystko. Nie masz siły cieszyć się czasem wolnym. Dopiero po 2 tygodniach twój stan poprawia się. 

Scenariusz 2


Zaczynasz rok szkolny z głową pełną pomysłów. Poznajesz swoich uczniów, planujesz pracę, spotykasz się z rodzicami. Masz mnóstwo motywacji i energii do działania. Jednak od początku wyznaczasz granice - codziennie kończysz pracę najpóźniej o 19.00. Potem jest czas dla ciebie i twojej rodziny. W weekendy uprawaisz sport, odpoczywasz. Rodzicom uczniów przekazujesz, że po 18.00 nie odbierasz telefonów i nie zaglądasz do dziennika elektronicznego. Solidnie przygotowujesz się do lekcji, uczestniczysz w szkoleniach, oglądasz webinaria, szukasz rozwiązań pojawiających się problemów, ale tylko w wyznaczonym czasie. Na odstępstwa od reguły pozwalasz sobie tylko w wyjątkowych sytuacjach. 

Wszelkie problemy starasz się rozwiązać spokojnie, dajesz sobie czas na przemyślenie. Zgadzasz się napisać artykuł, ale negocjujesz termin tak, abyś nie musiał siedzieć po nocy. Ktoś poprosił cię o poprowadzenie szkolenia - zerkasz w grafik: "Mogę, ale nie w przyszłym tygodniu, wtedy mam sporo innych zajęć". Nie udaje się przełożyć szkolenia? Trudno, będzie inna okazja. 

Ktoś zaprasza cię do projektu - brzmi ciekawie, ale czy korzyści z projektu będą tak duże, żeby gonić z materiałem? Odmawiasz. Może innym razem się uda.

Kiedy w klasie pojawia się problem, prosisz o wsparcie pedagoga szkolnego, rozmawiasz z innymi nauczycielami z zespołu. Razem sporządzacie plan działania i krok po kroku go realizujecie. Wieczorem dzwoni rodzic ucznia - nie odbierasz, przecież ustaliliście zasady. Popularna staje się aplikacja, której nie znasz. Na razie nie masz czasu na jej zgłębianie, zrobisz to, kiedy zrobi się spokojniej (a jeśli nie zdążysz, świat się nie zawali). 

Dbasz o to, aby uprawiać sport - nie tyle dla spalenia kalorii, co dla rozładowania stresu. W czasie ruchu słuchasz muzyki i audiobooków - zauważasz wprawdzie interesujące webinaria, ale teraz jest czas na relaks, postanawiasz nie mieszać tych dówch rzeczy. 

Do końca roku szkolnego pracuje ci się podobnie. Masz może nieco mniej energii, niż na początku, ale nadal zachowujesz cierpliwość do uczniów, spokojnie podchodzisz do pojawiających się problemów. Wiele ciekawych szkoleń i projektów odpuściłeś, ale nie masz z tego powodu wyrzutów sumienia - dzięki zachowaniu dobrej formy lepiej wykorzystałeś to, w czym uczestniczyłeś. Masz satysfakcję, że potrafiłeś odmówić. Wakacje zaczynasz od samego początku.



Który scenariusz realizujesz? Ja jestem gdzieś pomiędzy... Czasem bliżej pierwszego, innym razem mam dość i odpuszczam. Jednak skoro ciągle temat dobrostanu wraca w moich myślach i wpisach, chyba nie jest dobrze... Trudno się tego nauczyć. Ale wciąż próbuję. Może od września będę mądrzejsza?

Odpowiadając na tytułowe pytanie: dobrostan jest potrzebny nam samym (dla zdrowia i dobrego samopoczucia), jest potrzebny naszym rodzinom (abyśmy nie zrzucali na nich tego, co nas obarcza), naszym uczniom (abyśmy mieli cierpliwość pomóc im rozwiązywać problemy) oraz naszym współpracownikom (abyśmy potrafili z nimi współpracować i odpuścić im ich potknięcia). Na dłuższą metę nikt nie zyskuje, kiedy pracujemy bez wytchnienia. A więc po co to robić?
Edukacja techniczna - praktyczna

Edukacja techniczna - praktyczna

Edukacja techniczna w klasach 1-3 jest często sprowadzana do prac z papieru. Proponuję, aby wzbogadzić ją o praktyczne umiejętności takie, jak pranie, przesadzanie roślin, gotowanie, wbijanie gwoździ, sprzątanie sali (obsługa mopa jest dla niektórych dzieci nie lada wyzwaniem). Moje pierwszaki mają w tej dziedzinie spore doświadczenie i muszę przyznać, że większość ma świetnie wypracowaną motorykę małą. Korzyścią jest też to, że pomagają w domu, gdyż chcą się pochwalić nowymi umiejętnościami. Dodatkowo, żadne zadanie nie jest dla nich straszne - nie mają obaw, czy sobie poradzą. 


Poniżej opisuję kilka przykładów z zerówki i klasy I.

Tkanie


Miałam kilka pomysłów na prace plastyczne z włóczką, więc poprosiłam rodziców, aby każde dziecko przyniosło 1 kłębek włóczki w wybranym kolorze. Potem to wszystko trafiło do wspólnego pudełka, abyśmy mogli się dzielić. W trakcie roku przyszło mi do głowy, żeby z plastikowych pudełek zrobić krosno: wystarczyło ponacinać na 2 przeciwległych bokach, w odstępach ok. 0,50 cm. Potem nawlokłam na to włóczkę w neutralnym kolorze, aby zrobić osnowę. 

Potem zorprostowałam spinacze biurowe tak, żeby przypominały dużą igłę, dzieci nawlekały tam włóczkę i przeplatały wątek. Wyglądało to tak:


Na początku dzieciom trudno było zrozumieć, jak mają przeplatać wątek. Myliły się i w kolejnej warstwie zaczynały z tej samej strony, z której skończyły przed chwilą, przez co wyplatały włóczkę z powrotem. Niektórym plątała się nitka, inni nie umieli dobrze złapać spinacza. Po kilku próbach jednak dzieci nauczyły się tkać i pokochały to zadanie. Tkały w każdej wolnej chwili - nawet, kiedy mogły bawić się z innymi dziećmi. Tkanie było zadaniem wyciszającym, uspokajającym zmysły po pełnych bodźców zadaniach edukacyjnych. A przy okazji świetnie rozwijały motorykę małą. 

Pranie 


Prać uczyliśmy się przy okazji lektury "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek" J. Bednarek. Na początku omawiania tej książki poprosiłam dzieci o przyniesienie do szkoły 1 pary skarpetek. Korzystaliśmy z nich przy wielu aktywnościach. Jako wstęp uczyliśmy się o budowie pralki (przecież skarpetki ginęły przy okazji prania, trzeba więc było sprawdzić, czy to możliwe, że skarpetki giną w samym urządzeniu). Potem okazało się, że dawniej nie było pralek automatycznych, tylko "Franie". A jeszcze wcześniej ludzie musieli prać ręcznie... Postanowiliśmy zatem spróbować, czy to trudne - niedługo dzieci dorosną do wyjazdów na obozy, a wtedy umiejętność prania ręcznego się przydaje). Każdy mógł wybrać sobie skarpetkę do prania - swoją lub nie. W sali mieliśmy 2 miski, płyn do prania i płyn do płukania. 
Najpierw dzieci musiały przeczytać ulotki na butelkach płynów i sprawdzić, co i ile trzeba dodać do prania. Potem zmieniali się w grupach i po 3-4- osoby prali, zgodnie z moją instrukcją i pokazem. Wyprane skarpetki wieszaliśmy na sznurkach rozciągniętych między uchwytami na ścianie. 

 


Sprzątanie sali

Salę sprzątaliśmy przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocą. Skoro sprząta się w domu, czemu nie w sali? To zadanie realizowałam z poprzednią klasą wychowawczą. W tym roku nam się nie udało, gdyż zarówno przed jednymi, jak i drugimi świętami mieliśmy edukację zdalną. 

Co robiły dzieci? Podzieliliśmy się na grupy, każdy zespół był odpowiedzialny za coś innego: wycieranie kurzy, obcinanie suchych liści w kwiatach doniczkowych, porządkowanie przyborów klasowych w szafkach, układanie książek, mycie podłogi i odkurzanie dywanu. Myliśmy też parapety i blaty ławek. Dzieci miały rękawiczki jednorazowe, od pań woźnych pożyczyliśmy płyny do mycia i sprzęt. Nikt nie marudził - skoro cała klasa była w to zaangażowana, nie wypadało odstawać...

Gotowanie

Z różnymi klasami przygotowywaliśmy różne posiłki. Najłatwiejsze są kanapki, od nich więc zaczęliśmy. Robiliśmy je w naszej sali wykorzystując zbiory warzyw z naszego szkolnego warzywniaka. Razem robiliśmy też kolację na nocowaniu w szkole. Każdy miał wyznaczone produkty do przyniesienia. 

Kolejnym krokiem było robienie lemoniady oraz sałatek warzywnych. Potem pieklismy ciasteczka i dekorowaliśmy. 

Ciasteczka były najciekawsze, gdyż dzieci robiły je od początku do końca same: czytały przepis, odmierzały odpowiednią ilość składników, mieszały, zagniatały rękoma, wałkowały, wycinały kształty i układały na blaszce. Ja tylko wkładałam do przenośnego piekarnika elektrycznego i wyjmowałam. Kiedy ciasteczka ostygły, dzieci dekorowały je. 


Wbijanie gwoździ

Nad tą aktywnością trochę się zastanawiałam - a co, jak któreś dziecko uderzy się w palec? Niepotrzebne wątpliwości. Dzieciom bardzo spodobało sie to, że mogą robić coś, co zwykle jest domeną dorosłych. Były przy tym bardzo ostrożne i skupione. Żeby wbijanie gwoździ miało sens, stało się ono elementem pracy technicznej z włóczką - serduszka wykonanego techiniką string art. Od znajomych pozbierałam niepotrzebne im kawałki drewna, za grosze kupiłam gwoździe, pożyczyłam od męża młotek i wykonałam szablon serduszka z zaznaczonymi punktami, gdzie powinny być wbite gwoździe. 

Potem dałam całej klasie zadanie plastyczne, które było dość precyzyjne i długotrwałe, ale łatwe do zrozumienia - wiedziałam, że przy tym nie będą mi przeszkadzać. Po kolei prosiłam każde dziecko do siebie. Siadaliśmy na podłodze, dziecko wybierało sobie kawałek drewna, przechodziło krótkie szkolenie o tym, jak trzymać gwóźdź i młotek, aby nie stuknąć się w palec i zaczynało pracę. Przy pierwszych 3-4 gwoździach pomagałam, potem dawały radę same. Po wbiciu wszystkich gwożdzi trzeba było usunąć papier. Teraz można już było zaplatać włóczkę. 



Praktyczne wskazówki

Przy takich zadaniach bardzo ważna jest dobra organizacja pracy. W zależności od zadania dzieci pracują indywidualnie lub w grupach. W obu przypadkach resztę klasy trzeba czymś zająć - najlepiej taką pracą, którą będą w stanie wykonywać samodzielnie, aby nauczyciel mógł w pełni poświęcić się pomaganiu tym, którzy właśnie wbijają gwoździe/zagniatają ciasto/piorą itd. Ważny jest też pokaz oraz wyraźne instrukcje - jeśli powiemy dziecku, na co powinno zwrócić uwagę, praca będzie przebiegała sprawnie. 

Skoro pierwszaki dały radę, starsi tym bardziej sobie poradzą. Wtedy będzie to pełna edukacja techniczna. 

Copyright © Blog Dla Nauczycieli , Blogger